Reklama

Od sześciu lat wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Mimo że sam cierpi na chorobę Leśniewskiego-Crohna oraz zespołem Cushinga, pomoc innym zawsze była dla niego ważniejsza. Niestety, stan Łukasza Berezaka znacznie się pogorszył, teraz sam potrzebuje wsparcia, by poczuć się lepiej. Od kilku dni w sieci trwa zbiórka pieniędzy na ten cel, i jak podkreśla w rozmowie z Krystyną Pytlakowską mama wolontariusza, Iza, jej zasięg przerósł najśmielsze oczekiwania całej rodziny...

Reklama

Krystyna Pytlakowska: Iza, czy mogę porozmawiać z Łukaszem?

Mama Łukasza Berezaka: Ciężko będzie, bo on bardzo źle się czuje. Ma złe wyniki, a w dodatku boli go kręgosłup szyjny, bo niefortunnie przekręcił głowę.

Ale jest zadowolony ze zbiórki pieniędzy na jego leczenie?

Jest bardzo szczęśliwy, bo on ludziom pomaga a teraz ta pomoc do niego wraca, kiedy bardzo potrzebujemy środków na jego dalsze leczenie.

Ile zebraliście pieniędzy?

Cały czas zbieramy. Zbiórka będzie trwała do końca kwietnia w ciągu jednego dnia zebraliśmy sumę na dwa lata leczenia. To nam uświadomiło, że ludzie są dobrzy i nie zostawiają nikogo w potrzebie.

A ile kosztują dwa lata leczenia?

Ponad 70 tysięcy, zależnie od tego, jaki to rodzaj rehabilitacji, większy czy mniejszy. W każdym razie nie ma tu stałej kwoty potrzebnej na miesiąc a ja uruchomiłam tę zbiórkę, bo najbardziej mi zależy na badaniach genetycznych, za które muszę zapłacić. To był dla mnie priorytet. My oczywiście nie mamy kokosów, liczymy się z każdym groszem, ale Łukasz za dwa lata skończy 18-stkę i badań już wtedy nie powtórzymy, trzeba się więc spieszyć.

Czy badania genetyczne dają szansę na wyleczenie Twojego syna?

Nie wiem, powiedziano nam, że choroba Leśniewskiego-Crohna może być chorobą wtórną innego schorzenia genetycznego. Moja córka na przykład ma autoagresję immunologiczną, w naszej rodzinie więc jest na pewno coś nie tak. A przez tyle lat nikt nam tych badań nie zlecił. Dopiero ja zaczęłam o nie walczyć. Zadałam lekarzom konkretne pytanie: czy możemy coś zrobić, żeby Łukasz tak nie cierpiał, bo ja już nie mogę na to patrzeć? On bez przerwy jest na lekach przeciwbólowych, bez przerwy coś się z nim dzieje, coś nie działa, ma biegunkę, nadciśnienie, niewydolność nerek, nie może chodzić, jeździ na wózku... Tak się nie da żyć, po prostu nie da!

Kiedy więc powiedzieli nam, że jest możliwość zrobienia badań genetycznych i one pokażą, co jest złe w organizmie Łukasza i czy można coś z tym zrobić, to natychmiast uczepiłam się tej myśli. Kiedy pomyślę, że przez tyle lat nikt nam nie zaproponował tego rodzaju badań, popadam w depresję, a w tej chwili jestem w ogromnej desperacji. Muszę walczyć o swoje dziecko, bo jak nie zawalczę, to nikt tego za mnie nie zrobi.

A ile udało Wam się uzbierać pieniędzy?

Wczoraj było 239 tysięcy a dzisiaj, czyli w czwartek, już jest prawie 250 tysięcy. Jeżeli nie wszystko wykorzystamy na zrobienie tych badań, to i tak przydadzą się na leczenie Łukasza, wkłucia, preparaty, które musi dostawać. Ta pani, która organizuje zbiórkę mówi, że cały czas są wpłaty. Więc do końca kwietnia powinna się uzbierać większa suma i wtedy będę mogła pomyśleć o zakupie wózka dla Łukasza i zorganizować mu codzienną rehabilitację.

Rozumiem, że macie mnóstwo potrzeb...

Ale to wszystko nic, gdyby on się lepiej poczuł.

Nadal pisze wiersze?

Tak, ale ostatni, który zgłosił na konkurs został odrzucony, bo stwierdzono, że jest za poważny. Nic na to nie poradzimy, że Łukasz, chorując, jest tak dojrzały psychicznie.

Na pewno nikt tych wierszy za Łukasza nie pisze.

Oczywiście, u nas nikt nie jest tak utalentowany jak Łukasz.

A czy czytałaś książkę Łukasza Pilipa „Podwórko bez trzepaka”?

Tak, wiem, że jest tam rozdział o naszej rodzinie, który nosi tytuł „godność w centrymetrach”. Pilip, młody autor, napisał o mnie, o Łukaszu i o tym, jak walczymy, co się u nas dzieje. To też rozdział o dzieciństwie i o tym, z czym spotkał się Łukasz, gdy był jeszcze mały.

Link do zbiórki znajdziesz TUTAJ

Reklama

Szymon Szcześniak/LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama