Małgorzata Socha zdobywczyni tytułu "Viva!" Najpiękniejsza 2011: "W lustro nie patrzę"
- Viva!
1 z 6
Małgorzata Socha, bohaterka grudniowej "Vivy!", w 2011 roku zdobyła tytuł "Viva!" Najpiękniejsza. Wystąpiła wtedy w pięknej sesji zdjęciowej i odpowiedziała Piotrowi Najsztubowi na prowokacyjne pytania dotyczące urody oraz jej roli w życiu kobiety i aktorki. Czy uwielbienie i komplementy wywołały w niej samouwielbienie?
Nie, nie lubię się sobie przyglądać. Też w pracy zawodowej tego nie robię, żeby później analizować swoją grę. Chyba częściej są takie momenty, kiedy się sobie raczej nie podobam, bo stawiam sobie na tyle wysoko poprzeczkę, że nie jestem w stanie jej dosięgnąć. A to mnie denerwuje.
Czy z wyglądem jest tak samo? Póki nie spojrzę w lustro, to nie. Ale bez przesady, nie dajmy się zwariować! Chociaż zawsze można po- wiedzieć: mogłabym schudnąć.
2 z 6
Małgorzata Socha stara się żyć normalnie i nie zabiega o rozgłos.
Nie mam interesu w tym, żeby sprzedawać siebie jako produkt.
Czy nie przeszkadza jej to w karierze?
To już się zmienia. Jeżeli chodzi o filmy, reżyserzy stronią od aktorów, którzy są okrzyczani, o których się pisze w gazetach i są w każdym tabloidzie i we wszystkich portalach. Są za bardzo utożsamiani sami ze sobą, a reżyserom chodzi o to, żeby widzowie uwierzyli w „tę” postać. To częściej producentom chodzi o to, żeby sprzedać film, a znane nazwisko może przyciągnąć widza.
3 z 6
Nie da się jednak ukryć, że pewne nazwiska pojawiają się na plakatach filmowych dużo częściej. Szczególnie dotyczy to mężczyzn.
Z facetami jest ogólnie w Polsce trudniej. Jest ich mniej i jest mniej dobrych. Dużo więcej jest dobrych aktorek, dużo więcej jest fajnych kobiet niż facetów. Gdyby reżyserzy chcieli zrobić film tylko o kobietach, to wtedy by mogli zagrać sami dobrzy aktorzy.
4 z 6
Piotr Najsztub: Uważa Pani, że dobrze się dzieje, że zrobiliśmy z aktorów maskotki, którymi się bawimy, ich życiem, wyglądem, a mniej nas zajmuje, jak grają?
Małgorzata Socha: To już jest chyba światowy trend. Trudno.
5 z 6
W jakich rolach lubi być obsadzana Małgorzata Socha i jaki talent odkryła w sobie dzięki serialowi "BrzydUla"?
Że potrafię być śmieszna, śmieszyć ludzi. To się zdarzyło przy „BrzydUli”. Wojtek Smarzowski obsadził mnie w roli Wiolki, a ja do końca nie chciałam grać tej roli. Po pierwszym dniu zdjęciowym rozmawiał ze mną i mówił: „No to jak, naprawdę tego nie chcesz?”. Chciałam grać rolę, którą grała Maja Hirsch – dumnej, wyniosłej, zimnej, żądnej władzy Pauliny! A Wojtek widział mnie zupełnie inaczej, okiem mądrego reżysera. To była nauczka dla mnie. I teraz jeżeli dostaję pytanie: „Czy jest taka rola, którą chciałaby pani zagrać?”, mówię, że ja w życiu nie chciałabym siebie obsadzić, bo na pewno bym źle zrobiła.
6 z 6
Czy jest w niej jeszcze coś do odkrycia?
Pewnie, że jest, ale tak naprawdę sami siebie do końca nie znamy. Jak mamy wybitnego reżysera, to on zaczyna z nas wyciągać rzeczy, które nas samych zaskakują.