Reklama

Małgorzata Socha, która jest bohaterką najnowszego numeru "Vivy!", wzięła niedawno udział w prestiżowej gali British Fashion Awards, na której co roku nagradza się najbardziej utalentowane i wpływowe osoby ze świata mody. Towarzyszyła projektantowi Łukaszowi Jemiołowi. Jak doszło do tego, że odwiedziła Londyn i bawiła się w towarzystwie m.in. Anny Wintour i Victorii Beckham.?

Reklama

Pojechaliśmy tam jako przyjaciele. Przygotował dla mnie suknię w stylu boho. Bardzo przyjemnie jest mieć przyjaciela, który szyje takie świetne sukienki. Wszystko odbyło się bardzo szybko. Tak naprawdę w piątek wieczorem do mnie zadzwonił, a w poniedziałek rano siedzieliśmy już w samolocie. Ja jestem szalenie ostrożna i trzy razy pytałam Łukasza, czy jest pewien, że to mnie chce ze sobą zabrać. I czy ma na pewno dwa zaproszenia, bo może ma jedno i tylko mu się wydaje, że mogę jechać. W końcu powiedział: „Przestań! Kiedyś spiszę te nasze rozmowy!”. Staram się być poukładana, mieć wszystko zaplanowane i wiedzieć wcześniej. Oczywiście super jest zrobić coś spontanicznego. Jak już siedziałam w tym samolocie, byłam bardzo wdzięczna Łukaszowi, że dał mi możliwość, żebym się poczuła znów jak wtedy, kiedy miałam 20 lat i mogłam sobie pozwolić na takie ruchy. Teraz jest trochę inaczej, jestem mamą, żoną, mam swoje obowiązki zawodowe. To było bardzo odświeżające polecieć na 18 godzin do Londynu.

Marcin Tyszka / Warsaw Creatives

Była to pewna odmiana dla aktorki po ciągłym zainteresowaniu, z jakim spotyka się w Polsce. Jak w porównaniu z taką galą wypadają polskie wydarzenia i ich relacjonowanie przez media?

Bardzo mi się podobało, że w taki cudowny sposób zostaliśmy zlekceważeni (śmiech), oczywiście nawet nie myśleliśmy, że będzie inaczej. Mogłam w końcu stać z boku i wszystkiemu się przyglądać. Szczerze mówiąc, ta gala w ogóle nie odbiegała od tego, co się u nas dzieje. Natomiast nasze media, zwłaszcza internetowe, większą wagę przywiązują do tego, czy ktoś się krzywo uśmiechnął, czy zrobił głupią minę. Z wielu zdjęć wybierane są takie, na których wygląda się niekorzystnie. Jakby lepiej było pisać źle.

O niej media piszą, że "obecność Sochy jest gwarancją powodzenia imprezy"... Ona sama zapewnia, że bywa tylko na imprezach, które ją interesują.

Marcin Tyszka / Warsaw Creatives

Staram się wspierać osoby, z którymi na co dzień współpracuję, z którymi się przyjaźnię, bo wtedy czuję, że to jest po coś. Jeżeli tak piszą, to mam nadzieję, że przyczyniam się do sukcesu moich znajomych. I świetnie!

Czy ona sama czuje się gwiazdą?

Zaraz „gwiazdą”! To nie jest tak. W Polsce nie ma gwiazd, może są osoby, które się uważają za gwiazdy. To nie jest ani taki rynek, ani taka skala, żeby mieć takie poczucie. Kiedy zaczynasz się uważać za gwiazdę, jesteś na najlepszej drodze, żeby spaść. Tak to bywa z gwiazdami.

Ludzie ją lubią i chcą ją naśladować, o czym świadczy też to, że reprezentuje wiele marek, także luksusowych. Luksus w Polsce ma twarz Małgorzaty Sochy.

To dziwne. Bo z jednej strony jestem traktowana jak dziewczyna z sąsiedztwa, a z drugiej ten luksus. Więc może chodzi o to, żeby luksus przybliżyć ludziom? (śmiech).

Marcin Tyszka / Warsaw Creatives

Reklama

Cały wywiad z Małgorzatą Sochą w najnowszej "Vivie!", w kioskach.

Reklama
Reklama
Reklama