Reklama

Właśnie wrócili z Izraela. Trudno policzyć, która to ich podróż. Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat zjeździli prawie cały świat. Jaki jest sposób na dobry program telewizyjny? Wysłać gdzieś Małgosię i Radka. Ale ich podróże to coś więcej niż tylko wycieczki. Podróż do Azji z programem Azja Express przyniosła im ogromną popularność, w Iron Majdan mierzyli się ze swoimi słabościami. Czego dowiedzieli się o sobie w drodze? Czego szukają w dalekich krajach? I dokąd zmierzają teraz?

Reklama

Małgosia uważa, że dla turysty ważny jest cel podróży. Dla podróżnika – droga. Oni wolą być w drodze. „Lubimy zmieniać otoczenie, stymulować się nowymi miejscami. Kochamy dom, ale im bardziej kochasz dom, tym bardziej chcesz się dowiedzieć, co jest za rogiem”.

Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan w Izraelu

Radek spędził w Izraelu osiem miesięcy, kiedy grał w klubie w Aszdod, mieście niedaleko Tel Awiwu. Zawsze chciał zabrać tam Małgosię. Kilka tygodni temu po raz pierwszy pojechali do Izraela razem.

„Zachwycili mnie tamtejsi ludzie”, mówi Małgosia. „Ciepli, otwarci, przyjaźni. Nie jesteś w stanie poznać kraju, jeśli nie pogadasz z ludźmi”. Ona gada. Na ulicy rozmawia ze sprzedawcą owoców, w restauracji z kelnerem o herbacie. W Izraelu zachwyciła ją różnorodność tego kraju, surowe przestrzeganie religijnych zasad i szalona zabawa. Dostojność Jerozolimy i tańce na ulicy w Tel Awiwie, kiedy razem z Radkiem przyłączyli się do spontanicznej zabawy przy dźwiękach muzyki granej na żywo przez siedzące na chodniku starsze małżeństwo. „Kiedy Jerozolima się modli, Tel Awiw się bawi”, mówi Radek. Te dwa miasta, choć położone blisko, są zupełnie inne. Małgorzata pokochała Jerozolimę. „W życiu codziennym bliżej mi do zabawy niż do modlitwy, ale Jerozolima ma w sobie magię historii, doświadczeń, czasu. To taka różnica, jak między Warszawą a Krakowem. A poza tym Jerozolima po prostu jest ładniejsza”. Radek uważa, że miasto trzech religii, jak nazywana jest Jerozolima, to miejsce, które trzeba w życiu zobaczyć. Ale woli Tel Awiw. Na tutejszej plaży znajduje wytchnienie od upału, lubi nadmorskie knajpki, wakacyjną atmosferę tego miejsca, którą pamięta z czasów, kiedy tu mieszkał.

Reklama

Pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie kłębi się tłum ludzi, miejscowych i turystów, oddzielnie kobiety i mężczyźni. Małgosia obserwuje kobiety, rozmawiają ze sobą, śmieją się. Ale kiedy podchodzą bliżej, poważnieją, skupiają się na swojej sprawie – prosić Boga o coś czy mu dziękować? „Jestem bardzo wdzięczna Bogu za wszystko, co mi życie przynosi, bo wszystko, co najważniejsze, mam. Już wiem, że wiele rzeczy może pójść inaczej, niż oczekiwaliśmy. Ale tak się dzieje w życiu. Nie wszystko musi się udać. Więc kiedy sprawy idą po naszej myśli, zwyczajnie trzeba być wdzięcznym”. Radek jest tu już kolejny raz. Przychodził zawsze, gdy grał w młodzieżowej reprezentacji Polski i przyjeżdżał na turnieje do Izraela. Któregoś razu stanęli pod Ścianą całą drużyną. Na karteczce napisali prośbę – żeby zakwalifikować się do Mistrzostw Europy do lat 18. Złożyli, wcisnęli między kamienie. Nie spełniło się. Podobno najwyższa siła do sportu się nie miesza. „Kiedyś przed meczem zapytano papieża Jana Pawła II, komu kibicuje – drużynie z Rzymu czy Widzewowi Łódź. A on powiedział: »Bóg nie ingeruje w sprawy boiska. Niech zwycięży lepszy«”, opowiada Radosław. „Bardzo mi się to spodobało. Kiedy piłkarz przed meczem robi znak krzyża, to nie po to, żeby wygrać, tylko żeby zejść z boiska w dobrym zdrowiu. Żeby nie było kontuzji. My też modliliśmy się nie o zwycięstwo, tylko o spełnienie marzenia”.

Reklama
Reklama
Reklama