Reklama

Siłę dają jej najbliżsi, dom i praca. Małgorzata Ostrowska-Królikowska musiała odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości... Nie ma przy niej ukochanego męża, Pawła Królikowskiego, ale aktorka wciąż czuje jego obecność. Łączyła ich wyjątkowa miłość. O wierze w znaki i poziomkach; kubku do kawy i rzeźbach; pierścionku i „wspólnym sekrecie” Małgorzata Ostrowska-Królikowska opowiedziała Beacie Nowickiej. Czy czuje się samotna?

Reklama

Kiedy z Tobą rozmawiam, mam wrażenie, że Paweł wciąż żyje… Czujesz się samotna?

Brakuje mi jego codziennych gestów, rytuałów, drobiazgów, bo na tym budowało się nasze wspólne życie. Chciałabym, żeby złapał mnie za rękę, żeby się do mnie przytulił. Paweł uwielbiał piosenkę Mietka Szcześniaka: „Każdy wschód słońca ciebie zapowiada. Nie pozwól nam przespać poranka”. Gdy budził się rano, głośno ją puszczał i sam śpiewał. Kochał życie, pilnował, żeby go nie przespać.

A co Ty sobie śpiewasz?

Jestem maniakalną fanką Grechuty, więc śpiewam za nim: „Świat wokół ciebie się zmienia, zmieniają się pory roku. Stopy twe więzi ziemia, a oczy magia obłoków”. Resetuje mnie grzebanie w ziemi. Uspokaja, odpręża. Dziesięć lat temu Paweł zbudował nam drugi dom w górach. Prawdziwy dom na skale jak w Biblii. Był z niego bardzo dumny. Potem w Kudowie powstał Festiwal, który był oczkiem w głowie Pawła i nagle okazało się, że nasza rodzina na nowo zintegrowała się wokół tego biblijnego domu. Kiedy tam jedziemy, zostawiamy swój warszawski świat za sobą: nie ma szalonego tempa, setek spraw do załatwienia, nie ma zasięgu, jesteśmy „skazani” na siebie i to jest cudowne. To jest ten drugi wymiar – dom zbudowany na skale, czyli na tradycji, na wartościach.

Zobacz też: Małgorzata Ostrowska-Królikowska: „Paweł był z nami siedem miesięcy dłużej

Grażyna Gudejko

Od śmierci Pawła masz pancerz ochronny?

Mam.

Ściągasz go czasami?

Tak. Nie lubię obnażać się emocjonalnie, ale bliscy widują mnie bez tego pancerza. Od śmierci Pawła dużo myślę o tym, że często mówimy o sile kobiet i wspieramy kobiety, a kto wspiera facetów?

A trzeba ich wspierać?

Trzeba. Biorąc wszystko na swoje barki, kastrujemy facetów. A przecież mocne męskie ramię jest szalenie ważne. Od roku jestem sama, ale przez całe życie Paweł dawał mi oparcie i mam z czego czerpać. Nienawidzę, jak mi mówią: „Boże, jaka ty jesteś silna!”. Nie mam takich ambicji. W dzisiejszym świecie tak łatwo stać się ludzkim czołgiem, który jedzie i wszystko tratuje. Dlatego czytam dużo poezji, ona mnie uwrażliwia. Paweł zawsze powtarzał: „Ty jesteś jak Ania z Zielonego Wzgórza”. Tak, jestem. Po co mąż mi napisał taką karteczkę?

Żebyś po drodze nie zgubiła tej dziewczyny, którą kiedyś byłaś.

No właśnie. Chciałabym, aby moje córki miały siłę, ale też nie straciły swojej delikatności, czułości, kobiecości, bo dzięki temu możemy stworzyć dobry świat. Pomiędzy lockdownami byłam z Marcelinką w Zachęcie na wystawie „Rzeźba w poszukiwaniu miejsca”. Uwielbiam z nią chodzić po muzeach, dużo wtedy rozmawiamy o życiu. Na dole stały niesamowite „Kobiety brzemienne” Xawerego Dunikowskiego, a na górze można zobaczyć film Andrzeja Wajdy z 1955 roku. Nosi tytuł „Idę ku słońcu” i jest poetycką opowieścią o rzeźbach Dunikowskiego, narratorem jest profesor Bardini. Wielkie posągi kobiet stoją tam na piasku nad Bałtykiem, a pomiędzy nimi krąży mały chłopiec z wielką muszlą przy uchu. Znamienne, że Dunikowski nie przepadał za kobietami, a stworzył takie piękne dzieła. Wiedział, że w nas jest wielka pierwotna moc. To my rodzimy dzieci i przedłużamy życie.

Reklama

Zobacz też: Małgorzata Ostrowska-Królikowska: „Lekarze dawali 30 procent szans, że nasz synek przeżyje”

Grażyna Gudejko
Reklama
Reklama
Reklama