Reklama

Pandemia koronawirusa mocno zmieniła jej podejście do wielu spraw. Jak sama mówi „była pandemią jej życia”, bo dopiero teraz uzmysłowiła sobie, kogo straciła, a jak wiele zyskała. We wzruszającej rozmowie z Krystyną Pytlakowską Małgorzata Ohme dla magazynu VIVA! opowiedziała o swoim rozwodzie, relacji z byłym mężem i... poczuciu wolności. Z Rafałem Ohme Małgorzata była związana od czasów studiów. Był jej wykładowcą i podobno, gdy wyczytywał nazwiska z listy powiedział kiedyś, że gdy spojrzał na nią, pomyślał:, że zostanie jego żoną. Dwa lata później wzięli ślub, zostali rodzicami dwójki dzieci. Niestety ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Dlaczego? O tym przeczytacie w najnowszej VIVIE!.

Reklama

Najpierw stałaś się odpowiedzialna za mamę i ojca, a potem za męża.

Za męża nie, bo on był osobą niezwykle odpowiedzialną. Moim wykładowcą, opiekunem, starszym ode mnie o 11 lat. Do dzisiaj bardzo się przyjaźnimy i wspólnie wychowujemy nasze dzieci. Nazywa mnie „najlepszą byłą żoną” (śmiech).

Dlaczego więc się z nim rozwiodłaś?

Ludzie rozwodzą się z różnych powodów, inaczej odpowiedziałabym ci jako psycholog, inaczej jako Gosia. Jako psycholog powiedziałabym, że ludzie się rozwodzą dlatego, iż mają nierealne i zafałszowane wizje idealnego związku i szukają takiego związku przez całe życie. Jako Gosia powiem ci, że w moim życiu rozstania były bardziej normą niż bycie razem. Tak naprawdę nigdy się tego nie bałam. A po drugie, byłam wtedy jeszcze bardzo niedojrzała. I chciałam jeszcze czegoś w życiu zaznać. Myślę też, że podświadomie szukałam siebie, swojej tożsamości, a Rafał był bardzo silną osobowością i wiedziałam, że przy nim nie będę miała szansy ukształtować siebie w taki sposób, który będzie dla mnie najlepszy. I tu miałam rację, bo gdy odeszłam od Rafała, poszłam całkiem swoją ścieżką, mając poczucie wewnętrznej wolności, tego, że mogę robić, co chcę.

I co zrobiłaś z tą wolnością?

Mieszkałam wtedy w wynajętym mieszkaniu w Podkowie Leśnej, na strychu, gdzie na rozłożonym materacu spaliśmy we troje – dwoje dzieci i ja. A mama mieszkała na dole z psami. I uważam, że najlepsze rzeczy działy się właśnie wtedy, gdy miałam tak mało, a chciałam mieć tak dużo. Na tym materacu przeczytałam moim dzieciom najpiękniejsze bajki i opowieści. A potem dostałam propozycję pracy w wydawnictwie, gdzie szukali naczelnej do magazynu parentingowego. Podjęłam się tego, chociaż nie miałam zielonego pojęcia, czym jest makieta czy szpigiel. Wszystkiego się szybko nauczyłam. Chyba zawsze też miałam taki zmysł biznesowy, intuicyjnie wiedząc, co z czym połączyć i wykorzystać dla stworzenia dobrej atmosfery wokół tego, co robimy.

Więcej przeczytacie w najnowszym wydaniu magazynu VIVA!, który jest w sprzedaży od 22 grudnia.

Łukasz Kuś

Reklama

Łukasz Kuś

Reklama
Reklama
Reklama