Magdalena Popławska: "Przez lata nie rozumiałam, że jestem DDA. W naszym domu nie rozmawiało się na trudne tematy"
Siostry Popławskie w poruszających słowach o chorobie taty i żałobie po jego stracie
- Beata Nowicka
Im są starsze, tym bardziej widzą w sobie podobieństwo do rodziców. Magdalena i Aleksandra Popławskie mamie zawdzięczają aktorstwo. Była zafascynowana światem sztuki i tę fascynację zaszczepiła w córkach. "Pchała nas w ten zawód, bo sama chciała być aktorką. Niestety jej ojciec, górnik, nie pozwolił jej na to", wspominały w rozmowie z Beatą Nowicką. Temat taty jest dla nich trudny. Po latach zrozumiały, z czym się zmagał. Nie potrafił rozmawiać o uczuciach, był wrażliwą duszą, często się wycofywał. "Dziś wiemy, że miał ciężką depresję, ale jako dzieci nie miałyśmy o tym pojęcia. Widziałyśmy, że tato pije, ale nie rozumiałyśmy, dlaczego. [...] Poza tym nie mówiło się głośno o takich sprawach. Choć alkoholizm w tamtych czasach był nagminny. To była rodzinna tajemnica. Jej ukrywanie sprawiło, że przez lata tkwiłyśmy w toksycznej obłudzie", mówi Magdalena Popławska.
Aleksandra i Magdalena Popławskie o chorobie taty i jego śmierci
Jaką rolę odegrał w Waszym życiu tato?
Ola: Tato pochodził ze wschodu, z małej miejscowości Horodło nad Bugiem, przy samej granicy z Ukrainą. Dziadek był krawcem, a babcia pracowała na roli, mieli małe gospodarstwo. Z dzieciństwa pamiętam z jednej strony surowy socrealizm: bunkry na Śląsku, hałdy węgla, szare blokowisko, zabawy na trzepaku. A z drugiej wakacje u rodziców taty: bieganie po polu, jedzenie owoców prosto z krzaków, smak zerwanego świeżego pomidora. Dojenie krowy, kury biegające po podwórku, które uwielbiałam przytulać. Przetwory babci, zwłaszcza ogórki kiszone. Zapach ciasta unoszący się z prodiża. To był raj. Oderwanie się od śląskiego mroku. Myślę, że dlatego od lat mieszkam w lesie, lubię ciszę, spokój, przyrodę, zapach lasu, nie znoszę zgiełku i smrodu miasta.
Magda: Mieszkaliśmy w blokowisku, ale przed naszymi oknami rozciągały się pola, dopiero gdzieś daleko kopalnie i huta Biskupice. W podświadomość mamy wdrukowaną przestrzeń i niekończący się horyzont.
Mam podobne doświadczenia. Tato…
Magda: …tato to trudny temat.
Ola: Tata był introwertykiem. Osobą bardzo wycofaną i wrażliwą.
Magda: Prawda jest taka, że nie bardzo go znamy.
Ola: Kompletnie się z mamą nie dobrali: woda i ogień. Często zamykał się w swoim pokoju. Chyba był dosyć samotny. I wpadł w alkoholizm. W pracy był wspaniały, bardzo zaangażowany. Miał przezwisko „Żyleta”. Był wuefistą, lekkoatletą. Uwielbiał sport. Dlatego od dziecka jeździłyśmy na nartach. Niestety pił, kiedy miał wolne. Na przykład święta, to był problem. Dlatego nie kojarzą nam się dobrze.
Magda: Teraz czujemy, że trzeba o tym mówić. Poza tym minęło już trochę czasu. Chyba w końcu zaakceptowałyśmy, że był, jaki był. Ale przez lata było to dla nas cholernie trudne. Trudno pogodzić się z tym, że twoi rodzice nie potrafią się kochać. Dogadać. Dwa sprzeczne charaktery. Mama była towarzyska, ekstrawertyczna, dominująca. Tata introwertyk, nieumiejący rozmawiać o uczuciach. Patrząc z perspektywy czasu, mam wrażenie, że trochę go we trójkę zdominowałyśmy.
Byłyście dziećmi, nie ponosicie za to odpowiedzialności.
Magda: No tak, to nie nasza wina, ale jako dzieci wszystko interpretowałyśmy przeciwko sobie. My siedziałyśmy cały czas w teatrze, on nigdy z nami tam nie chodził. My jeździłyśmy na konkursy recytatorskie, jego to w ogóle nie interesowało. Te światy coraz bardziej się rozjeżdżały. Nie miały punktów stycznych. Dziś wiemy, że miał ciężką depresję, ale jako dzieci nie miałyśmy o tym pojęcia. Widziałyśmy, że tato pije, ale nie rozumiałyśmy, dlaczego. Jego alkoholizm generował wieczne napięcia w domu. Złość i żal. Poza tym nie mówiło się głośno o takich sprawach. Choć alkoholizm w tamtych czasach był nagminny. To była rodzinna tajemnica. Jej ukrywanie sprawiło, że przez lata tkwiłyśmy w toksycznej obłudzie.
Ola: W najgłębszą depresję wpadł, kiedy przeszedł na emeryturę. To często jest problem, szczególnie kiedy człowiek nie ma innych zainteresowań. Praca była całym jego życiem i pasją. Zanurzył się w pustce i samotności. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Przeciwieństwo naszej mamy. Zawsze prowadziła bujne życie towarzyskie. Parę lat temu przeprowadziła się do Warszawy. Dla wnuczki zostawiła na Śląsku tabun przyjaciół i pracę. W ciągu chwili zawiązała tu nowe znajomości i znalazła nowe zajęcie.
Magda: Tata przestał się leczyć na depresję. Nie dał sobie pomóc. My wiedziałyśmy już, że to depresja, poważna choroba, ale ludzie nadal wstydzą się takich tematów. Dlatego ja mówię otwarcie, że jestem na antydepresantach – bo jestem – i chodzę do psychiatry – bo chcę sobie pomóc – i jestem z siebie dumna. W dodatku czuję dużą potrzebę, żeby o tym mówić. Różnie radzimy sobie z rzeczywistością. Trzeba umieć sobie pomóc.
Ola: W 2016 roku przegrał z chorobą. Miał 64 lata i fizycznie był zdrowy. Mógł żyć, ale nieleczona depresja jest chorobą śmiertelną. Mówiąc o tym, staramy się pomóc innym. Uświadamiać, że choroba to nie wstyd. Trzeba się leczyć.
Czytaj też: Podobne do siebie, a jednocześnie osobne. Aleksandra i Magdalena Popławskie w pierwszym wspólnym wywiadzie
Współczuję Wam… Jak sobie z tym radzicie?
Ola: Myślę, że do dzisiaj sobie z tym nie poradziłam. Trudno o tym mówić.
Magda: Ja przeszłam żałobę z opóźnieniem, ale mam to już za sobą. Pogodziłam się z nim. Zawsze go obwiniałam za wszystkie niepowodzenia w moim życiu. Ale teraz mogłabym go pokochać.
Ola: Magda była bardziej zbuntowana przeciwko ojcu. Ja go zawsze usprawiedliwiałam i jeszcze nie przerobiłam tego, co się stało. Ale kilka miesięcy temu Magda kazała mi iść na terapię. Poszłam. Może uda mi się to zrozumieć.
Magda: Każda z nas przeżywa to inaczej. Ja cały czas nad sobą pracuję, bo już wiem, jaka to jest ulga, kiedy zmieniasz perspektywę i przestajesz się za wszystko obwiniać. Zrozumieć przeszłość to jedno, ale wydostać się z tych obciążeń to drugie. Wiem, że bez pomocy nie dałabym rady. Mam poczucie, że pod tym względem jestem starsza i mądrzejsza od ciebie.
Ola: Tak. Długo unikałam konfrontacji. Siostra mnie zmusiła i bardzo jej za to dziękuję. Poczucie winy jest wyniszczające, a terapia rzeczywiście przynosi pewnego rodzaju ulgę. Pozwala spojrzeć na problemy z dystansem. Dopiero teraz to rozumiem. Wolno to trwa i pewnie potrzeba czasu, ale jest ważne.
Psychologowie uważają, że siostry są silniejsze psychicznie, bo mają od dzieciństwa obgadany każdy problem, każdy kryzys.
Magda: Psychologowie też się mylą. Dla mnie przełomowe jest to, że po latach się z Olą odnalazłyśmy. Troszeczkę się zestarzałyśmy, jesteśmy już zmęczone swoimi frustracjami, podważaniem własnej wartości. Nikt nie chce opowiadać o traumach czy kompleksach. Sama przez lata nie rozumiałam, że jestem DDA. W naszym domu nie rozmawiało się na trudne tematy, nie było takiego zwyczaju. Nikt nie mówił otwarcie, co czuje, co myśli, w związku z tym ja i Ola też ze sobą nie rozmawiałyśmy. To się zaczęło zmieniać po śmierci taty. Na stypie zaczęłyśmy sobie przypominać różne wydarzenia z dzieciństwa, które jedna pamiętała, a druga nie.
Ola: Albo obie pamiętałyśmy, tylko każda inaczej.
Magda: A potem coś się między nami przełamało. Pękła bariera. Pierwszy raz w życiu zaczęłyśmy rozmawiać o tym, co było głęboko ukryte. Ola myślała, że to ja jestem „ta lepsza”, a ja, że „tą lepszą” jest Ola. Przez lata trzymałyśmy dystans, przekonane, że ta druga nie zmaga się z takimi problemami jak ja.
Ola: Ostatecznie gdzieś te problemy okazały się podobne. Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć w kryzysowych sytuacjach, ale postanowiłyśmy, że chcemy się wspierać też na co dzień. To jest proces, raz nam wychodzi lepiej, raz gorzej.
Czytaj też: To była miłość od pierwszego wejrzenia! Agata Młynarska opowiedziała, jak spotkała swojego męża