Magda Gessler: „Moją mamą stała się babcia. Dziadkowie dali mi ogrom miłości”
Wyznanie restauratorki porusza...
- Beata Nowicka
Byłam tak anarchistyczną córką, że żadne rady by tutaj nie pomogły. Jedyną rozsądną wskazówką, czy raczej rodzajem przyzwolenia było: „Rób to, co czujesz, co kochasz. Kieruj się własnym instynktem, zawierzaj sobie i temu, co myślisz”, mówi restauratorka w nowym wywiadzie VIVY! Jak wyglądało jej dzieciństwo? Magda Gessler opowiedziała o nim Beacie Nowickiej. Przez kilka pierwszych lat życia prowadząca Kuchennych Rewolucji była wychowywana przez dziadków. Kiedy przyszła na świat, jej mama zmagała się z problemami zdrowotnymi. Przez pewien czas kobieta nie mogła nawet wziąć swojej córki na ręce. Wyznanie Magdy Gessler porusza...
Gdy Lara wchodziła w okres buntu, bała się Pani?
Nie, bo moja córka była mądra. Często ona była moją matką, a nie ja jej (śmiech). Role się odwracały. To ja ją buntowałam, żeby nie chodziła do szkoły…
…a co ona na to?
A ona chodziła (śmiech). Była szalenie poukładana, systematyczna, odpowiedzialna. Wszystko stało do góry nogami.
Gdy Pani była w jej wieku, mama udzielała Pani życiowych rad?
Byłam tak anarchistyczną córką, że żadne rady by tutaj nie pomogły. Jedyną rozsądną wskazówką, czy raczej rodzajem przyzwolenia było: „Rób to, co czujesz, co kochasz. Kieruj się własnym instynktem, zawierzaj sobie i temu, co myślisz”. Wydaje mi się, że to było moim drogowskazem na życie. I cała wiedza, którą zdobyłam dzięki podróżom i przebywaniu w towarzystwie rodziców oraz ich przyjaciół, którzy należeli do elity intelektualistów, polityków, literatów. Miałam szczęście poznać wielu fascynujących ludzi: Kapuścińskiego, Perepeczkę, Szajnę, Kantora…
Skąd w Pani ta artystyczna anarchia?
Może stąd, że od dziecka walczyłam z rodzicami o własną autonomię. Przez pierwszych kilka lat wychowywali mnie dziadkowie. Kiedy pojawiłam się na świecie, mama miała 18 lat i chorowała na gruźlicę. Przez rok nie mogła mnie wziąć na ręce i widziała tylko za szybą. To było dość destrukcyjne dla relacji matka–córka. Matka musi karmić dziecko, przytulać, kołysać, musi je poczuć fizycznie. Moją mamą stała się babcia. Dziadkowie dali mi ogrom miłości i to jest bardzo ważne. Kiedy trzy lata później urodził się Piotr, wychował się z mamą. On tej matczynej miłości na szczęście dostał dużo.
Pani również została mamą syna i córki. Czuje Pani różnicę w miłości do nich?
Nie ma różnicy w miłości do dzieci. Z każdym może być inny kontakt, inna więź, ale nie dysproporcja w uczuciu. Przynajmniej ja tak czuję. Wydaje mi się, że na relacje, podkreślam – relacje nie miłość, mogą wpływać warunki i okoliczności, w jakich dzieci się rodzi, kto jest partnerem i ojcem dziecka, na jakim etapie życia jesteśmy. Moje pierwsze małżeństwo z Volkhartem to był raj. Mój mąż bardzo o mnie dbał, czułam się przy nim bezpiecznie.
Zobacz też: Magda Gessler: „Jeśli się kocha, to się czeka. To też jest właściwość miłości dojrzałej”
Zaskakujące, że ta anarchistyczna, odważna, mówiąca, co myśli dziewczyna tak bardzo potrzebowała ze strony mężczyzny poczucia bezpieczeństwa.
Być może wynika to z mojego wychowania. Całą młodość starałam się spełnić oczekiwania rodziców. Czasem to wychodziło, a czasem nie. I wtedy czułam zawód. Zdarzało się, że zadania, które mi wyznaczali, nie do końca były przeze mnie realizowane tak, jak oni tego pragnęli. Mieli wobec mnie swoje oczekiwania, ja wolałam iść własną drogą, więc czuli niedosyt. Ale teraz, z perspektywy lat, wiem, że wtedy kształtowała się moja indywidualność. Tak musiało być, abym mogła być w tym miejscu, w którym jestem dziś.
Jak dogadywaliście się z Piotrem?
Kochaliśmy się i kłóciliśmy. Zwłaszcza wtedy, gdy nie robił tego, co mu kazałam. Na przykład bał się zerwać kwiatki dla mamy. Zobaczyłam, że za murkiem wysokim na trzy metry rosną róże chińskie i zażyczyłam sobie, żeby Piotr wdrapał się tam i je zerwał. W końcu to zrobił, wybijając przy tym dwa zęby… Pamiętam, jak przesuwaliśmy ogromną szafę. Miałam wtedy pięć lat, on trzy i oboje tak rozrabialiśmy, że rodzice nas zamknęli i tą szafą zatarasowali przeszklone drzwi do naszego pokoju. Uznaliśmy to za zamach na naszą niezależność. Po dwóch godzinach wspólnymi siłami odsunęliśmy tę szafę i uciekliśmy na wolność.
Widzę, że od dziecka oboje mieliście rewolucyjne zapędy.
Nigdy nie godziliśmy się z tym, co kazano nam robić, jeśli to naruszało nasze przekonania, wartości. Mieliśmy z tym ogromny problem. Przy czym Piotr był zawsze piątkowym uczniem, a ja problematyczną uczennicą. Wtedy dużo malowałam, sama organizowałam wystawy swoich prac. Gdy dorośliśmy, ja wciąż mieszkałam w Hiszpanii, Piotr w Polsce, kiedy tu przyjeżdżałam, często wyciągałam go z więzienia. Nasze światy były trochę odmienne, towarzystwa również, ale jak trzeba było za sobą stanąć, robiliśmy to zawsze.
Cały wywiad z Magdą Gessler w nowej VIVE!. Magazyn w sprzedaży już od czwartku, 22 kwietnia!
Zobacz też: Magda Gessler ujawniła kulisy osobistego dramatu: „Ledwo uszłam z życiem”