Dlaczego Maciej Musiał zniknął z show-biznesu? Znamy prawdę!
Słowa aktora nie pozostawiają co do tego wątpliwości...
Jeszcze niedawno bożyszcze nastolatek. Dziś poważny producent i aktor, zdolny student krakowskiej szkoły teatralnej, którą wybrał, bo… tak było trudniej. Gdzie był przez ostatnie dwa lata? Dlaczego nie ma go na ściankach? Jak dokonał tego, że gra w najpopularniejszych międzynarodowych serialach? Po prostu Musiał. Maciej Musiał. Takiej rozmowy jeszcze nie było.
Katarzyna Sielicka: Dwa lata temu, u szczytu popularności, zmieniłeś swoje życie. Wycofałeś się z show-biznesu i przeprowadziłeś do Krakowa. Chwalono Cię za dojrzałą decyzję.
Maciej Musiał: Zdecydowałem się pójść do szkoły aktorskiej. Zdawałem do kilku szkół, dostałem się do Warszawy i do Krakowa, więc mogłem zostać tutaj, ale stwierdziłem, że w życiu fajnie jest w pewnym momencie zmienić środowisko, zacząć od nowa. W Warszawie znałem wszystkich. Miałem łatwo. Kraków wydawał mi się trudniejszy, co daje większe możliwości rozwoju.
Ale po co Ci ta szkoła? Kiedy zaczynałeś studia, miałeś już dorobek, sławę. Wielu osobom w ogóle nie przyszłoby do głowy, żeby w tej sytuacji iść do szkoły.
Byłem dzieckiem, które ktoś rzucił przed kamerę i powiedział „graj”, i sam organicznie się do tego przystosowałem. Ale nie byłem świadomym aktorem, nie wiedziałem, co robię, a szkoła tego uczy. Chciałem zdobyć warsztat, by móc się rozwijać.
Nie bałeś się, że przez ten czas fani o Tobie zapomną, wypadniesz z obiegu? Opuszczając Warszawę, byłeś bożyszczem nastolatek.
Nie. Czułem spokój. Wiedziałem, że chcę to zrobić. Był strach związany z tym, że się wyprowadzam, że nikogo nie znam, że będę musiał skonfrontować to, co umiem, z innymi ludźmi, którzy są bardzo dobrzy w zawodzie.
Obawiałeś się, że przyjdziesz do tej słynnej krakowskiej szkoły, a tam powiedzą: „O, to ten gwiazdor serialowy”?
Tak i dlatego dobrze się przygotowałem na egzaminy. Nie wiem, czy mogę o tym mówić, najwyżej to wytniemy (śmiech), dziekan powiedział, że jak tylko wszedłem na egzamin, pomyślał: „Zaraz go wyrzucimy”. Ale później dał mi szansę.
W wywiadzie, którego udzieliłeś cztery lata temu, mówiłeś, że w Warszawie nie możesz się nawet spokojnie piwa napić. W Krakowie jest lepiej pod tym względem?
Tak mówiłem? Nie jest tak źle. W Krakowie jest na pewno bardziej swobodnie. Siedzimy w szkole od rana do wieczora, a jak wychodzimy na miasto około 23.00, już jest ciemno i łatwiej się ukryć. Mój rok jest super, jest wielu zdolnych młodych ludzi, towarzysko – ekstra. Mamy fantastycznych profesorów, w tym semestrze mam zajęcia z panem Janem Peszkiem, panią Agnieszką Glińską, panem Romanem Gancarczykiem.
Serial 1983 kręciliście pół roku. Jak to godziłeś ze szkołą?
Miałem indywidualny tok nauczania, a kiedy tylko mogłem, jechałem do Krakowa. Przez pół roku mieszkałem w pendolino. Znałem całą obsługę Warsu, ze wszystkimi przybijaliśmy piątki. Miałem swoje ulubione miejsce na końcu pociągu. Interesujące pół roku.
Rektor Dorota Segda powiedziała o Tobie: „Jest bardzo aktywny, bardzo ładnie zdał pierwszą sesję. Świetny chłopak”. A Olivier Janiak wyznał, że chciałby, żeby jego synowie byli kiedyś tacy ja Ty. Nie masz żadnych wad?
Mam! Mam kupę wad… jestem strasznym leniem.
To rzeczywiście mnóstwo. Przed wyjazdem do Krakowa twierdziłeś, że nie możesz pozwolić sobie na wiele rzeczy, na które mogą sobie pozwolić rówieśnicy, ale nadejdzie czas, że się wyszalejesz. Czy już się wyszalałeś?
Co niedzielę wydaje mi się, że już się wyszalałem, ale w każdy piątek dochodzę do wniosku, że jednak nie. Studiuję, mam wielu znajomych i zdarza nam się wyjść, potańczyć i napić wina. Wewnętrznego spokoju wynikającego z tego, że już wszystko mam za sobą, jeszcze nie mam.
Cały wywiad z Maciejem Musiałem przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu VIVA!, dostępnym na rynku od czwartku 27 grudnia