Reklama

Mówi, że ma nadzieję, że jest dopiero na początku swojej zawodowej drogi, choć ma etat w Teatrze Słowackiego w Krakowie, zagrał w filmie „Minghun” i kilku serialach, a za chwilę zobaczymy go w kolejnych. Antek Sztaba opowiedział Katarzynie Piątkowskiej między innymi o tym, jakie ma powiązania... z Jerzym Urbanem.

Reklama

Ostatnia publikacja tekstu na VUŻ i Viva Historie: 02.02.2025 r.

Antek Sztaba o show-biznesie i zaskakujących relacjach rodzinnych. Wywiad VIVA!

– Od dzieciństwa show biznesowy świat nie jest Ci obcy. Spodziewałeś się, że będzie inaczej?

Może miałem nadzieję? Ten świat jest niebezpieczny i fałszywy, czasem nie chce mi się brać w tym udziału. Rozumiem, że niestety jest to część tego, co robię, i nie dam rady tego uniknąć. Jestem na etapie nauki, jak uniknąć takich sytuacji, i dzisiaj mniej się tym przejmuję niż kiedyś.

– Kiedy odpuściłeś?

Nie było takiego momentu, w którym pomyślałem: Od dziś mnie to nie obchodzi. W moim przypadku był to proces powiązany z dorastaniem. Powoli ustalały się moje priorytety, życiowe cele i zyskiwałem świadomość, na czyim zdaniu mi zależy. Ważne jest dla mnie to, co sądzą bliscy, rodzina czy reżyserzy, z którymi pracuję. Gdyby interesowały mnie opinie wszystkich, tobym chyba zwariował.

– Wygrałeś casting do „1989”, bo umiałeś tańczyć i rapować…

A nie dlatego, że mam znane nazwisko. Niedawno dyrektor Teatru Słowackiego powiedział mi, że gdy mnie zatrudniał,
nie miał pojęcia, czyim jestem synem.

– A więc talent…

Ale ludzi nie przekonasz. Będą pisali, że mama, babcia, Jerzy Urban…

– A co ma z tym wspólnego Jerzy Urban?

To były mąż jakiejś mojej cioci. Nigdy go nie poznałem, ale i tak przeczytałem, że to dzięki niemu (śmiech).

– To, co osiągnąłeś, zawdzięczasz…

Jerzy Urban czuwa i nadal mnie ustawia (śmiech).

– Dokąd zmierza ta rozmowa? (śmiech). Rolę Hamleta też Ci załatwił?

A to akurat nie on. W szkole miałem zajęcia z dyrektorem teatru STU, Krzysztofem Pluskotą. Po kilku zajęciach zaproponował mi udział w castingu. Mówił, że fajnie czytam teksty na zajęciach. Ze zrozumieniem i nawet jakimś humorem. Niestety rzadko gram Hamleta, a szkoda, bo to rola, w której można się świetnie sprawdzić. Jest długa, jest dużo tekstu do zapamiętania, choreografia ze szpadami. Jest też rozwalająca. Mam po niej tak spięte ciało, zakrzyczane gardło i jakąś taką chemię w mózgu, że zostaje ze mną na długo.

[...]

Antek Sztaba, VIVA! 2/2025 Fot. ŁUKASZ KUŚ

– Czujesz, że idziesz dobrą drogą?

Mam nadzieję, że wciąż jestem na jej początku. Ale codziennie kwestionuję i szukam. Jestem podatny na pozytywne i negatywne rzeczy, które się dzieją, i od nich zależy moja odpowiedź. Czasem muszę sobie przypomnieć, że jestem tu, gdzie chciałem być, że osiągam powoli to, co chciałem osiągnąć. Po prostu po pewnym czasie to, co kiedyś było ekscytujące, z czasem staje się normalne i przestaje się to doceniać. Gdy dostałem się do szkoły aktorskiej, skakałem z radości. Gdy zaproponowano mi etat w teatrze, niemal fruwałem ze szczęścia. Ale to wszystko z czasem stało się… normalne.

– Musisz się zatrzymać i powiedzieć: „Hej, jestem wdzięczny za to, co mam”.

Dokładnie, choć bardzo nie lubię słowa „wdzięczność”. Jest takie banalne. W zeszłym roku byłem w naprawdę fatalnym stanie i bardzo nie chciałem czuć wdzięczności. To było najgorsze. Nigdy nie chcę już znaleźć się w tym miejscu. Szukam czegoś pobocznego. I dużo myślę o sobie. Gdy leci się samolotem, stewardesa zawsze na początku mówi o tym, że w razie potrzeby rodzice najpierw muszą założyć maski z tlenem sobie, a potem dopiero pomóc dziecku, osobie obok. Czyli muszą najpierw zadbać o siebie. Uczę się więc w pierwszej kolejności myśleć o sobie, a dopiero potem o innych.

– Zaraz pojawią się tytuły: „Antek Sztaba, syn Doroty Szelągowskiej, jest egoistą”.

Tak, mogą jeszcze napisać: „Obrzydliwy egoista, matka załatwiła mu wszystko”.

[...]


Reklama

Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze magazynu VIVA!. W punktach sprzedaży w całej Polsce dostępny od czwartku, 30 stycznia 2025 roku.

VIVA 2/2025
Reklama
Reklama
Reklama