Reklama

Poznali się w pracy, na planie serialu. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Są razem 20 lat. Razem grają, prowadzą biznes, podróżują. W Beskidzie Niskim utworzyli wyjątkowe miejsce na glamping — to połączenie słów glamorous oraz camping. Nowy pomysł na życie im uniezależnić się od aktorstwa. "Nie jesteśmy zależni od tego, czy ktoś do nas zadzwoni z propozycją, czy nie. To miejsce bardzo dużo o nas mówi", mówią Leszek Lichota i Ilona Wrońska w szczerej rozmowie z Katarzyną Piątkowską.

Reklama

Leszek Lichota i Ilona Wrońska w wywiadzie VIVY!

To wyjazdy zainspirowały Was do stworzenia w Beskidzie Niskim glampingu?

Ilona: Od wielu lat szukaliśmy innego sposobu na życie.

Leszek: Miałem klub w Warszawie i burgerownię. Czuliśmy, że musimy się zabezpieczyć, by pewnego dnia nie obudzić się z niczym.

Ilona: Oprócz tego, że to jest nasze zabezpieczenie na przyszłość, jest to też nasza odskocznia.

Leszek: Nie zmieniło to naszego życia, ponieważ dalej mieszkamy pod Warszawą, pracujemy głównie w Warszawie, a ze spektaklami jeździmy po całej Polsce. Oczywiście jakąś część roku poświęcamy na dbanie, dopieszczanie i rozwijanie naszego Forrest Glamp i daje to nam wielką satysfakcję. Lubię ten moment kreatywności, gdy coś się buduje, a potem rozwija.

Ilona: Postawiliśmy na taki biznes, bo już nie chcieliśmy zadowalać innych. Chcieliśmy być szefami samych siebie. Chciałabym za kilka lat być w takim miejscu, żebym mogła sobie powiedzieć: „Gram, bo chcę, a nie dlatego, że muszę”.

Leszek: Glamping i tak już dał nam poczucie niezależności. Nie wszystko musimy brać. I nie jesteśmy zależni od tego, czy ktoś do nas zadzwoni z propozycją, czy nie. To miejsce bardzo dużo o nas mówi.

Ilona: Lechu był mózgiem wszystkiego. Rozplanował, jak mają być rozmieszczone namioty, jak ma wyglądać na zewnątrz. Wnętrzami zajmowałam się ja. Wszystko jednak robiliśmy w porozumieniu. Oddawaliśmy sobie pole, bo wiemy, które z nas w czym jest lepsze.

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Miejsce znaleźliście przypadkiem?

Ilona: Jaśliska zobaczyliśmy, gdy Lech kręcił tam „Boże Ciało”. Ono z nami zarezonowało. Ale oprócz miejsca ważni byli też ludzie, których tam spotkaliśmy.

Leszek: Którzy czują podobnie jak my.

Dobrze Was przyjęli?

Leszek: Jak to w Polsce. Niektórzy dobrze, niektórzy obojętnie.

Ilona: Pochodzę z małej miejscowości i rozumiem ludzi, którzy w takich wciąż mieszkają. Kiedy pojawia się ktoś obcy, a jeszcze z telewizji, mieszkańcy boją się, że zostaną zaburzone ich spokój i cisza. Wydaje mi się, że my się w to fajnie wkomponowaliśmy. Nie robimy szumu, z szacunkiem podchodzimy do życia tam i może dlatego zostaliśmy zaakceptowani.

Leszek: Znaleźliśmy tam przyjaciół.

Cały wywiad znajdziesz w nowym wydaniu magazynu VIVA!, który właśnie trafił do kiosków.

Reklama

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Dzieci Leszka Lichoty i Ilony Wrońskiej nie chodzą ze szkoły i uczą się w domu: „To zawsze są trudne decyzje”

Mateusz Stankiewicz/SameSame
Mateusz Stankiewicz/SameSame
Reklama
Reklama
Reklama