„Miałyśmy bardzo pod górkę”: Krystyna Czubówna z córką — wywiad na dwa głosy
Przypominamy szczerą i pełną emocji rozmowę
- JG
Jest lubianą dziennikarką, dla której praca od zawsze była pasją. By osiągnąć sukces bardzo ciężko pracowała... Równocześnie miała poczucie, że to nie kariera, a rodzina jest dla niej najważniejsza. Krystyna Czubówna stawała przed wieloma dylematami, by pogodzić różne porządki... Jak sobie radziła? W szczerej rozmowie opowiedziała o marzeniach, priorytetach i dylematach. Przypominamy pierwszą rozmowę z dziennikarką i jej córką, Agnieszką Barjasz. Wywiad ukazał się w magazynie VIVA! w marcu 2016 roku.
[Ostatnia aktualizacja tekstu: 3.08.2024]
Krystyna Czubówna i Agnieszka Barjasz wywiad VIVA!
O relacjach, trudnych czasach, zajętej matce i jej dziecku, które czasami było odpowiedzialne jak dorosły.
Krystyna Czubówna: „Uprawiałam zawód, który kochałam, który dawał mi spełnienie. Dla mnie to była służba, byłam dyspozycyjna 24 godziny na dobę. Bycie matką było dla mnie priorytetem, praca – drugą pasją i na trzecią nogę już nie było miejsca”.
Agnieszka Barjasz: „Cały czas jeszcze wierzę, że to da się zrobić. Może kosztem bycia gwiazdą”.
Polecamy także: Maria Pakulnis zaskoczyła przejmującym wyznaniem. „Dzieci krzyczały za mną Antychryst”
1 z 4
Krystyna Czubówna i jej córka Agnieszka Barjasz w pierwszym wspólnym wywiadzie. Bardzo szczerym i emocjonalnym.
2 z 4
Każdy rodzic chciałby mieć takie grzeczne dziecko! Krystyna Czubówna o swojej córce.
– Jakim dzieckiem była Agnieszka?
Krystyna Czubówna: Złotym, chodzącym aniołem. W każdej sytuacji była bardzo correct. To ja byłam bardziej takim Dylem Sowizdrzałem. Przebiegałam przez jezdnię w niedozwolonych miejscach, a moja córka spokojnie przechodziła po pasach.
Agnieszka: I zawsze przy zielonym świetle. Przypomniało mi się teraz, jak skandalicznie zachowywała się mama w kinie. Pamiętasz?
Krystyna: Nie skandalicznie, tylko spontanicznie! Głośno się śmiałam, lubiłam miejsca w pierwszym rzędzie na balkonie, bo mogłam wywalić nogi na barierkę.
Agnieszka: A ja umierałam ze strachu, że zaraz przyjdzie ktoś z obsługi i zrobi awanturę. I jeszcze najem się wstydu za zachowanie mamy.
Krystyna: Miałam tak strasznie serio życie, bardziej smutne niż wesołe, że musiałam gdzieś dawać upust swojej żywiołowej naturze. Aga sprowadzała mnie na ziemię. Pamiętam, że nie mogłam się doczekać, kiedy będzie trochę starsza. Tak mi brakowało wyjścia do kina na dorosłe filmy.
Agnieszka: Zdarzało ci się zabierać mnie wcześniej. Kilka razy musiałam ci powiedzieć, że przecież to nie jest film dla mnie (śmiech). No bo jeżeli mam lat dziewięć, to nie mogę iść na film od lat 14!
Krystyna: A ja na to: „Ale co ci zależy, wyglądasz na starszą, idziesz z matką, wpuszczą nas”. Aga często mówiła: „Kto jest matką w tym związku?!”. W życiu nie zapomnę pewnej sceny z naszego starego mieszkania na Ursynowie. Coś tam Adze tłumaczyłam, ustawiałam do pionu…
Agnieszka: Mnie, taką grzeczną, świętszą od wszystkich świętych…
Krystyna: Aga miała wtedy sześć lat, zadziera głowę, patrzy mi głęboko w oczy i poważnie mówi: „Mamo, czy ja ci za to płacę, że ty tyle do mnie mówisz?”. I w tym momencie wszystko mi opadło. Po chwili powiedziałam: „Dobrze, umawiamy się, że jeżeli twoje odzywki będą bardziej śmieszne niż bezczelne, to wina będzie ci darowana”.
Agnieszka: Podjęłam rękawicę. I czasem uprawiałyśmy bardzo zabawny ping-pong słowny. Ale też wiedziałam, że do pewnych granic.
Krystyna: Nie miałam lęku, że Aga zrobi coś nie tak. Była bardzo odpowiedzialna, samodzielna. Dojrzały, spolegliwy mały człowiek. Mogłam na niej polegać jak na Zawiszy.
Agnieszka: Mówiłyśmy, że jesteśmy drużyną i musimy sobie pomagać.
Polecamy także: „Mam taki etap w życiu, że znowu chciałabym uwierzyć w miłość”. Ania Dąbrowska o rozwodzie, związkach i miłości.
3 z 4
Agnieszka Barjasz wspomina ciężkie czasy, gdy jej matka pracowała w Panoramie i „była gwiazdą”. Miały problemy finansowe, Agnieszka musiała zmienić szkołę...
– Agnieszko, kiedy mama w latach 90. prowadziła telewizyjną „Panoramę”, to był bardzo trudny dla Ciebie czas. Zaczęły się kłopoty w szkole.
Krystyna Czubówna: Aga nawet mnie prosiła, żebym nie przychodziła na wywiadówki. Mówiła: „Przecież ja się nazywam inaczej i nikt nie musi wiedzieć, że ty jesteś moją mamą”.
Agnieszka: Ale to zawsze i tak wychodziło. Pamiętam te komentarze, śmiechy dzieci: „O, pani z telewizji”. Przypięli mi łatkę „córka gwiazdy”. Obrywało mi się i bardzo się przeciwko temu buntowałam.
– Był taki moment, że Agnieszka musiała zmienić szkołę.
Krystyna: To było w liceum. Aga miała fantastyczną wychowawczynię, ale dwóch nauczycieli strasznie ją tępiło.
Agnieszka: Na każdym kroku próbowali mi udowodnić, że jestem głupia, nic nie umiem, a wszystko, co mam, zawdzięczam znanej mamie.
Krystyna: Rozmawiałam z wychowawczynią, z panią psycholog. Obie uznały, że problem jest nie w domu, tylko w szkole. Zaczęłam szukać innej szkoły. I to było kolejne zderzenie czołowe, tylko w drugą stronę. Od nowej pani dyrektor dowiedziałam się, że ma w tym roku sporo młodych ludzi, którzy nie byli w stanie wytrzymać w innych liceach i że zbuduje z nich nową klasę. Cudowna kobieta. Uczyła Agnieszkę polskiego i filozofii. Dała jej wszystko to, czego ja nie zdążyłam.
Agnieszka: Pedagog, nauczyciel, przewodnik po życiu – pani Jolanta Kwaśniewska, ale to przypadkowa zbieżność imion i nazwisk z byłą panią prezydentową. Jest dla mnie do dzisiaj wielkim autorytetem.
– Czasem mogłaś pani dyrektor powiedzieć więcej niż mamie?
Agnieszka: Mama mnie zawsze stawiała do pionu swoimi hasłami w stylu: „Ale cóż to jest wobec kosmosu” (śmiech) albo: „Co ty mi tu narzekasz, lepiej pomyśl o biednych dzieciach w Afryce, one to dopiero mają problem”.
– Traktowałaś Agnieszkę jak w pełni dojrzałą osobę. A była tylko dzieckiem…
Krystyna: Dziś rozumiem, że musiało ją to wtedy bardzo boleć, jakbym lekceważyła jej problemy. A to nie tak. Miałyśmy bardzo pod górkę. Mimo że dużo pracowałam, to się nie przekładało na pełną kieszeń. Wiecznie borykałyśmy się z problemami finansowymi. Mieszkałyśmy w maleńkim mieszkanku, nie miałyśmy telefonu, ale byłam gwiazdą. Dzisiaj brzmi to nieprawdopodobnie. A to rzeczywistość zaledwie sprzed 20 lat. Decyzje podejmowałam jednoosobowo, sama zmagałam się ze światem i jego przeciwnościami. Aga zawsze była dla mnie bardziej partnerką niż dzieckiem. I w tym cały problem.
– Agnieszko, czułaś się niezrozumiana? Oddalałyście się od siebie?
Krystyna: Na pewno buntu na pokładzie nie było.
Agnieszka: Zawsze byłyśmy bardzo blisko. Jestem taką osobą, która sobie wszystko sama przetrawia, układa, tłumaczy. Nigdy nie myślałam, że jestem biedna, samotna, nieszczęśliwa, a moja mama „gwiazda” taka okropna (śmiech).
Polecamy także: „Istnieje inny wymiar niż tylko ciało”. Jak wypadek zmienił życie Doroty Choteckiej i Radosława Pazury?
4 z 4
A jaką matką jest córka Krystyny Czubówny, Agnieszka Barjasz?
– Agnieszka jest inną matką?
Krystyna Czubówna: Kompletnie. Dla mnie jest wzorcem matki. Dziewczynki są po prostu dziećmi, a ja przeginałam. Moja córka zawsze była dorosła. Była nie dzieckiem, tylko moją partnerką.
Agnieszka: Mój dom jest totalną kontrą do naszego. Bardzo pilnuję, żeby Zosia i Helenka mogły być dziećmi. Przy czym to nie jest tak, że czuję się nieszczęśliwa z powodu mojego dzieciństwa. Tylko wiem, czego mi zabrakło. Nie oczekuję od córek, że mają się zachowywać jak dorosły człowiek i przewidywać skutki różnych sytuacji. A przy tym dziewczynki nie są wolno puszczone. Świetnie się uczą, mają kręgosłup i wiedzą, jakich granic nie wolno przekraczać
Cały wywiad autorstwa Aliny Mrowińskiej z Krystyną Czubówną i jej córką - tylko w nowej świątecznej VIVIE!
Polecamy także: "Dziecko jest dla kobiety formą zmiany tożsamości". Ania Dąbrowska szczerze o macierzyństwie.