Konserwatorki zabytków – kobiety do zadań specjalnych
Jeśli kochasz sztukę, koniecznie musisz przeczytać ten wywiad!
Dzięki ich pracy bezcenne dzieła sztuki odzyskują dawny blask. Aby ratować zabytki, ofiarowują swój czas, zdrowie i relacje z najbliższymi. Mimo to swojej pracy nie zamieniłyby na żadną inną. O niezwykłej misji konserwatora sztuki opowiadają współpracujące z Instytutem POLONIKA dr hab. Joanna Czernichowska (konserwatorka malarstwa) oraz Anna Kudzia (konserwatorka rzeźby).
Instytut POLONIKA: Kim jest konserwator zabytków?
Anna Kudzia: Z definicji jest to osoba, której zadaniem jest dbanie o zabytki, zapobieganie ich niszczeniu, usuwanie uszkodzeń powstałych na przestrzeni lat oraz zabezpieczanie przed powstaniem kolejnych. Natomiast w praktyce konserwator – zwłaszcza na początku drogi zawodowej – jest równocześnie kierownikiem prac, kierowcą, przyjacielem dla wszystkich osób w swoim zespole oraz brygadzistą, który kupuje i przywozi materiały.
Joanna Czernichowska: Gdy myślimy o konserwatorze dzieł sztuki, zwykle mamy przed oczami panią siedzącą przy obrazie z małym pędzelkiem. Ale to jest ostatni etap konserwacji, który poprzedzają trudne, specjalistyczne prace techniczne, takie jak podklejanie tynków. Nie zapomnę, gdy jeden z gospodarzy budynku, w którym kierowałam pracami konserwatorskimi, zdziwił się, gdy zobaczył nas z pędzelkami w rękach. Kojarzył nas głównie z brudem, pyłem i roboczymi ogrodniczkami, więc nie spodziewał się, że te panie sklejające tynki nagle wyciągną malutkie pędzelki. Dlatego spytał zdziwiony – to wy w ogóle umiecie malować?!
Jakie specjalności panie wybrały i dlaczego?
JC: Zajmuję się konserwacją malarstwa, chociaż rzeźba także nie jest mi obca – jeszcze w trakcie studiów, poza harmonogramem obowiązkowych zajęć, próbowałam posiąść jej tajniki w pracowni profesora Adama Myjaka. Nie wszyscy wiedzą, że specjalizacja malarstwa to także konserwacja rzeźby drewnianej polichromowanej, tak więc rzeźba, czy też płaskorzeźba, są medium artystycznym również bliskie konserwatorom malarstwa i determinują umiejętność postrzegania bryły i jej istnienia w określonej przestrzeni.
AK: Specjalizacja konserwacja rzeźby była u mnie naturalną kontynuacją wcześniejszej edukacji artystycznej. W Liceum Plastycznym im. Antoniego Kenara w Zakopanem byłam w klasie o specjalizacji snycerstwo, a rodzice od małego dbali o mój rozwój artystyczny. Mój tata, który również był artystą, oprócz malarstwa i grafiki, zajmował się głównie rzeźbą, więc od początku dorastałam wokół tradycji rzeźbiarskich. Pierwsze obrazy prac twórczych, jakie mam w pamięci z dzieciństwa, to rzeźby Henry’ego Moore'a – nie pamiętam, czy była to wystawa, czy po prostu widziałam je w książkach – ale zapadły mi głęboko w pamięć i być może właśnie ten artysta jest moim „patronem” w pracy zawodowej.
Czym różni się Pań praca i czy zdarza się, że przy jednym obiekcie współpracują ze sobą konserwatorzy różnych specjalności?
AK: Praca konserwatorów malarstwa i rzeźby jest ze sobą bardzo powiązana – niezależnie od specjalizacji wspólnie ratujemy zabytki. Złożoność obiektów zabytkowych jest tak duża, że czasem spotykają się specjaliści różnych dziedzin, aby uratować jeden obiekt. W architekturze połączenie malarstwa ściennego i kamienia (np. w przypadku kościołów), jest bardzo częste, więc pracujemy z konserwatorami malarstwa nieustannie. W ostatnich latach w trakcie konserwacji elewacji kolegiaty pw. Świętej Trójcy w Ołyce na Ukrainie zajmowaliśmy się rzeźbami kamiennymi polichromowanymi, więc konieczne byłe konsultacje z konserwatorami malarstwa, a w fazie końcowej – udział w pracach konserwatora malarstwa. Nie wyobrażam sobie również, abym przy pisaniu programów konserwatorskich, robieniu projektów czy badań nie współpracowała z konserwatorem malarstwa i nie wspierała się jego wiedzą.
JC: W ramach naszej dziedziny współpracują konserwatorzy różnych specjalizacji, co dotyczy nie tylko konserwatorów malarstwa oraz rzeźby kamiennej i elementów architektury, lecz także konserwatorów książki, grafiki i skóry zabytkowej, szkła, ceramiki i metalu czy tkanin. Bardzo ciekawym przykładem takiej współpracy interdyscyplinarnej jest obecnie realizowany przeze mnie projekt konserwacji mozaiki według projektów Józefa Mehoffera w katedrze ormiańskiej we Lwowie. We wszystkich wymienionych tutaj specjalizacjach konserwatorskich są stosowane różne analizy, metody i środki rozwiązań konserwatorskich, które w ramach jednego projektu trzeba pogodzić i znaleźć optymalne dla zabytku rozwiązanie.
Jak zrodził się w Paniach pomysł, aby wybrać właśnie ten zawód?
JC: Mój dziadek malował amatorsko, więc od najmłodszych lat miałam kontakt ze sztuką. Miałam też okazję obserwować pracę konserwatorek w pracowni konserwacji malarstwa oraz oglądać obrazy w bardzo złym stanie zachowania. Poczułam wtedy pragnienie ratowania dzieł sztuki – myślę, że można to nazwać powołaniem, które w tym zawodzie jest nieodzowne. Właśnie to skłoniło mnie do wyboru tego zawodu.
AK: Od zawsze wiedziałam, że moja przyszłość będzie związana ze sztuką. Lubiłam tworzyć, ale bardzo ważne było dla mnie również czytanie, uczenie się i poszerzanie wiedzy. Wiedziałam, że kierunek stricte artystyczny nie będzie mnie w pełni satysfakcjonował. Dlatego wybrałam konserwację, gdzie obok prac artystycznych równie ważne jest posiadanie wiedzy technicznej, historycznej i z obszarów historii sztuki. Równocześnie wiedziałam, że zawód konserwatora wiąże się z podróżowaniem do miejsc, które nie są łatwo dostępne i być może moje zamiłowanie do podróży i chęć przygody również pchnęła mnie w tym kierunku. Śmieję się, że za dużo naoglądałam się filmów typu „Indiana Jones” i obraz podróżującej, odkrywającej nieznane miejsca pani archeolog w białej koszuli i kapeluszu mocno utkwił mi w głowie. Teraz rzeczywiście mam możliwość docierania do miejsc, do których większość osób nie ma dostępu, takich jak krypty, kopuły czy sklepienia – cały czas jest to dla mnie niezwykle ekscytujące. Myślę, że każdy konserwator z pasją czuje przyspieszone bicie serca, gdy wchodzi na rusztowanie i po raz pierwszy z bliska widzi dzieła sztuki, które dotychczas oglądał tylko z daleka.
Czy pracują Panie głównie w Polsce czy za granicą? Jakimi zabytkami się Panie zajmują?
JC: Pracuję zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Część z prac realizuję na Ukrainie, np. we Lwowie, gdzie prowadziłam konserwację i restaurację malowideł ściennych Jana Henryka Rosena w katedrze ormiańskiej. Pracowałam również w Rydze przy konserwacji malowideł w dawnym budynku politechniki. Czasami opieki konserwatorskiej wymagają obiekty polskiego dziedzictwa kulturowego znajdujące się w zupełnie odległych, egzotycznych miejscach, np. w Indiach, gdzie pracowałam przy restauracji obrazów Stefana Norblina malowanych dla maharadży Lakhdhirjia Waghdjia do jego niezwykłej rezydencji w stylu art déco w Morvi. Chcę podkreślić, że polscy konserwatorzy są bardzo cenieni na całym świecie i często blisko współpracują np. z archeologami. Wystarczy wspomnieć międzynarodowe misje w Libanie, Egipcie, Iraku, Izraelu, czy też w Ameryce Południowej.
AK: Moja praca toczy się głównie za wschodnią granicą, co często wzbudza duże zdziwienie wśród rozmówców. Od pierwszego roku studiów wyjeżdżałam na praktyki studenckie prowadzone przez mojego profesora i promotora prof. Janusza Smazę i już wtedy, mając do czynienia z najwyższej klasy zabytkami, wiedziałam, że będę wracać na Wschód. W Polsce pracowałam również przy takich cennych zabytkach, jak elewacja Zamku Królewskiego w Warszawie, Hala Mirowska w Warszawie, Brama Wyżynna w Gdańsku i innych. Każdy konserwator prędzej czy później znajduje własną specjalizację w konserwacji, którą zajmuje się dłużej. Dzięki ogromnemu zaufaniu, jakim zostałam obdarzona przez prof. Janusza Smazę, który na kresach ratuje zabytki od 30 lat, mogłam od razu po studiach uczestniczyć pod jego kierunkiem w niezwykłych projektach, m.in. w katedrze łacińskiej we Lwowie czy w podominikańskim kościele św. Mikołaja w Kamieńcu Podolskim na Ukrainie. Następnie przyszły samodzielne projekty konserwatorskie we współpracy z Fundacją Dziedzictwa Kulturowego, projekty finansowane przez MKiDN czy Instytut POLONIKA – np. konserwacja i restauracja szesnastowiecznej kolumny Sykstów we Lwowie czy projekt konserwacji sześciu kamiennych rzeźb z ogrodzenia katedry łacińskiej we Lwowie. Do tego ostatniego projektu mam stosunek szczególnie sentymentalny, ponieważ konserwacja jednej z tych figur była moją pracą dyplomową.
Na zachodzie nie miałam jeszcze okazji prowadzić prac konserwatorskich, ale ogromną przygodą był dla mnie wyjazd do Peru z prof. Jackiem Martusewiczem do dominikańskiego klasztoru w Limie. Prowadziliśmy tam projekt badawczo-konserwatorski płytek aluhejos. To był mój pierwszy wyjazd tak daleko za ocean, niezwykła przygoda i niezwykłe doświadczenie konserwatorskie – mam nadzieję, że jeszcze niejeden taki projekt przede mną.
Dlaczego właśnie na Ukrainie polscy konserwatorzy dzieł sztuki są tak aktywni?
JC: Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że na Ukrainie można znaleźć wiele obiektów polskiego dziedzictwa kulturowego o wyjątkowej randze artystycznej i historycznej, ale duża część z nich przez lata ulegała zniszczeniu. Właśnie dlatego działania prowadzone na Ukrainie wymagają największych nakładów pracy i środków finansowych. Z uwagi na trudną sytuację społeczno-polityczno-ekonomiczną w tym kraju znajdującymi się tam zabytkami wspólnego dziedzictwa kulturowego Polski i Ukrainy w dużej mierze opiekują się polscy konserwatorzy.
Kto zatrudnia konserwatorów dzieł sztuki za granicą?
JC: Od połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku ochrona polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą leży w gestii Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Senatu RP. Dwa lata temu została powołana do tego celu wyspecjalizowana instytucja – Instytut POLONIKA, który na początku swojego funkcjonowania włączył się w wiele projektów prowadzonych i nadzorowanych w ubiegłych latach przez MKiDN, ale podjął również zupełnie nowe prace. Polskie dziedzictwo kulturowe za granicą wymaga działania strategicznego, zaplanowanego na wiele kolejnych etapów przy współpracy ekspertów i specjalistów z różnych dziedzin, m.in. z konserwatorami sztuki specjalizującymi się w konserwacji kamienia, malarstwa, drewna, metali itp.
W jaki sposób przygotowują się Panie do realizacji projektów?
AK: Nie zawsze od razu znamy odpowiedź na pytanie, jak dany zabytek powinien wyglądać po zakończeniu prac. Wymaga to przeprowadzenia wielu specjalistycznych badań w laboratorium, dzięki czemu możemy zobaczyć warstwy obiektu i to, jak on się zmieniał na przestrzeni lat. Równocześnie konieczna jest też praca naukowa, weryfikacja źródeł, archiwów i współpraca z historykami sztuki. Można powiedzieć, że jest to rodzaj pracy detektywistycznej, która dla mnie jest jeszcze ciekawsza niż praca fizyczna przy obiekcie. Wszystko to składa się na naprawdę długi proces i dopóki nie dotknie się obiektu i nie zacznie się z nim pracować, to niczego nie można być pewnym na sto procent.
JC: Często praca przy jednym obiekcie (np. kościele) trwa wiele lat. Konserwowane są po kolei znajdujące się tam malowidła i elementy architektoniczne, co wymaga czasu, ale duża część naszej pracy polega również na czekaniu. Zwykle przed konserwacją estetyczną prowadzimy konserwację techniczną polegającą m.in. na osuszaniu i podklejaniu tynków czy odsalaniu powierzchni, a potem czekamy na wyschnięcie materiałów i na efekt działania preparatów. Dlatego cierpliwość jest bardzo ważna w tym zawodzie.
Czy pracują Panie nad jednym projektem, czy nad kilkoma równocześnie?
AK: W sezonie prowadzę prace wraz z moim zespołem zazwyczaj przy kilku obiektach, niestety w różnych miejscowościach, co często bywa bardzo trudne. Zazwyczaj nasze prace są związane z procesami technologicznymi w konserwacji. Jeśli oczyścimy jakąś rzeźbę, a następnie poddajemy ją zabiegowi wzmacniania, to przez kilka tygodni musimy czekać na rezultat tych zabiegów i w tym czasie możemy zająć się innymi obiektami. Są jednak prace, które wymagają stałej obecności zespołu konserwatorów. Przy konserwacji zabytków konieczna jest regularność, konsekwencja, cierpliwość i stosowanie się do zasad oraz wiedzy, którą zdobywa się przez wiele lat studiów. Praca przy kilku obiektach równocześnie jest trudna i wymaga czasem wyjątkowego skupienia i podzielności uwagi. Czasami marzę o umiejętności rozdwojenia się lub telepatii, ale w takich chwilach najważniejszym wsparciem jest mój zespół konserwatorów i artystów, z którymi pracuję od kilku lat, z którymi się przyjaźnię i bez których nie mogłabym prowadzić tylu projektów jednocześnie.
Jakie są największe konserwatorskie wyzwania?
JC: Praca na wysokości, na rusztowaniu, jest dla niektórych osób ogromnym utrudnieniem. Obecnie rusztowania są porządne, ale niestety dawniej zdarzało się, że konserwator spadł z rusztowania. Przy pracy staramy się zachowywać przepisy BHP, nosić kaski i odpowiednie obuwie, chociaż często jest to trudne do zrealizowania lub wręcz niemożliwe. W upale, w pomieszczeniach bez wentylacji, na wysokościach pod samym sufitem i w oparach chemikaliów trudno jest zachowywać takie środki bezpieczeństwa jak np. maski, które dodatkowo ograniczają dopływ powietrza.
AK: Nie będę ukrywać, że jako młoda kobieta muszę włożyć zdecydowanie więcej trudu w to, żeby zostać usłyszaną. W naszym zawodzie bardzo liczy się też doświadczenie, którego nabiera się w miarę pracy przy kolejnych zabytkach. Praktycznie każdy z nich potrafi nas zaskoczyć. Mimo że jako konserwatorzy kamienia mamy dużą wiedzę na temat tego, jakich technik i preparatów należy użyć w danej sytuacji, przy każdym obiekcie spotykamy się z zupełnie nowymi problemami, które musimy rozwiązywać na bieżąco.
Z jakiego prowadzonego przez siebie poza granicami kraju projektu są Panie najbardziej dumne?
JC: Miejscem, które wymagało wielu lat pracy – również dyplomatycznej – szanowania naszego partnera, czyli gospodarza świątyni, i zdobycia jego zaufania, była katedra ormiańska we Lwowie. Początki pracy nie były najłatwiejsze i dopiero po kilku latach naszej obecności lody zostały przełamane i w tej chwili mamy bardzo dobry kontakt z gospodarzami świątyni. Innym wyjątkowym dla mnie projektem była konserwacja obrazów Stefana Norblina w Indiach, która stanowiła ogromne wyzwanie – również logistyczne ze względu na konieczność organizacji materiałów i sprzętu konserwatorskiego w specyficznych warunkach. Na szczęście cały zespół poradził sobie znakomicie!
AK: Jednym z najważniejszych dla mnie projektów jest konserwacja rzeźb wokół katedry łacińskiej we Lwowie, gdyż od nich rozpoczęła się moja ścieżka zawodowa. Innym ważnym projektem jest konserwacja rzeźb i płaskorzeźb na elewacji kolegiaty w Ołyce, będąca nie tylko wyzwaniem konserwatorskim, lecz także niezwykłym czasem dla mnie i mojego zespołu. Muszę jeszcze wspomnieć o kościele św. Mikołaja (zwanym perłą Podola) znajdującym się w Kamieńcu Podolskim, który zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. Wzajemne przenikanie się kultur i tradycji w tym mieście odzwierciedla się do dzisiaj w jego architekturze – katedra w Kamieńcu to jedyny kościół katolicki, do którego dostawiony jest minaret, a w kościele św. Mikołaja znajduje się minbar ‒ ambona z czasów tureckiej okupacji Podola. Ukraina ma to do siebie, że potrafi zaskoczyć niezwykłymi zabytkami w miejscach, w których nikt by się tego nie spodziewał. Dlatego warto pukać do drzwi zabytków – nawet tych zamkniętych – gdyż znajdujące się za nimi skarby kultury zostają w pamięci na długi czas.
Jakie sytuacje szczególnie zapadły Paniom w pamięć?
AK: Gdy w zeszłym roku prowadziliśmy konserwację fasady kolegiaty w Ołyce, pod koniec sezonu prac konserwatorskich był już mróz. Na rusztowaniu leżał śnieg, dlatego przy każdej z rzeźb, przy której pracowaliśmy, zbudowaliśmy domki z folii termoizolacyjnej, dzięki temu przy minusowej temperaturze mogliśmy pracować w krótkich rękawkach i obserwować spadające płatki śniegu. Był to niezwykły projekt, niejako test własnej wytrzymałości, bo spędzaliśmy na rusztowaniu całe dnie. Mimo ogromnego obciążenia fizycznego wspominam ten czas bardzo dobrze.
Jakie cechy i umiejętności powinien posiadać i kształcić w sobie kandydat do wykonywania zawodu konserwatora?
JC: Myślę, że w tym zawodzie najważniejsza jest wytrzymałość i cierpliwość. Być może dlatego wśród konserwatorów przeważają kobiety, u których częściej spotyka się te cechy. Jako wykładowca na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie dostrzegam to już u swoich studentów, ale myślę, że moi koledzy z innych uczelni zgodziliby się ze mną w tej kwestii.
Już samo dostanie się na studia konserwacji zabytków dla wielu osób może być wyzwaniem, gdyż w Polsce są tylko trzy uczelnie kształcące takich specjalistów – w Warszawie, Krakowie i Toruniu. Studia są bardzo trudne, absorbujące, poprzedzone egzaminami wstępnymi z malarstwa, rysunku i rzeźby, aby sprawdzić predyspozycje przyszłego studenta do wykonywania tego zawodu. Pięć lat studiów, nie licząc pracy magisterskiej, to zaliczenie ponad 7 tysięcy godzin wykładów i ćwiczeń! Zajęcia wymagają zdobycia ogromnej wiedzy oraz wielu umiejętności potrzebnych w życiu zawodowym.
Jak na przestrzeni lat zmieniło się postrzeganie pracy konserwatora?
JC: Od ponad 30 lat obserwuję spadek prestiżu zawodu konserwatora. Być może wynika to ze zmiany ludzkiej mentalności i szybszego tempa życia. Ludzie chcą mieć wszystko szybko i natychmiast, a konserwacja dzieł sztuki wymaga czasu.
Zawód konserwatora łączy wiele dziedzin wiedzy, zarówno czysto technicznych, z pogranicza inżynierii i nauk chemicznych, jak i umiejętności artystyczne. Niestety, często rezygnuje się z doradztwa konserwatora tam, gdzie powinien on być niezbędny. Dla gospodarza obiektu, który wymaga konserwacji, często łatwiej i szybciej jest sięgnąć po dostępną na rynku farbę, której użycie może wyrządzić zabytkom wiele szkód. Jest to ogromna strata w materii historycznej, której już nie da się odzyskać.
Co jest dla Pań ważne w wykonywanym przez Panie zawodzie?
AK: Dla mnie jest to nie tylko praca, lecz przede wszystkim pasja. Nie wychodzę z pracy o godz. 17 i nie zostawiam jej za sobą. Nie mam tradycyjnie pojmowanej stabilizacji, wolnych weekendów i urlopu w lipcu. Wieczorami, po zakończeniu pracy fizycznej, dodatkowo czytam i analizuję źródła, organizuję pracę na kolejny dzień, a nocą śnią mi się realizowane projekty.
Mimo to uważam, że praca konserwatora zabytków jest warta poświęceń i mimo trudności nie zamieniłabym jej na żadną inną. Jest to rodzaj misji, dlatego osoba, która tego nie zrozumie i będzie traktowała konserwację zabytków wyłącznie jako źródło utrzymania, nigdy się w tym zawodzie nie spełni. Bardzo ważne jest dla mnie to, że uczestniczę w ratowaniu dziedzictwa kulturowego i między innymi dzięki mojej pracy pozostanie ono dla potomnych. Dlatego wkładam w swoją pracę całe serce, aby to dziedzictwo jak najdłużej przetrwało.
Czy korzystają Panie z wiedzy konserwatorskiej w codziennym życiu? Czy mogą Panie udzielić praktycznych rad czytelniczkom "VIVY"?
JC: Oczywiście, ale często konsultuję się z kolegami specjalizującymi się w danym typie obiektów. Znowu odwołam się do medycyny: bywa, że zabytki i dzieła sztuki „chorują”. W takim przypadku należy udać się do specjalisty, a nie szukać remedium w internecie, gdzie można znaleźć np. bardzo niebezpieczne porady dotyczące oczyszczania. Ocet nadaje się do czyszczenia kafelków kupionych pół roku temu, a antybakteryjne właściwości czosnku są bardzo ekologiczne, ale proszę nie próbować ich zastosować w stosunku do zabytków i dzieł sztuki! Zawsze trzeba skontaktować się ze specjalistą, który postawi diagnozę i doradzi sposób postępowania przy konkretnym obiekcie. Wszelkie ogólne zalecenia dotyczące np. usuwania kurzu – miękkimi, antystatycznymi miotełkami, lub ściereczkami – mogą spowodować ogromne straty, jeżeli zastosujemy je w stosunku do przedmiotów, których warstwy malarskie nie mają dostatecznej przyczepności do podłoża.
Skoro nawet własną skórę oczyszczamy w specjalistycznym gabinecie, to zabytek, dzieło sztuki, historyczny obiekt kultury materialnej zasługuje na co najmniej podobne traktowanie.
AK: Przede wszystkim ogromnie cieszy mnie, że coraz większa liczba osób – znajomych i ich znajomych – prosi o poradę, jak dbać o zabytkowe elementy w domu, ponieważ oznacza to, że rośnie świadomość dotycząca ratowania zabytków. Bardzo często podczas pracy konserwatorskiej sięgamy do źródeł fotograficznych, dlatego tak ważna jest archiwizacja dzieł sztuki. Pamiętajmy o fotografowaniu znajdujących się w naszych domach zabytkowych obiektów, zbierajmy i archiwizujmy rodzinne dokumenty, szczególnie jeśli niosą za sobą ważne czy ciekawe historie rodzinne!
Materiał powstał z udziałem Instytutu POLONIKA.