Reklama

Jedna z najoryginalniejszych wokalistek młodego pokolenia Mary Komasa tworzenie ma we krwi. Pochodzi z artystycznej rodziny. Siedem lat temu wyszła za Antoniego – też muzyka. „Pobraliśmy się, gdy miałam 23 lata i staramy się być razem na przekór współczesnemu światu, który tak szybko się zmienia” - powiedziała w wywiadzie do najnowszej VIVY!. Romanowi Praszyńskiemu zdradziła też jak się poznali, kto rządzi w ich związku i dlaczego Antoni po ślubie... przybrał jej nazwisko.

Reklama

– Dlaczego ślub tak wcześnie?

Mary Komasa: Po prostu bardzo się zakochałam. Doszłam do wniosku, że to facet, z którym chcę spędzić resztę mojego życia. Skoro miałam poczucie, że to jest ten mężczyzna i tak siebie rozumiemy, nie ma na co czekać. Trzeba się w to rzucić.

– Jak się poznaliście?

Mary Komasa: Znałam Antka od wielu lat, nasi rodzice współpracowali ze sobą. Znałam muzykę Antka, zawsze wiedziałam, że jest bardzo zdolny. Był pierwszą osobą, do której wysłałam piosenki. Chciałam usłyszeć, co myśli.

– Oczywiście spodobały się?

Mary Komasa: Pierwszy komentarz był taki, że powinnam zainwestować w lepszy mikrofon. Bo nagrywałam wokal na telefonie komórkowym. Więc ja się wkurzyłam i odpisałam: „Przesłuchaj jeszcze raz, bo taki był zamysł”. To zmieniło sytuację. Zrozumiał, o co mi chodzi. Zaczęliśmy współpracować.

– Współpracować? Po miesiącu się oświadczył!

Mary Komasa: Miesiąc to i tak było długo. Jak miłość wybucha, wszystko tak intensywnie się dzieje, dzień się miesza z nocą. Nie ma snu. Tworzyliśmy wtedy strasznie dużo. Cały czas komponowaliśmy, byliśmy w wirze. Było bardzo pięknie. Niektórzy mówią, że może tata Antka, Piotr Łazarkiewicz, napisał ten scenariusz w chmurach. Połączyła nas muzyka, wspólna pasja. Zawsze marzyłam o takim związku, patrząc na związek moich rodziców. Fascynowały mnie ich późne rozmowy, gdy wracali z kina, z teatru. My w rodzinie bardzo intensywnie dyskutujemy. Nawet teraz, kiedy mój brat mieszka w Wiedniu, ja w Berlinie, moja siostra przeprowadziła się do Pragi i studiuje w słynnej DAMU. Spotykamy się wirtualnie. Każdy opowiada, na jakim właśnie był filmie, jaką widział wystawę. My tym żyjemy.

East News

Mąż Mary, Antoni Komasa-Łazarkiewicz.

– Jak się nazywa Twój mąż?

Mary Komasa: Antoni Komasa-Łazarkiewicz. Tak samo jak ja.

– Oryginalnie.

Mary Komasa: Parytet. Antek stwierdził, że skoro ja biorę sobie jego nazwisko, to on też weźmie moje. Czuję się z tym bardzo dobrze. Myślę, że on też. Dlaczego nie? Jest częścią rodziny.

– Oboje jesteście artystami, a kto pierze i sprząta w domu?

Mary Komasa: Wspólnie. Nigdy nie było na ten temat dyskusji. Gdy ja pracuję, Antek to robi. Gdy on jest zajęty, wtedy ja.

Małżeńskie kłótnie i wspólne trasy koncertowe

– A o co się kłócicie?

Mary Komasa: O sztukę. Tam się wyżywamy. Gdy Antek pracuje, ja zawsze siedzę obok. Czuwam nad każdą nutą, uczestniczę w każdym jego nagraniu, zgraniu muzyki filmowej. Wszystkie jego utwory przechodzą przez moje ręce.

– Dlaczego?

Mary Komasa: Ufamy sobie. Mamy podobny gust. On wie, że jestem pierwszym sitem. I rzeczywiście liczy się z moim zdaniem. A ja z jego. Chodzimy na te same koncerty, kochamy tych samych reżyserów. Oczywiście czasem się różnimy. Wtedy rodzą się spory.

– Jeździ z Tobą w trasy?

Mary Komasa: Antek gra w moim zespole. Dla niego to nowe doświadczenie. W studio, kiedy nagrywa muzykę filmową, jest wielkim panem kompozytorem. Ma wielką orkiestrę, dyrygentów, pracuje z reżyserami. U mnie natomiast zajmuje miejsce z tyłu i znosi to z wielką klasą. Gra na syntezatorach, mandolinie, nosi nawet sprzęt. Podziwiam go za to. Właśnie przygotowujemy się do trasy jesiennej „Come Tour”, odwiedzimy sporo miast. W niektórych nas jeszcze nie było. Już się nie mogę doczekać, gdy wyjdę na scenę do polskiej publiczności! Moi fani będą mieli okazję usłyszeć mnie na scenie z moim mężem i zespołem.

– Jesteś liderką. Mąż słucha się Ciebie?

Mary Komasa: Bardzo. I mimo że jest między nami sześć lat różnicy, jest otwarty na moje propozycje. Jesteśmy ciągle w rozjazdach. Lubię obserwować, jak zżywa się mój zespół. Sami mężczyźni. Dużą ilość czasu spędzamy w busie. Przesiąkamy sobą.

Polecamy też: Mary Komasa do Berlina przeprowadziła się za miłością i została 7 lat. Jakie miejsca poleca?

Cały wywiad z Mary Komasą w najnowszej VIVIE!. Od 22 września w kioskach.

Reklama

Marcin Kempski/I Like Photo

Reklama
Reklama
Reklama