Reklama

Leszek Możdżer świętuje 51. urodziny! Wybitny jazzman, wirtuoz pianina, kompozytor, producent muzyczny, twórca muzyki filmowej. Wysoko w rankingach najlepiej ubranych. Katarzynie Piątkowskiej w 2017 roku zdradził, co jest w stanie poświęcić dla muzyki i czy marzy o luksusowej rezydencji i samochodzie. Kim jest Leszek Możdżer? Co wiemy o jego życiu prywatnym?

Reklama

Leszek Możdżer: wiek, wzrost, działalność artystyczna, nagrody

Przyszedł na świat 23 marca 1971 roku w Gdańsku. Ma około 182 cm wzrostu. Grę na fortepianie, za namową rodziców, rozpoczął w wieku pięciu lat. W latach 90. ukończył Akademię Muzyczną w Gdańsku i wtedy rozpoczęła się jego błyskotliwa kariera. Lista osiągnięć i nagród Leszka Możdżera jest naprawdę imponująca: to m.in. laureat nagrody Ad Astra przyznawanej przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, „Fryderyka”, czyli nagrody polskiego przemysłu fonograficznego oraz Paszportu „Polityki”. Jego talent dostrzeżono także w wielu branżowych plebiscytach i konkursach muzycznych, w tym m.in.: czasopisma Jazz Forum, Jazz Juniors, Jazz Melomani i Jazzowe Oskary.

Działalność rozpoczął w zespole klarnecisty Emila Kowalskiego, później związał się z grupą muzyczną Miłość. Współpracował z uznanymi na świecie kompozytorami: Janem A.P. Kaczmarkiem (laureatem Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel”) oraz Zbigniewem Preisnerem (m.in. „Trzy kolory” - trylogia Krzysztofa Kieślowskiego, „Podwójne życie Weroniki”, „Kiedy mężczyzna kocha kobietę). Jest członkiem międzynarodowego tria jazzowego, wraz ze szwedzkim kontrabasistą Larsem Danielssonem oraz perkusistą z Izraela, Zoharem Fresco. Łącznie, solo bądź biorąc udział w różnych projektach, nagrał ponad 80 płyt. Jego koncerty cieszą się uznaniem na całym świecie. Z powodzeniem występuje m.in. w Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Argentynie czy Kanadzie.

Na koncie ma również współpracę ze znakomitymi jazzmanami oraz artystami reprezentującymi zupełnie różne gatunki muzyczne, w tym z Marcusem Millerem, Michałem Urbaniakiem, Tomaszem Stańką, Kazikiem Staszewskim, Anną Marią Jopek, Patem Metheny, Januszem Radkiem, Tymonem Tymańskim, Wojciechem Pilichowskim, Myslovitz czy Behemothem.

Leszek Możdżer miał ostatnio powody do radości na festiwalu w Gdyni. Został nagrodzony za muzykę do filmu „Ikar. Legenda Mietka Kosza”.

Leszek Możdżer: plotki o romansie z Patrycją Markowską

W 2016 roku media obiegły czułe zdjęcia Leszka Możdżera i Patrycji Markowskiej, wykonane na peronie w Sopocie. Posądzano ich o romans. Menadżerka piosenkarki zapewniała, że są jedynie serdecznymi przyjaciółmi i uwielbiają okazywać sobie czułość. W 2017 roku głos w sprawie zabrała również sama artystka. Stanowczo zdementowała te rewelacje.

„Ja wszystkich przytulam, całuję, jestem spontaniczna. I nie chcę tego zmieniać. W tym zawodzie musimy się uczyć dystansu do informacji. Jestem osobą otwartą. Jakiś czas temu, jadąc na koncert, zatrzymaliśmy się w polu, włączyliśmy głośno muzykę i ja z kierowcą tańczyłam na polnej drodze. Gdyby ktoś nam wtedy pstryknął zdjęcie, wrzucił do internetu i podpisał: „Markowska ma nowego kochanka”, to by były dużo gorsze zdjęcia, niż te z Leszkiem. Bo Leszek po prostu odprowadzał mnie na dworzec, jak nagrywałam wokale u Grzesia w studiu”, wyjaśniła na łamach „Grazii” Patrycja Markowska.

Leszek Możdżer: życie prywatne, rodzina, córka

O jego życiu prywatnym wiadomo niewiele. Stroni od skandali i błysku fleszy. W sieci próżno szukać informacji na temat partnerek Leszka Możdżera i jego związków. Nie wiadomo również czy ma dzieci. Z dostępnych informacji wynika, że Leszek Możdżer ma siostrę Jadwigę, która jest tancerką.

Leszek Możdżer: Instagram, Facebook

Rąbka tajemnicy na temat swojego życia zawodowego i prywatnego Leszek Możdżer uchyla poprzez media społecznościowe. Posiada konto na Instagramie, które nosi nazwę leszekmozdzerofficial, a także na Facebooku.

CZYTAJ TAKŻE: Prowadził Wideotekę dorosłego człowieka, dziś obchodzi urodziny. Tak żyje Krzysztof Szewczyk

Leszek Możdżer: wywiad o muzyce, modzie, siłowni i domu

Poniżej przypominamy wywiad Leszka Możdżera, który Katarzyna Piątkowska przeprowadziła dla magazynu VIVA! Moda jesienią 2017 roku.

Katarzyna Piątkowska: Muzykę komponujesz na komputerze, świetnie bawisz się na imprezach i chodzisz na siłownię. To rujnuje mój obraz Ciebie jako artysty, dla którego muzyka jest najważniejsza.

Leszek Możdżer: Czyli takiego, który jest nudny i tylko się modli? (śmiech). Mi też jest trudno wyobrazić sobie siebie na siłowni, dlatego wstawiłem siłownię do pomieszczenia, gdzie sypiam. Ale bardzo rzadko bywam na siłowni, bo bardzo rzadko sypiam w domu. Większość czasu spędzam w trasie.

Niepotrzebnie zagraciłeś sobie sypialnię.

Trzymam w niej jeszcze trzy okna, które chciałem wstawić w dachu, ale mi urząd nie pozwolił, bo jak wiadomo, urzędy nie są po to, żeby ludziom na różne rzeczy pozwalały.

Kto nie pozwolił Ci wystawić opery „Immanuel Kant” w Warszawskiej Operze Kameralnej?

Już nie pamiętam, kto to był. Bóg prawdopodobnie. I jeszcze stalkerka mi tę operę przeklęła.

Nie wiedziałam, że masz stalkerkę. Dlatego musiałeś numer telefonu zmienić?

Zdarza się raz na jakiś czas, że pojawia się osoba, która uruchamia program ścigania człowieka.

Czego od Ciebie chciała?

Energii. Jedni uzupełniają nas energetycznie, inni nam tę energię zabierają.

Może ona się w Tobie zakochała?

Po tym, co od niej dostawałem, nie nazwałbym tego miłością. Wysyłała mi różne obelgi. Zapewne z powodu wewnętrznego cierpienia.

Zabrzmiało, jakbyś był wyrozumiały…

To jest po prostu próba sił. Ale staram się, choć bywa trudno. Jak mam fizycznie zmęczone ciało po podróży, bo od dawna jestem w trasie, to dużo pracy muszę włożyć w to, żeby negatywne emocje utrzymać pod pełną kontrolą.

Jest więc duża szansa, że się na mnie zdenerwujesz.

Olbrzymia, bo jestem właśnie w środku trasy, wziąłem dzisiaj udział w sesji zdjęciowej i zagrałem koncert. Dzisiaj wyraźnie odczułem bardzo duże wyczerpanie. Przez jakiś czas byłem zafascynowany naukami Wschodu. Tam trafiłem na sugestie, żeby koncentrować się na wszystkich odczuciach, które wychodzą z ciała fizycznego. Dlatego zacząłem grać boso. Wiem, że ludzie, którzy twierdzą, że chodzenie boso ma funkcje terapeutyczne, są uważani za wariatów. A moim zdaniem bioelektryka jest kluczem do zrozumienia swojego ciała.

Teraz rozumiesz swoje ciało?

W bardzo niewielkim stopniu. Myślę, że będę się rozwijał w swoim tempie. Pomogła mi książka Davida Hawkinsa „Technika uwalniania”. To był taki błysk, który mi uzmysłowił ogólną zasadę kontaktowania się z własnym ciałem. Okazuje się, że każda emocja jest ładunkiem bioelektrycznym. A te emocje, których nie chcemy czuć, musimy wepchnąć z powrotem w organizm. I tym sposobem tworzy się pancerz mięśniowy.

Blokujesz emocje?

Staram się wszystkie dopuszczać. Najtrudniejszą do dopuszczenia do świadomości jest strach. I na tym opiera się cały system, w którym żyjemy. Z jednej strony propaganda strachu i przemysł plotkarski obniżają ci wibracje, a z drugiej strony darmowa pornografia powoduje, że całą bioelektrykę ciała zaczynasz wyrzucać w formie energii seksualnej. Przestajesz wtedy używać ładunków bioelektrycznych do twórczości, samorozwoju i samoleczenia.

To jak jest u Ciebie?

Coraz lepiej. Jestem coraz zdrowszy i coraz bardziej twórczy (śmiech).

Za chwilę, w końcu, będzie miała premierę opera...

Wydaję też płytę z Holland Baroque i czuję, że to jest moja pierwsza płyta.

Przecież nie jest.

To jest moja pierwsza w pełni samodzielnie zrealizowana płyta, pod którą naprawdę mogę się podpisać. Udało mi się połączyć muzykę jazzową z klasyczną. Całe życie o tym marzyłem i nawet się nie zorientowałem, kiedy to marzenie do mnie przyszło. Teraz, gdy mam 46 lat. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale. Premiera jest na początku grudnia, potem ruszamy w trasę, choć kilka koncertów już zagraliśmy. I to, co się na nich dzieje, to jest coś wyjątkowego. Dla mnie to jest nowe otwarcie. Tak jak kiedyś, gdy spotkałem Danielssona i Fresco, z którymi grałem w trio. Teraz takich partnerów mam kilkunastu. I oni są tacy jak ja. A muzycy barokowi to są kompletni wariaci. Mają odwagę oderwać się od mainstreamu.

Oliver Sacks, wybitny neurolog, pisał w książce „Musicophilia”, że muzycy mają nadprzyrodzone zdolności, ale też mają ułomności.

Zgadzam się. Nie ma człowieka, który by miał wszystkie rejony swojej osobowości w pełni zagospodarowane. Jeżeli ktoś doprowadził do mistrzostwa swoją grę na instrumencie, prawdopodobnie w innych cechach charakteru ma niedobory.

Jakie więc niedobory ma Leszek Możdżer?

Musiałabyś zapytać ludzi, którzy ze mną żyją. Nie widzę swoich niedoborów wyraźnie. Chodzi o to, żeby pracować nad sobą nieustannie, żeby się doskonalić i umrzeć lepszymi ludźmi, niż byliśmy wcześniej. Chodzi o to, żeby dusza się wytrenowała, żeby w dalszą podróż ruszyła jeszcze lepsza.

Wierzysz, że śmierć to nie koniec wszystkiego?

Jestem pewien, że będzie dalsza podróż. I że zabiorę w nią ze sobą te wszystkie rzeczy, które wypracowałem w tym życiu – panowanie nad emocjami, świadomość energii. Ciała fizycznego nie wezmę, ani konta w banku.

Skoro jesteśmy przy umieraniu… co chciałbyś, żeby zagrano Ci na pogrzebie?

Coś wesołego. Chciałbym, żeby mój pogrzeb był radosny.

Co jesteś w stanie poświęcić dla muzyki?

To jest abstrakcyjne pytanie. Oczywiście są takie chwile, kiedy od muzyki nie ma nic ważniejszego, ale też takie, kiedy liczy się co innego. Muzyka jest dla mnie znieczuleniem i schronieniem. Daje mi też możliwość wyrażenia wszystkich emocji. Tylko w świecie muzyki czułem się bezpiecznie. Dzisiaj już umiem rozmawiać z ludźmi i łatwiej jest mi zrozumieć tych, którzy myślą inaczej niż ja. Muzyka nie jest już najważniejsza, ale jest prawą ręką, którą kontaktuję się ze światem.

Skoro nagrałeś swoją pierwszą płytę i spełniłeś swoje wielkie marzenie, to co teraz?

Teraz wszyscy mogą mi skoczyć.

Nie marzysz o luksusowej rezydencji, samochodzie…

Kiedyś, jak byłem młody i głupi, chciałem mieć kabriolet. Ale już nie chcę. Nie lubię prowadzić.

…o szczęśliwej rodzinie?

Nie stworzysz szczęśliwej rodziny, jeżeli nie będziesz miał spokojnego umysłu, czyli umysłu, który rozumie wszystko, co się w nim dzieje. Niektórzy siedzą po trzy lata, po sześć, po osiem lat w klasztorach ze skrzyżowanymi nogami, żeby to zrozumieć.

Posiedzisz?

Jestem przekonany, że życie nie służy do tego, żeby siedzieć ze skrzyżowanymi nogami. Niektórzy mówią, że mądrość czerpie się przez włosy.

I dlatego zapuściłeś?

Jakoś mi to pasuje. Wyglądam z nimi „postmłodzieżowo” (śmiech).

Masz kompleks wieku?

Nie. Zdaję sobie sprawę z tego, że się starzeję, ale to jest taki przyjemny moment, kiedy wszędzie, gdzie pójdę, współpracują ze mną młodsi. I to jest bardzo komfortowa sytuacja, bo szacunek do osób starszych jest wbudowany w człowieka.

Lubisz, jak się bije przed Tobą pokłony.

Nieprawda. Mi się wydaje, że ja nawet skracam dystans. W towarzystwie młodszych osób mogę być sobą, bo nawet jak zachowuję się dziwnie, to mam do tego prawo, bo mam 46 lat. I nawet jak oni coś tam potem poszepczą za moimi plecami, to mi to nie przeszkadza.

Kiedyś Ci przeszkadzało?

Człowiek nie może być młody i dziwny, bo od razu wylatuje z obiegu.

Ty byłeś młody i dziwny?

Całe życie udawałem normalnego. Jak jesteś młody, to musisz udawać normalnego. Nie możesz być dziwny, bo nie dostaniesz pracy.

Tak Ci zależało na dostaniu pracy?

Wierzyłem jeszcze w to, że cokolwiek jest do zdobycia, że istnieje coś takiego jak sukces. Musiałem udawać normalnego i dążyć do sukcesu. A tak naprawdę sukces nie istnieje. Cmentarze pełne są ludzi sukcesu. Po samobójstwach. A samobójstwo nie jest dobrym rozwiązaniem. Pozbawiasz się ciała i nie możesz już rozwiązać żadnego problemu.

Trudne tematy poruszamy.

Niech będzie wywiad z wariatem. Ale jak chcesz, możemy pogadać o ciuchach.

Wylądowałeś parę razy na liście najlepiej ubranych mężczyzn.

Trochę sobie sam kupuję, trochę dostaję w prezencie. Szkoda, że sam nie umiem sobie nic uszyć.

Nie spróbujesz?

Nie, ale zacząłem cerować skarpetki. I mam z tego dużo przyjemności. Mam poczucie sprawczości, że mam wpływ na własne życie. Staram się też naprawiać różne rzeczy, zamiast je wyrzucać, bo przecież cały świat tonie w śmieciach. Generalnie mam problem z wyrzucaniem rzeczy i u mnie jest to trochę rodzinne. Tak zostałem zaprogramowany, bo przecież w komunizmie nic nie było dostępne. Wtedy na przykład zbierałem puszki po coca-coli.

Na wszystkim się znasz – na biomechanice, na muzyce i cerowaniu skarpetek.

Na muzyce znam się słabo.

Nie kokietuj, mówią o Tobie „wybitny”.

Może i tak, ale muszę ci powiedzieć, że słuchanie Możdżera przez cały czas jest nie do zniesienia. Postaw się w mojej sytuacji. Co z tego, że „wybitny”? Muszę słuchać siebie, jak ćwiczę, jak gram koncerty, na nagraniach i tak dalej. Nikomu nie życzę słuchać tyle Możdżera.

Słuchasz czegoś innego poza Możdżerem?

Staram się słuchać wszystkiego. Odkąd zacząłem pracować z bioenergetyką swojego ciała, zacząłem odbierać muzykę na innych poziomach. Nie tylko przez uszy. Zdarza mi się na przykład wyjść z koncertu wybitnego muzyka dlatego, że mnie to po prostu duchowo nie odżywia.

A nie dlatego, że to, co gra, Ci się nie podoba?

Nie. Bywają takie koncerty, gdzie ludzie warsztatowo są kiepscy, ale mają bardzo silną duchowość i słucha się ich przyjemnie. Tacy, którzy mają kiepską duchowość, ale są interesujący pod względem intelektualnym, też są w stanie mnie zainteresować. Ale jeżeli ktoś ma przyzwoity warsztat, ale średniozaawansowaną duchowość i czuję, że ja już byłem tam, gdzie on jest teraz, to wychodzę.

Z czyjego koncertu wyszedłeś ostatnio?

Nie mogę powiedzieć. Nie mówi się źle o kolegach. Od tego są krytycy.

To inaczej, u kogo na koncercie ostatnio Ci się podobało?

Podobają mi się koncerty młodych polskich muzyków, którzy na przykład przyjeżdżają na konkurs na Jazz nad Odrą. Zawsze wiedziałem, że konkursy to coś złego, ale widzę, że to już nie robi wrażenia na ludziach. Oczywiście konkursy to rzeczywiście jest błąd, ale już młodzież się na to uodporniła i już im wisi, czy wygrają, czy nie.

A Ty brałeś udział w konkursach, jak byłeś młody?

Tak, ale dzisiaj uważam, że konkursy są złe. Kiedyś rozmawiałem z lekarzem medycyny sądowej, który prowadził badania na temat feromonów. Twierdził, że wystarczy jedna przestraszona osoba w towarzystwie, żeby wszyscy zaczęli czuć się nieswojo. Po prostu człowiek, który się boi, zaczyna wydzielać specyficzny zapach, który wszyscy czują, ale nie wiedzą, że go czują. Na konkursie zawsze jest ktoś, kto panicznie się boi. Konkurs to współzawodnictwo, porównywanie się ze sobą.

Uważasz, że to niedobrze?

Tak, bo człowiek doskonali się nie przez współzawodnictwo. Doskonali się wtedy, kiedy kocha muzykę i zaczyna grzebać w szczegółach. Kiedy siedzi nad frazą tak długo, aż stanie się ona doskonała. Wtedy człowiek się rozwija, a nie wtedy, kiedy chce się być lepszym od kogoś innego. Oczywiście współzawodnictwo może cię napędzać. Ale gwarantuję ci, że przekaz takiego koncertu będzie zupełnie inny. I ja z niego wyjdę.

W galerii przypominamy sesję, która towarzyszyła wywiadowi. Życzymy wszystkiego najlepszego!

Reklama

CZYTAJ TEŻ: Wielki talent i niezwykła skromność. Tak dziś wygląda życie Anny Marii Jopek

Reklama
Reklama
Reklama