Reklama

W dzieciństwie zmagała się z traumą spowodowaną chorobą nowotworową mamy. „Ta choroba jest i była z nami cały czas”, mówi. Gdy jej ojciec odszedł na raka w 2003 roku, była już dorosła. Katarzyna Zdanowicz w poruszającej rozmowie z Krystyną Pytlakowską na łamach specjalnego wydania VIVA! Eko opowiedziała o mocowaniu się z życiem i śmiercią i misyjnym programie „Walka o życie”. W sesji zdjęciowej towarzyszy jej ukochana mama Urszula Włodarczyk.

Reklama

Katarzyna Zdanowicz w nowym wywiadzie VIVY! EKO

Miałaś wstrząsające dzieciństwo…

To prawda. I trudno mi teraz do niego wracać. Z perspektywy czasu widzę jednak, że wywarło na mnie duże piętno, ponieważ już jako dorosła osoba martwię się cały czas o zdrowie najbliższych. Gdy byłam mała, bałam się, że stracę mamę. I co ja wtedy zrobię? – myślałam.

Jesteś jedynaczką.

Tak. Gdy się urodziłam, ojciec miał już ponad 50 lat, a mama 26. Moje dzieciństwo było beztroskie aż do chwili, gdy poszłam do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Wtedy właśnie moja mama zaczęła się źle czuć, miała różne dolegliwości, była osłabiona. Chodziła do lekarzy, ale odbijała się od drzwi. Przez wiele miesięcy była leczona na alergię, aż w końcu zdiagnozowano nowotwór złośliwy węzłów chłonnych, czyli ziarnicę. Mieszkaliśmy wtedy w Solcu Kujawskim, a na większe zakupy jeździło się do Bydgoszczy. I pamiętam ten dzień, kiedy byłam z mamą na zakupach, a potem poszłyśmy na wizytę u lekarza. Mama weszła do gabinetu z siatkami, a ja czekałam przed gabinetem, który znajdował się w szpitalu. Od razu chcieli ją położyć na oddziale. Wyobrażam sobie, w jakim była szoku. Małe dziecko, tu torby z jedzeniem… Martwiła się, co zrobi z kupionym mięsem, no i co zrobi ze mną. Jeszcze nie docierało do niej, jak brzmi diagnoza…

Jak sobie poradziłyście wtedy?

Mama zatelefonowała do taty, żeby po mnie przyjechał. Była zaskoczona, że natychmiast planowano dla niej pierwszą operację. Do dzisiaj mam przed oczami obraz, jak wychodzi z gabinetu lekarskiego załamana, nie wie, co powiedzieć, co zrobić, a ja jestem bardzo przestraszona. Wiem tylko, że mama jest chora i musi zostać w szpitalu. Dla siedmioletniego dziecka matka we łzach i całe to szpitalne otoczenie było traumą.

Czy jako dziecko miałaś świadomość śmierci?

Jeszcze nie. Ta świadomość nastała później, kiedy mama już poszła na operację. To szpitalne łóżko pamiętam do dziś.

Zobacz też: "Teremiski to jedyne miejsce, w którym Nuria i ja mogliśmy być razem", mówi VIVIE! dziennikarz i przyrodnik Adam Wajrak

Katarzyna Zdanowicz, Urszula Włodarczyk, Viva! Eko 9/2023

Krzysztof Opaliński

Twój ojciec był jeszcze zdrowy?

Tak, na szczęście. Nie zdawałam sobie sprawy, jaki to jest szpital. Widziałam tylko na korytarzach ludzi bez włosów, z podłączonymi kroplówkami, a potem moją mamę, też z kroplówką. Przyszliśmy z ojcem dodać jej otuchy przed operacją. Pamiętam, jak machałam do mamy przez szybę, a potem wracaliśmy do domu. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Zaczęłam płakać, łzy same leciały mi z oczu, ale próbowałam być dzielna, żeby nie denerwować taty.

W ciągu kilku minut stałaś się prawie dorosła.

Chyba tak, bo milczałam, nie chciałam rozmawiać o mamie, a ojciec bał się poruszyć ze mną ten temat. Potem w domu też nie pytałam, co będzie dalej. Widziałam w oczach ojca przerażenie. Chyba też nie umiał rozmawiać z małą dziewczynką o poważnych sprawach. Obojgu nam towarzyszyły wielkie emocje, które próbowaliśmy jedno przed drugim ukryć. A potem trzeba było zacząć normalne życie. Moja szkoła, taty praca i mama czekająca na operację. Nie umiałam sobie tego wszystkiego wytłumaczyć. Po szkole chodziłam ze zdjęciem mamy. Nie bawiłam się z koleżankami, tylko siedziałam w szkolnej toalecie, patrzyłam na to zdjęcie i płakałam. Dziś rozumiem, co przeżywałam, ale wtedy nie kojarzyłam faktu, że zaczęła się walka o mamy życie.

Przypuszczałaś, że mama umrze?

Bardzo się tego bałam, zwłaszcza że mama jednej z koleżanek też zmarła na nowotwór.

I wtedy do Ciebie dotarło, co to jest śmierć?

Zaczęłam się zastanawiać, czy mama wygra walkę z chorobą.

Twoje dzieciństwo nie było wesołe.

Przeżyłam w nim parę fajnych historii, ale gdy myślę o sobie jako dziecku, od razu pojawiają się smutne obrazy. Najlepiej zapamiętałam ten strach, który był dla mnie jak potężne uderzenie. Strach wyparł to, co przeżyłam miłego. Potem, kiedy mama wyszła ze szpitala, przez wiele lat nie potrafiłyśmy rozmawiać o tym, co przeszła i co przeszłam ja. Tak naprawdę dopiero gdy jestem dorosła i mam własne dziecko, jestem w stanie porozmawiać z mamą na temat jej choroby. Po tylu latach. Zawsze był to dla nas temat tabu. Teraz, gdy mama ma już 66 lat, zaczęłam rozumieć, co przeżyła.

Czytaj też: Lara Gessler wspomina tatę: „Jest we mnie ogromny żal, że Go nie ma, że nie poznał Bernarda, nie miał kontaktu z Neną”

Cały wywiad w nowym numerze VIVY! Magazyn w punktach sprzedaży od 4 maja.

Marlena Bielinska/ MOVE

Co jeszcze w nowym numerze VIVA! Eko 9/2023?

Na ratunek ziemi. Praktykowanie jogi, zielone domy, upcykling, szacunek do zwierząt… Ekotrendy, które zmienią oblicze planety.

Adam Wajrak - „Pan z puszczy” mówi przewrotnie, że lenistwo… może zapobiec katastrofie klimatycznej.

Szymon Szcześniak/Visual Crafters

Natalia de Barbaro - psycholożka, autorka kultowej książki „Czuła przewodniczka” o tym, jak znaleźć drogę do siebie.

Olga Majrowska
Reklama

W VIVA! Podróże Z Nowej Zelandii można było przywieźć niezwykły gadżet – tutejsze powietrze w sprayu. Czyste jak nigdzie indziej.

Reklama
Reklama
Reklama