„Ten śmiech to zasłona dymna”. Jaka naprawdę jest Katarzyna Pakosińska?
1 z 4
Szczery wywiad z pierwszą damą polskiego kabaretu. Katarzyna Pakosińska miała zostać malarką. Jednak los pokierował ją w stronę rozrywki W najnowszej VIVIE! wyznała, że kabarety zabrały jej uciechę… z dowcipów - zdecydowanie woli humor sytuacyjny, i że na świat patrzy przez różowe okulary, co pomaga jej w walce z życiowymi trudnościami. Czy jej córka, 12-letnia Maja ma podobnie?
Katarzyna Pakosińska w wywiadzie wyznała Katarzynie Sielickiej, że jest optymistką. I że to podejście do życia jest typowe dla kobiet w jej rodzinie. - Nie wiem, skąd ta słoneczność się w nas wzięła - skwitowała ze śmiechem.
Katarzyna Pakosińska: Moja babcia ma 98 lat, jest pełna energii. Obserwacja i ocena rzeczywistości – 10! (śmiech). Chyba właśnie dzięki pogodzie ducha jest w tak zadziwiającej kondycji. Podobnie moja mama. Tyle w niej ciepła i miłości. Nie ma dla niej sytuacji bez wyjścia, narzekania. Nauczyła mnie nie poddawać się. Z wdziękiem. Obserwuję swoją córkę i widzę to samo.
– A jak ona traktuje to, co Pani robi? Uważa, że mama wykonuje niepoważny zawód?
Katarzyna Pakosińska: Bardzo poważnie traktuje moją pracę. Ja z kolei pozwoliłam, by widziała wszystko, co jest z nią związane. Mój wysiłek, to że wracam z koncertu o czwartej rano i wstaję o siódmej, żeby przygotować ją do szkoły. Widzi stres, ale i błyszczące oczy mamy, gdy wszystko się uda. Nigdy nie powiedziała mi, że chce zostać aktorką, być na scenie. Mówi, że chciałaby pomagać ludziom, tak jak mama, ale ona będzie… psychologiem (śmiech). Co ja dziecku zrobiłam!
– A Pani by chciała, żeby córka pracowała na scenie?
Katarzyna Pakosińska: Chciałabym, by była szczęśliwa, zajmując się tym, co kocha. To będzie jej wybór. Ja dla swojej konstrukcji psychicznej wybrałam najgorzej. Show-biznes! (śmiech). Nie jestem osobą, która w mediach się wybebesza. Wybebeszam się, kiedy wchodzę na scenę. Na wskroś. Wybebeszę się choćby w monodramie, który teraz przygotowuję. O tym, jak mając lat czterdzieści parę, porażki przekuć na zwycięstwa, jak być sobą na przekór światu. I nie dać skraść sobie marzeń. Taki konfesjonał na wesoło (śmiech).
Polecamy też: „Do dziś odczuwam moralny niepokój”. Katarzyna Pakosińska o rozstaniu z kolegami z kabaretu i karierze w męskim świecie
Dlaczego mimo wrodzonej wrażliwości wybrała karierę w show-biznesie? Czy jest coś z czego nie żartuje? I dlaczego zdarzało jej się nosić… spodnie na spodnie? Zachęcamy do przeczytania fragmentów wywiadu i obejrzenia zdjęć z sesji, na której Katarzyna Pakosińska przed obiektywami Agnieszki Kuleszy i Łukasza Pika wcieliła się w swojego idola Charliego Chaplina.
Cały wywiad w najnowszym numerze VIVY!. Od 1 czerwca w kioskach.
2 z 4
– Powiedziała Pani kiedyś, że czterdziestka to wiek zupełnie do niczego, jeszcze nie stara, a już niemłoda. Spotykamy się kilka lat później i co Pani dziś o tym powie?
Katarzyna Pakosińska: Wiek jest fantastyczny. Absolutna pełnia kobiecości. Bo człowiek jeszcze fajnie wygląda, ma mnóstwo energii, w głowie pięknie poukładane. Dokładnie wiemy, czego chcemy. Kobieta i tak, niezależnie od wieku, wie, czego chce. Chyba że stoi przed szafą (śmiech)… Dziś czuję się spełniona. To efekt sporej pracy nad sobą. Kiedyś wydawało mi się, że jak będę stanowczo stawiała granice, mówiła „nie”, to spowoduję jedynie konflikty. Często więc zamiatałam pod dywan. Okazało się, że kiedy wreszcie dbam o siebie i swój komfort, spotykam się z większym szacunkiem. Wiem, jak ważne jest bycie w zgodzie ze sobą. Ostatnio miałam z córką takie rozmowy i chyba przeholowałam. W szkole dzieci poszły na boisko, położyły się na trawie i jak pani kazała wstać, to Maja powiedziała „nie”. Pytam potem: „Maju, dlaczego?”. A ona: „Sama powiedziałaś, że należy być w zgodzie ze swoimi emocjami, a ja musiałam odreagować lekcję” (śmiech). Charakterek, ale rośnie szczera fajna dziewczyna. Mam nadzieję, że nie będzie musiała pokonywać tak długiej drogi do siebie jak jej mama. Miałam tradycyjny dom, zasady były niezłomne.
– To źle?
Katarzyna Pakosińska: Nie, to nie jest źle. Mój okres buntu to liceum. O ile ja wspominam je z radością, to moi najbliżsi mniej (śmiech). Buntowałam się nie tylko zachowaniem, ale i strojem. Na przykład nosiłam spodnie na spodnie. Nawet w latach 80. wyglądało to dziwnie. Rodzice mieli problem i pamiętam, że jak chodziliśmy na spacery, to kazali mi iść metr za nimi (śmiech).
– A Pani była z siebie dumna?
Katarzyna Pakosińska: Bardzo. Byłam jedyna, oryginalna, a artystyczne liceum bardzo to pielęgnowało. Słuchałam The Cure i Siouxsie and the Banshees. Jeździłam na plenery malarskie w jakieś głusze. Organizowałam happeningi. Do domu zawsze jednak wracałam przed 23.00. Tradycją było odprowadzenie mnie przez przyjaciół na ostatnią kolejkę WKD, bym zdążyła przed domową „godziną policyjną”.
Polecamy też: Zobacz, jak przebiegała metamorfoza Katarzyny Pakosińskiej w Artura Rojka! WIDEO
3 z 4
– Chciała Pani być artystką malarką. To daleko od kabaretu.
Katarzyna Pakosińska: Daleko. Marzyła mi się twórcza, ale kameralna praca w zaciszu pracowni… W sam raz dla mojej nieśmiałości. Ale na mojej drodze stanął w liceum nauczyciel projektowania, Ryszard Bojarski, który stwierdził po jednym z happeningów, że jak stoję na scenie, to mnie widać. Powiedzieć dziewczynie, która czuje się jak kaczątko najbrzydsze na świecie, że ją widać!? No, mili państwo. Marzenia pojawiły się natychmiast. Postanowiłam spróbować zdać do szkoły teatralnej. Oczywiście w sekrecie (śmiech). Pomyślałam, że jak nie wyjdzie, to i tak nikt się nie zorientuje.
– Zdała Pani?
Katarzyna Pakosińska: Nie. I jeszcze usłyszałam słowa, które mogłyby złamać każdego. Ówczesna dziekan Aleksandra Górska stwierdziła, że nie wie, kim ja naprawdę jestem. „Ani amantka, ani charakterystyczna. Te zęby, i jeszcze to gotyckie podniebienie! Wrażliwość jest, ale bez twardej d… to do niczego”. Potem przez całe wakacje śmiałam się, zakrywając usta. Myślałam, że jestem jakimś quasimodo.
– Miała Pani kompleksy!
Katarzyna Pakosińska: Oczywiście, jak każda dziewczyna. Ale w szkole teatralnej dostrzegł mnie Wojciech Siemion i wziął od razu do Starej Prochowni, do głównej roli w spektaklu, gdzie grałam z Andrzejem Chyrą i Robertem Rozmusem. Miałam fantastycznych mentorów. Grałam w zawodowym teatrze. Marzenie się spełniło. Poddałam się nurtowi wydarzeń. Zdałam na polonistykę UW, a polonistyka stworzyła Moralny Niepokój.
– Było jeszcze dziennikarstwo.
Katarzyna Pakosińska: Na kursie prezenterów w TV Aleksander Bardini z miejsca mianował mnie „pensjonarką z Krakowa”. Tak się wtedy nosiłam, zawsze białe kołnierzyki, dobrze ułożona. Powiedział mi na pierwszym spotkaniu: „Tylko ty mi, broń Boże, dziecko do »Wiadomości« nie idź. Bo ty mi wiadomości o pogrzebie nie przeczytasz”. Wtedy nie myślałam o kabarecie, a on już to wyczuł. „Ja cię widzę w rozrywce”.
Polecamy też: Kiedyś łamaczka serc, "różowe zjawisko", "miss cmentarza". Jak dziś żyje Krystyna Sienkiewicz?
4 z 4
– A co Pani dał kabaret?
Katarzyna Pakosińska: Niezwykłą bazę intelektualną (śmiech). Poważnie. Prowadząc koncert, grając spektakl czy pisząc książkę, mam lekkość językową i merytoryczną; natychmiastowe reagowanie na zaskakujące sytuacje, z absolutnym spokojem, a nawet przyjemnością, że mam szansę improwizować. Kabaret zabrał mi natomiast uciechę z… dowcipów! Wolę humor sytuacyjny, anegdoty z życia wzięte. Tylko nie gotowe żarty.
– Za śmiechem łatwo się schować?
Katarzyna Pakosińska: Śmiech, uśmiech, poczucie humoru to najlepsze, co mogło nam się w życiu przytrafić. Dla mnie, na szczęście, są czymś naturalnym. To mój sposób na życie – bycie szczęśliwą. I na pewno to tarcza. Bolek Pawica, reżyser w programie „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, po kilku odcinkach podszedł do mnie i powiedział: „Kasiu, ja wiem, co tam ukrywasz w środku. Ten śmiech to zasłona dymna”.
(…)
– Z czego Pani nie żartuje?
Katarzyna Pakosińska: Nie żartuję z religii.
– Czyli nie jest Pani z tych, co balansują na cienkiej granicy?
Katarzyna Pakosińska: Balansuję między śmiechem a łezką. Szkoła Chaplina, mojego mistrza. Wciąż nadziwić się nie mogę, jak uzyskiwał tak skrajne emocje widzów, operując tak prostymi środkami. To tajemnica tej niepowtarzalnej sztuki, nazywanej uroczo muzą podkasaną.
– Co Pani wtedy pomyślała?
Katarzyna Pakosińska: Że uwielbiam Bolka Pawicę.
– A nie, że jest Pani naga?
Katarzyna Pakosińska: W tym programie, jak by się ktoś nie rozebrał, to nic by z tego nie było. Musiałam pokazać też swoje słabości, to zawsze jest trudne. Zrobiłam to. I wiele innych rzeczy. Wejście do finału to moje małe wielkie zwycięstwo.
(…)
– W ogólnym rozrachunku rodzice chyba mogą być z Pani dumni.
Katarzyna Pakosińska: Tydzień temu odebrałam najważniejszą nagrodę w życiu. Od Stowarzyszenia ZAiKS – „Wydarzenie roku. Twórczość dla dzieci i młodzieży” za książkę „Malina cud-dziewczyna”. Wyczytali moje nazwisko. Najpierw był Zygmunt Konieczny, Józef Hen i… Pakosińska. Pomyślałam: Ja nie wyjdę po tych osobach na scenę. Co ja takiego w życiu zrobiłam? To przecież początek drogi!
– A co dalej na tej drodze?
Katarzyna Pakosińska: I to jest właśnie najciekawsze, że do końca nie wiadomo (śmiech). Jestem bardzo otwarta, a tu intuicja mnie nie zawodzi. Myślę, że się nigdy nie zatrzymam. Jeśli tyko będę umiała wykorzystać energię, którą mam w genach, to wystarczy jej co najmniej do dziewięćdziesiątki!
Polecamy też: „Czułem, że też jestem trochę w ciąży”. Szymon Majewski jako mąż, ojciec i partner.