Katarzyna Figura dwa razy otarła się o śmierć. Była na granicy, przeszła pilną operację
„Konieczna była transfuzja krwi. I po raz drugi przeżyłam”, mówi nam
- Katarzyna Przybyszewska-Ortonowska
Rozmowy tak naprawdę były dwie. Ale wcale tego nie planowałyśmy. Spotkałyśmy się dokładnie 10 lat po naszym wspólnym wywiadzie „Ale to nie film”, który ukazał się we wrześniu 2012 roku. Opowiedziała w nim o przemocy, której dopuszczał się względem niej i córek jej ówczesny mąż. Wywiad wstrząsnął Polską. Potem Katarzyna Figura zamilkła, nigdy już nie wróciła do tematu, z różnych powodów nie mogła i nie chciała. Wiedziałyśmy jednak dobrze, że rozpętałyśmy burzę.
Burzę, która piorunem przeleciała przez media – jak wszystko w dzisiejszym szalonym świecie – ale w życiu Kasi trwała wiele lat. A że każda historia ma swój początek i koniec, ta też potrzebowała zakończenia. Rozliczenia z przeszłością. Okazało się jednak, że było za wcześnie. Żebyśmy mogły ostatecznie ją zamknąć, musiało zdarzyć się coś jeszcze… Poniżej prezentujemy fragment tej drugiej, z lipca 2023 roku.
Katarzyna Przybyszewska-Ortonowska: Zacznijmy od początku, bo tak wiele się wydarzyło od czasu, gdy widziałyśmy się po raz ostatni, że musimy to uporządkować…
Katarzyna Figura: Kiedy rok temu żegnałyśmy się na gdańskim lotnisku, nie miałam pojęcia, co szykuje dla mnie los… I że nie skończymy wtedy tej rozmowy… Dorothy Morton po publikacji naszego wywiadu w 2012 roku, kiedy kilka dni później wystąpiłam w programie Tomasza Lisa, ku mojemu zdziwieniu wystąpiła na antenie i na oczach milionów widzów stanęła po mojej stronie. Byłam jej za to niewypowiedzianie wdzięczna. W styczniu ubiegłego roku dowiedziałyśmy się, że Dorothy jest w stanie agonalnym. I choć mój były mąż blokował przedłużenie paszportu dla własnej córki Kaszmir, która jeszcze nie skończyła 18 lat, ostatecznie udało nam się przekonać urzędników, że zobaczenie wnuczek jest ostatnią wolą umierającej babci, i Kaszmir otrzymała paszport. Wsiadłyśmy w samolot i poleciałyśmy, mając nadzieję, że zdążymy pożegnać się z Dorothy.
Zdążyłyście?
Tak. Dorothy była już bardzo słaba. Mówiła z trudnością – przeszła trzy udary – ale była przeszczęśliwa, że widzi Koko i Kaszmir. Kiedy ja zbliżyłam się do niej ostatnia, powiedziała: „Kasia, nie martw się, ja będę ok”. I wskazała na mnie palcem: „I ty też będziesz ok”. Wtedy nie rozumiałam, co miała na myśli… Od następnego dnia Dorothy zaczęła powoli odchodzić. Naprawdę czekała tylko na dziewczynki. Kilka dni później musiałyśmy wracać do Europy, Koko na studia w Paryżu, Kaszmir do szkoły w Gdyni, a ja na spektakle „Fedry” w Sopocie. 16 lutego podczas próby wznowieniowej nagle na scenie pojawił się pomarańczowy motyl i przysiadł na moim ramieniu. Skąd się wziął o tej porze roku?, ktoś zapytał. Pewnie skrył się od lata w scenografii, ktoś odpowiedział. A ja nagle poczułam, że to Dorothy. W przerwie, w garderobie włączyłam telefon i odczytałam wiadomość, że Dorothy znaleziono martwą w jej pokoju. Oficjalne pożegnanie Dorothy, którą skremowano, zostało wyznaczone na sierpień.
Czytaj także: Katarzyna Figura o życiu po rozstaniu: „Za mną 10 lat niebezpiecznego życia, ciągle w strachu, w niepewności”
Katarzyna Figura w sesji dla „VIVY!”, lipiec 2022 roku
Właśnie wtedy, po naszej pierwszej rozmowie…
Od początku nad tą podróżą ciążyło fatum. Po wylądowaniu miałyśmy problemy z autem, hotelem… Ja z minuty na minutę czułam się coraz gorzej. Bałam się konfrontacji z moim byłym mężem. Na mediach społecznościowych straszył, że pojawi się na memorialu matki, choć nikt z rodziny go nie zapraszał. Mój stres eskalował. Zaczęłam mieć okropne bóle brzucha. W końcu mój stan był tak zły, że wezwano ambulans. W szpitalu okazało się, że nastąpiła perforacja ścian jelita grubego i częściowo ściany żołądka. Całe szczęście, że nie było sepsy. Lekarz skontaktował się z moimi córkami i uświadomił nam, że operacja jest konieczna, ale istnieje poważne zagrożenie życia. Położono mnie na operacyjny stół. Lekarze rozkroili mi brzuch. Tydzień po operacji, kiedy miałam już wyjść ze szpitala, znów poczułam się bardzo źle. Moje łóżko od toalety dzieliło kilka kroków, zwlekłam się, by tam dojść. Oparłam się bezwiednie o umywalkę i spojrzałam w lustro. To nie byłam już ja. Nie miałam oczu, nie miałam twarzy, nie było mnie. Byłam śmiercią, chodzącym trupem… Nacisnęłam czerwony guzik. Kiedy pojawiła się salowa, wyszeptałam: „Wezwij lekarza, jest ze mną bardzo źle”. I nagle zaczęłam gwałtownie wymiotować czarną krwią. To „błoto” lało się ze mnie i nie przestawało… Czarna kałuża rozlewała się po podłodze…
Co to było?
Wrzód na żołądku. Hemoglobina spadła poniżej sześciu jednostek. Konieczna była transfuzja krwi. I po raz drugi przeżyłam. Uświadomiłam sobie, że w ten sposób mój organizm wyrzucił całą nagromadzoną przeszłość, całe to zło i stres kilkudziesięciu lat… To wszystko kumulowało się we mnie, zabijając mnie od środka. I nagle po tym wszystkim poczułam się lekka. Jakby ktoś zdjął ze mnie ogromny ciężar. To był wyraźny sygnał!
Sygnał?
Że muszę przestać żyć w strachu. Zamknąć ostatecznie to, co było, nie wracać do przeszłości. Nie stać w przeciągu. Musiałam zostać w Stanach na rekonwalescencji jeszcze miesiąc. Koko i Kaszmir, choć nie chciały mnie samej zostawiać, musiały wrócić do Paryża. Dzięki pomocy Kathy, kuzynki Dorothy, znalazłam się we wspaniałym ośrodku rehabilitacyjnym, który mieścił się na wielkiej, zielonej przestrzeni. Codziennie chodziłam na spacery, medytowałam, moja świadomość stawała się tak klarowna, jak nigdy przedtem, skupiłam się całkowicie na powrocie do zdrowia fizycznego, psychicznego i emocjonalnego. To był czas tylko dla mnie. Tak naprawdę nie miałam tego nigdy. I wtedy zrozumiałam, o czym mówiła Dorothy przed śmiercią: „Kasia, ty też będziesz ok”. Ona już wiedziała, że spotka mnie coś takiego… Ale że przeżyję i że stanie się to dla mnie wyzwoleniem.
Mając świadomość tego potwornego doświadczenia i tego, jak mogło się to dla Ciebie skończyć, przestałaś się bać? Odpuściłaś emocje?
Cała jestem złożona z emocji. W emocjach żyję, istnieję, kocham, poszukuję, gram. Tam, w Stanach, uświadomiłam sobie sprawę, że muszę wypracować nową metodę, metodę Figury. W inny sposób pracować, jakoś to wszystko zrelatywizować. Inaczej budować postaci, nie nadszarpując tych wszystkich wewnętrznych strun.
_________
Cała rozmowa z aktorką - w tym pierwsza część z lata 2022 roku oraz druga część spotkania (z której pochodzi powyższy fragment), do której doszło w lipcu 2023 roku - znajdzie się w najnowszej VIVIE!. W kioskach już od czwartku 10 sierpnia 2023 roku.
Czytaj także: Jan Chmielewski był chorobliwie zazdrosny o Katarzynę Figurę. Tajemnice pierwszego małżeństwa aktorki
Katarzyna Figura z córkami Koko i Kaszmir, sesja dla „VIVY!”, Paryż, lipiec 2022 roku