Katarzyna Cichopek odejdzie z M jak miłość? „Życie stawia przede mną nowe wyzwanie”
Aktorka wkracza w nowy etap macierzyństwa!
Wiele lat tamu spotkałyśmy się z Katarzyną Cichopek po raz pierwszy. Ona była wtedy na początku swojej kariery. Była serdeczna, miła i pełna energii. Niedawno spotkałyśmy się znów. I okazało się, że przez te lata Kasia nic się nie zmieniła. Zachowuje się i wygląda tak samo. Nic dziwnego, że jest ulubienicą fanów serialu M jak miłość. Długo rozmawiałyśmy. O miłości, pracy i trudach macierzyństwa.
Wkraczasz w nowy etap macierzyństwa.
To prawda. Mój syn ma dziesięć lat i za chwilę będzie nastolatkiem. Życie stawia przede mną kolejne wyzwanie.
Szykujesz się na ten moment?
Tak. Słucham koleżanek, które mają starsze dzieciaki i zbieram siły na ten moment. Gdy jednak przypomnę sobie jak to ze mną było myślę, że nie będzie tak źle. Nigdy na przykład nie zbuntowałam się. Miałam bardzo fajny dom, super wyrozumiałych rodziców. Zawsze mogłam do nich pójść i opowiedzieć im absolutnie wszystko. Tak jest zresztą do dzisiaj. Moja mama nigdy mnie nie krytykowała. Zawsze cierpliwie słuchała, ewentualnie później radziła, albo mówiła swoje zdanie. Ale nigdy nie usłyszałam od niej: „Jakie to głupie!”, albo: „Nigdy tak nie rób!”. Dzięki temu zawsze miałam chęć opowiadania jej tego co się dzieje w moim życiu. Wydaje mi się, że nastolatkowie potrzebują mieć jakąś „zajawkę”, hobby, pasję, dzięki której młody człowiek wyładuje emocje. Jak dziecko się nudzi to robi głupoty.
Jaką miałaś zajawkę?
Od zawsze teatr! Gdy miałam dwanaście lat byłam już w ognisku teatralnym w Teatrze Ochoty u Państwa Machulskich. Przesiadywałam tam godzinami realizując siebie i grając w różnych spektaklach. Jeździłam na różne teatralne przeglądy międzynarodowe. W liceum byłam w klasie o profilu muzycznym, więc śpiewałam w chórze. Dużo jeździliśmy po Polsce i za granicę. Spełniałam się artystycznie i nie miałam czasu na głupoty.
Twoje dzieci odziedziczyły talent po Tobie?
Mój syn pięknie maluje, ale jeszcze nie wie co by chciał w życiu robić. Mówię mu: „Adasiu, próbuj, chodź na różne zajęcia, sprawdzaj co ci się podoba”. Daje im duży wybór i wolność. Córeczka natomiast uwielbia tańczyć i występować. Z resztą szkoli swoje umiejętności u Tatusia w Hakiel Akademii Tańca. Właśnie ruszyły zapisy na nowy sezon. Serdecznie zapraszamy.
Uważasz, że jesteś dobrą mamą?
Życie to zweryfikuje za jakiś czas, jak wypuszczę ich z domu.
- Masz takie momenty zwątpienia, że myślisz: „jestem złą matką”?
Nie. Mam wrażenie, że jestem ciepłą mamą i otwartą, która daje dużo miłości i bezpieczeństwa. To, że czasem przypalę obiad, nie znaczy, że jestem zła. Cieszę się, że moje dzieci mają spokój ducha, czują się bezpiecznie i mają ciekawe życie.
Nie masz poczucia, że przez to, że zostałaś matką, koło nosa przeszły ci jakieś fantastyczne role?
Nie myślę w ten sposób, bo zawsze chciałam mieć dzieci. I wydaje mi się, że odkąd je mam moje życie jest ciekawsze, pełniejsze i zaskoczyło mnie dużo fajnych zawodowych wyzwań. Niektóre sama sobie powymyślałam. I to Oni mnie mocno zainspirowali. Dzięki nim też mocniej doceniam czas, lepiej go wykorzystuję.
Jak większość pracujących matek jesteś lepiej zorganizowana?
Zdecydowanie. Im więcej zadań na głowie tym jestem lepiej poukładania. Mam dużo ciekawych projektów. Gram w trzech spektaklach - rozpisujemy kolejny sezon. Dzieje się. Na bierząco informuję moich fanów co robię, gdzie jestem, za pośrednictwem Instagrama.
Rzadko pokazujesz tam dzieci.
Chronię je przed tym. Poza tym trochę prywatności pokazuję, ale jest to kontrolowane - pokazuję to co chcę pokazać. Wolę tak, niż tak jak kiedyś, kiedy ktoś wdzierał mi się z aparatem przez płot i robił mi bezczelnie zdjęcia. Na szczęście to już się zmieniło. Dzisiaj gwiazdy same pokazują bardzo wiele. Praca, którą w danej chwili miałam napędzała mocno zainteresowanie moją osobą. Dzisiaj jestem poza machiną showbiznesową, mam większy spokój.
- To był twój świadomy wybór, wycofanie się z show-biznesowego życia?
Już przy pierwszym dziecku było to nie do ogarnięcia. Gdy urodziłam córkę wiele rzeczy przewartościowałam i doszłam do wniosku, że moja psycha i spokój oraz spokój moich dzieci jest nadrzędny. I nie brakuje mi tego (śmiech). Mam adrenalinę na scenie w teatrze. Do dzisiaj gram w najlepiej oglądanym serialu w Polsce, więc moje ego jest zaspokojone. A od września na antenę Telewizji Polskiej wejdzie kultowy program „Czar Par” w którym nam przyjemność razem z Marcinem zasiąść w jury. Nowe wyzwanie, nowe emocje.
Twoje życie wydaje się idealne.
Ale miewam też gorsze momenty. Ale nie chwalę się nimi. Tylko moi najbliżsi o nich wiedzą.
A jak rozładowujesz emocje? Krzyczysz? Kłócisz się?
Nie jestem z tych wrzeszczących. Mówię głosem pełnym emocji, ale nie krzyczę. Nie lubię. Jest to dla mnie oznaka braku kultury i szacunku.
Ale może niektórym przynosi ulgę, pomaga uzewnętrznić emocje.
Trzeba liczyć się z tym, jak odbiera to druga strona. Ja sobie ulżę, a ktoś inny całe moje napięcie przejmie. Wydaje mi się, że nie powinno to tak wyglądać. Równie dobrze można pójść pobiegać, albo pójść porzucać talerzami w zamkniętym pomieszczeniu.
Biegasz jak się wkurzysz?
Raczej płaczę. W ten sposób wyrzucam emocje.
W jednym wywiadzie powiedziałaś, że kilka razy dziennie przeżywasz koniec świata. Jesteś aż tak emocjonalna?
Już nie. Znalazłam spokój. Jest mi dobrze. Jestem w fajnym momencie życia, wszystko mi się układa tak, jak bym chciała. Nie ma wariactwa jakie było kiedyś. Dzisiaj rytm dnia wyznaczają dzieciaki. Kiedyś każdy mój dzień był bardzo zwariowany - raz wstawałam o 12 w południe, raz o piątej nad ranem, nigdy nie wiedziałam, o której godzinie skończę pracę i gdzie wyląduję wieczorem. Dzisiaj jest constans. Mam swoją enklawę - rodzinę. I to tu osiągnęłam spokój. To mi odpowiada najbardziej.
Jesteś kurą domową?.
Aż tak to nie. Już dawno napisałam książkę „Seksi mama”, odżegnując się od wszystkich matek polek i kur domowych, bo uważam, że każda z nas powinna realizować się w tym co sprawia nam przyjemność. Jeżeli oczywiście są kobiety, które uwielbiają gotować, niech będą królowymi w swojej kuchni. Ja taka nie jestem. Gotuję jak muszę i nie sprawia mi to przyjemności. Uważam, że to jest strata czasu. Ten sam czas można wykorzystać z dziećmi w inny sposób. Na przykład jeździć na rowerze, grając w piłkę, albo grając w kółko i krzyżyk. My wspólnie żywimy się tylko w weekendy, bo moje dzieci jedzą w szkole i przedszkolu, razem jemy tylko śniadania i kolacje.
Szukałam przedszkola i szkoły między innymi pod tym katem, żeby było smacznie, zdrowo, ekologicznie, ponieważ wiedziałam, że ja im tego w domu nie zapewnię. To nie jest tak, że ja nic nie umiem. Jak trzeba usmażyć kotlety to usmażę, podstawy kulinarne mam. Po prostu nie sprawia mi to przyjemności. A jak dzieci siadają do zupy to kontrolnie pytają kto zrobił - babcia, czy ja (śmiech). Tak czy siak, zawsze mówię, że babcia. Nie można być we wszystkim perfekcyjnym, bo można zwariować.
Jesteś przesądna? Umówiłyśmy się 13 o 13.
Nie, całe życie mieszkałam pod trzynastką. Wyszło mi to na dobre. Ja mam umiejscowienie kontroli wewnętrzne. Nie wierzę w czarne koty, trzynastki i tak dalej.
A stawiasz torebkę na ziemi?
Nie wierzę w to, że jak ją postawię na ziemi to pieniądze mi uciekną, albo ich nie będę miała. Sama ograniam czy pieniądze są w domu czy ich nie ma.
Jesteś rozrzutna?
W granicach normy. Jestem też oszczędna, staram się zbilansować.
Jakie przyjemności sobie robisz?
Dla mnie największą przyjemnością są podróże. I jedyne marzenia jakie mam są związane właśnie z tym. Na to nie żal mi pieniędzy, uwielbiam to robić i kiedy tylko mam wolną chwilę muszę gdzieś pojechać. I nie mówię tylko o zagranicznych wycieczkach, choć te kręcą mnie najbardziej. Ale jak mam mało czasu to wyskoczyć gdziekolwiek dla takiej higieny umysłowej, żeby przewietrzyć głowę, żeby oczy popatrzyły na coś innego niż domowe pielesze to są moje przyjemności.
Ostatnio czytałam, że jakaś Pani podzieliła się z mediami informacją, że spotkała Cię na wakacjach, i że byłaś miła.
Zawsze jestem miła, choć czasem odmawiam zrobienia zdjęcia, czy rozmowy. Zdarzają się osoby, które mają poczucie, że to przeznaczenie, że się spotkaliśmy. Ja uważam inaczej. Jeśli ktoś podchodzi do mnie, kiedy na przykład jemy posiłek i prosi o zdjęcia to odmawiam. Kulturalnie tłumaczę, że jestem prywatnie na urlopie.
Twoje dzieci wiedzą, że jesteś sławna?
Syn wie, a córki jeszcze nie wprowadziłam do końca. Coś tam jej tłumaczę, ale dzieci nie oglądają mnie w telewizji.
I nie wiedzą, że w serialu masz troje dzieci?
Wiedzą, ale nie widzą. Jak pytają mnie co robiłam w pracy to im odpowiadam. Ale ja nie chcę, żeby patrzyli na mnie jak na znaną aktorkę. Jestem ich mamą, oni mnie znają w dresach, w kapciach z burzą loków na głowie.
Nie jest ciężko rozdzielić pracę od domowego życia?
Dla mnie moja praca to po prostu praca. To nie jest moje życie. Idę do pracy. Z pracy wychodzę i idę do domu. Nigdy nie traktowałam tego jak mojego życia, tylko jego fragment.
Skończyłaś psychologię. Czy to pomaga w życiu?
Nie. Mam wrażenie, że studia psychologiczne to uczenie się sztywnych reguł, teorii, nazwisk i różnych podejść do analizowania człowieka. A to co ja wdrażam w życie to szkoła moich rodziców. Uważam, że oni zrobili dobrą robotę i dzisiaj staram się powielać to czego oni mnie nauczyli. Nie jestem taka jak moja mama i żałuję tego. Ona jest spokojniejsza. Czuję się przy niej bezpiecznie. Ja jestem bardziej rozlatana emocjonalnie. Moja mama świetnie gotuje czego ja nie robię. Mam wrażenie, że jedzenie jest bardzo ważne i tworzy klimat domowy więc raz na jakiś czas też coś robię, żeby chociaż zapach się unosił w mieszkaniu. Moja mama jest niesamowicie otwarta, ma otwarty umysł, jest nowoczesna jak na swój starszy wiek. Podoba mi się to i też chcę taka być. Uczę się od niej nie negować, tylko zachęcać. Moja mama zawsze wspierała mnie i mojego brata w naszych pasjach. Nie umniejszam tu roli mojego taty, ale on był domowym dyrektorem wykonawczym. A moja mama domowym dyrektorem kreatywnym.
Udało Ci się stworzyć taki dom dla swoich dzieci, jak ty miałaś?
Tak nie jest, bo Marcin jest z innego domu i do naszego życia wdraża też swoje pomysły. Na razie to funkcjonuje.
Masz w nim wielkie wsparcie.
Ogromne. Jest fantastycznym ojcem. Poświęca się dzieciom, jest im bardzo oddany. Sam ma pasję więc wie jak to jest ważne, żeby wspierać dzieciaki i to on jest z tych co wozi, przywozi, zawozi, odbiera. Jak mój tata. Ja wymyślam, a on realizuje. Daje nam duże bezpieczeństwo. Jak wypadnie nam wyjazd z teatrem czy dłuższy plan zdjęciowy to wiem, że w domu wszystko jest ogarnięte i poukładane. Jesteśmy partnerami. Wymieniamy się zadaniami. Nie jest tak, że ja robię tylko to i to, a on to i tamto. Dostosowujemy się do potrzeb i do sytuacji. Jak trzeba to dwa kucyki Helence uczesze.
Jesteście razem bardzo długo jak na standardy show-biznesu.
Po ślubie 11 lat, a razem 14. Mamy duży staż. Walczymy nie tylko o siebie, ale też o przyszłość naszych dzieci. Podjęliśmy racjonalne decyzje, będąc w pełni przytomnymi ludźmi i musimy podołać problemom, wzlotom i upadkom.
Jakie masz plany zawodowe.
Nie odchodzę z „M jak miłość”, jeśli o to pytasz. Jestem pokorna. Uważam, że bardzo dużo w życiu dostałam od losu. Znalazłam się w dobrym miejscu w dobrym czasie i nie mam potrzeby, żeby rezygnować z czegoś takiego. Zwłaszcza że nasz polski rynek jest mocno kapryśny. Nie można przebierać i wybierać w propozycjach. Jestem w obsadzie już od 18 lat. A zaczynałam od epizodu. Bardzo to doceniam. To jest moja stała praca, która daje mi bezpieczeństwo, a scenarzyści dbają o to, żeby mi się w pracy nie nudziło. Doceniam fakt, że są otwarci na nasze pomysły, starają się, żebyśmy za każdym razem mieli jakieś wyzwanie aktorskie, żebyśmy mogli sobie pograć. Połączenie serialu z teatrem i macierzyństwem to i tak duże wyzwanie. Mam za sobą cztery książki i więcej nie planuję, bo to żmudna praca nie dająca satysfakcji finansowej. Poświęcanie się czemuś w stu procentach bez żadnych korzyści już mnie nie interesuje. Swoją pasję, ego zaspokoiłam. Dzisiaj cenię siebie i swój czas. Nie widzę nic złego w zarabianiu pieniędzy. Jestem dużo bardziej asertywna w przyjmowaniu różnych zaproszeń. Dzisiaj ja to traktuję inaczej - to jest moja praca, skoro daję z siebie wszystko to też oczekuję wynagrodzenia za to. A jeżeli nie mam za to wyraźnej satysfakcji i zadowolenia to naprawdę wolę zostać w domu w kapciach i w piżamie.