Reklama

Przez 26 lat mąż był dla niej centrum świata. Nagle odszedł, ich wspólna droga dobiegła końca. Odczuwała wówczas niewyobrażalny ból, również ten fizyczny. To, co się wydarzyło, było dla niej przygniatające – mimo że, jak sama mówi – była na to podświadomie w takim czy innym stopniu przygotowana. Przetrwała to trzęsienie ziemi, dała sobie przestrzeń na odczuwanie trudnych emocji. Bólu o rozpaczy. Wybaczyła, odbudowała swój świat na nowo. Katarzyna Bosacka w poruszającej rozmowie z Beatą Nowicką po raz pierwszy o tym, jak przetrwać rozpad długoletniego związku i odnaleźć sens – na przekór wszystkim i wszystkiemu.

Reklama

Katarzyna Bosacka o rozpadzie małżeństwa. Tak poradziła sobie z odejściem męża

Gdy jej małżeństwo dobiegło końca, ratunkiem i kotwicą okazała się praca. Zawodowo czuła się mocna – to jej pomogło nie pogrążyć się całkowicie. Dlatego też Katarzyna Bosacka apeluje do wszystkich kobiet, żeby brały pod uwagę scenariusz, w którym druga osoba odchodzi i zostają same, aby zatroszczyły się o przyszłość, która może być nieprzewidywalna.

Katarzyna Bosacka: Często kobiety w moim wieku, po pięćdziesiątce, zostają same, bez niczego. Przez 20, 30 lat były matkami, żonami, robotami wielofunkcyjnymi na kilku etatach, ale nie pracowały zawodowo. Często na prośbę męża, który chciał robić karierę i nie miał czasu na dom i rodzinę. Nie oceniam tych układów. Problem polega na tym, że jeśli w życiu takiej kobiety wydarzy się sytuacja podobna do mojej – a rocznie w Polsce rozpada się jedna trzecia małżeństw – musimy pamiętać, że kobiecie po czterdziestce czy po pięćdziesiątce bez doświadczenia zawodowego trudno znaleźć pracę i zacząć życie od nowa. To jest wielkie wyzwanie. Z opowieści mojej terapeutki znam historię kobiety, którą mąż zostawił po 30 latach. Dwa tygodnie spędziła w szpitalu psychiatrycznym, nie mówiła, nie jadła, nie ruszała się, nie było z nią kontaktu. Szok i stres wywołały u niej totalny paraliż nerwowy.

Niestety znam podobne historie. Płynie z tego jakaś lekcja?

Tak. Pamiętajcie, dziewczyny, że zawsze musicie mieć coś swojego. Najlepiej pracę, własne konto i swoje dochody. Mam 50-letnie koleżanki, które robią zakupy, a mężom pika w telefonach, że one właśnie coś kupiły. To jest chore. Niezależność finansowa jest niesłychanie ważna. Jeśli zdecydowałyście się zostać w domu i wychowywać dzieci, znajdźcie sobie pasję, hobby. To może być cokolwiek: malowanie, szycie, języki obce, tworzenie biżuterii, praca charytatywna. Po pierwsze, taka aktywność pozwala zdobyć kontakty i nie osadzić się w domu jako matka Polka siatkarka, kura domowa od gotowania, prania i zakupów. Po drugie, jeśli zajdzie taka potrzeba, łatwiej wam będzie znaleźć pracę. Ja miałam ten komfort, że jestem niezależna: mam swoją pracę zawodową, swoje dochody, osiągnięcia i swoich przyjaciół. Gdybym tego nie miała i los postawiłby mnie w sytuacji, w której się znalazłam, nie wiedziałabym kompletnie, co mam zrobić.

Jak zareagowała, kiedy się w końcu dowiedziała?

Powiedziała: „Kochana moja, wiesz co… najlepiej klina klinem” (śmiech). To była jej matczyna rada. Mama jest niesamowita. Ma 82 lata, ufarbowane włosy, gładką cerę i ma o… 12 lat młodszego partnera! Wygląda jak milion dolarów. W pandemii do mnie zadzwoniła: „Wiesz, Marek pomalował mieszkanie. Na 20–30 lat nam wystarczy” (śmiech). Miała wtedy 78 lat. Staram się naśladować najlepsze wzorce. Kiedy ochłonęłam po tym, co się wydarzyło, pomyślałam, że nie jestem ani stara, ani brzydka. Bardzo schudłam. Mój organizm tak zareagował na stres, że przestałam jeść, a jednocześnie zaczęłam się dużo ruszać. Lato i długa, piękna jesień bardzo mi w tym pomogły. Brałam naszego psa i szliśmy na 10–12-kilometrowy spacer.

Czytaj także: Gdy po 26 latach jej mąż odszedł, była załamana. Katarzyna Bosacka znalazła w sobie ogromną siłę

Filip Zwierzchowski

Katarzyna Bosacka w sesji dla magazynu „VIVA!”, grudzień 2023 roku

Ruch jest idealnym lekarstwem w sytuacjach kryzysowych. Ja biegam, nawet przy minusowych temperaturach.

Kanadyjczycy mówią, że nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie, więc czy pada deszcz, czy śnieg, biorę psa i ruszamy. Chodzę na siłownię. Jestem jedyną osobą, jaką znam, która jest w stanie czytać na rowerku czy orbitreku. Słucham mądrych ludzi. Pani profesor neurofizjolog Jadwiga Jośko-Ochojska, którą miałam przyjemność poznać na konferencji, mówiła, że nie warto zatruwać się złą energią. Nie warto kopać w dołku, do którego wpadliśmy, rozpamiętując, analizując i wracając do tego, co było. Trzeba zająć się sobą i swoim życiem. Myśleć do przodu. Dlatego na siłowni kocham tak zwane wiosła, bo kiedy „płynę”, mam wrażenie, że zawsze płynę w przyszłość. Szybko się pozbierałam, bo sama sobie pomogłam.

Co masz na myśli?

Kluczowa była dla mnie wizyta u psychiatry. Mamy nowoczesną medycynę, świetnie rozwiniętą psychoterapię, wspaniałych lekarzy i leki nowej generacji, a wstydzimy się z tego korzystać. Kolejne tabu, które należy obalić. Terapia czy antydepresanty naprawdę pomagają zrozumieć świat, szczególnie jeśli stoimy pod ścianą. Kiedy porzucona kobieta zostaje sama z dziećmi i rozpacza całymi dniami…

…jej rozpacz widzą dzieci. A potrzebują silnej mamy.

Ja poszłam po pomoc. Od tego momentu jest coraz lepiej i tylko lepiej. Oczywiście to jest proces, czasami robię trzy kroki do przodu i pół kroczku do tyłu, ale bez pomocy fachowca nie dałabym rady. Pani profesor tłumaczyła, że stres kontrolowany jest dobry dla organizmu. Można wtedy zmienić swoje życie na lepsze. Wydziela się mnóstwo kortyzolu, adrenaliny – hormonu walki. W jądrach migdałowych, które są odpowiedzialne za lęk i agresję, pojawia się chęć, żeby zabić dziada czy babę, którzy nas skrzywdzili. Jeśli nad tym zapanujemy, wyjdzie nam to tylko na zdrowie. Natomiast jeśli się w tej tragedii zanurzymy, będziemy non stop płakać, chlać, odurzać się, czym popadnie, jątrzyć, knuć, „grać” dziećmi, nienawidzić ludzi i świata, to nasz stres przerodzi się w stres przewlekły, niekontrolowany, który…

…zniszczy nam życie. Zawsze wzbudzałaś ogromną sympatię. Obcy ludzie Ci współczuli, byli szczerze zmartwieni tym, co się stało, jak się czujesz, jak sobie poradzisz. Bo że sobie poradzisz, nie mieli wątpliwości. Silna baba jesteś…

Walczę o siebie. Każdego dnia szukam małych przyjemności. Zachwycam się życiem, tym, że przyleciała sikorka, że piję kawę w pięknej filiżance, że zadzwoniła przyjaciółka i powiedziała, że mnie kocha i wspiera, że synek narysował mi piękną tęczę… Zbieram te drobne rzeczy i trzymam je w sobie. Tuż przed zaśnięciem myślę o nich, a te wszystkie złe rzeczy, które się wydarzyły, zwłaszcza te najbardziej bolesne, „odwieszam” w wyobraźni na drewnianym wieszaku, który stoi w kącie, bo nie chcę, żeby mnie zatruwały. W myślach zawsze idę piękną aleją, po bokach rosną stare lipy, a przez gałęzie przedziera się słońce.

Cały wywiad z Katarzyną Bosacką w nowej VIVIE!. Magazyn dostępny będzie w punktach sprzedaży od czwartku 7 grudnia.

Czytaj także: Tomek i Anastazja Jakubiak: nawet najbliżsi nie dawali im szans. Udowodnili, że miłość jest silniejsza

Łukasz Kuś

Marcin i Katarzyna Bosaccy, sesja dla magazynu „VIVA!”, grudzień 2020 roku

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama