Kasia Struss w VIVIE! opowiada o tym, jak modelka z małego Ciechanowa podbiła wielki świat mody
Rzadko udziela wywiadów. Lubi swoją anonimowość. Kiedy przylatuje do Polski nikt jej nie zaczepia na ulicy. Rozpoznają ją tylko osoby, które pasjonują się modą. Kasi Struss to wystarcza. Pracowała dla najwybitniejszych w branży mody. Woli być doceniana za swoją pracę, a nie oceniana przez plotki czy burzliwe życie osobiste.
Beata Nowicka: Ludzie z małych miasteczek mają większą determinację, żeby walczyć o swoje marzenia. Pani wstydzi tego, że pochodzi z Ciechanowa?
Kasia Struss: Absolutnie nie. Uwielbiam fakt, że jestem z małego miasteczka. Lubię tę ciszę, spokój, to, że wszyscy się znają. Myślę, że małe miejscowości są świetne, szkoda, że doceniamy je dopiero później, kiedy żyjemy już w wielkim mieście. A z drugiej strony na pewno jest nam ciężej wystartować niż naszym rówieśnikom, którzy dorastają w wielkim mieście. Oni mają wszystko na wyciągnięcie ręki, a ty musisz sama dotrzeć do rzeczy, które pozwolą ci się zrealizować. Człowiek z małego miasta musi mieć najpierw plan, co chce osiągnąć i jak zamierza do tego dążyć. Ale to pochodzenie jest absolutnie zaletą.
Beata Nowicka: Pani wyjechała z taką kartą, na której były wypisane cele i limit czasu na ich osiągnięcie?
Kasia Struss: Ja jestem bardzo spontaniczną osobą. Potraktowałam to wyzwanie jako przygodę. Fakt, że nie interesowałam się moda bardzo mi pomógł. Nie czułam presji osiągnięcia sukcesu tylko ciekawość świata i ludzi. Założyłam, że co się stanie, to się stanie. Żyłam z dnia na dzień i to była świetna zabawa. Niczego nie żałuję. Małe błędy, które popełniłam nauczyły mnie czegoś, sprawiły, że jestem tym, kim jestem i tu, gdzie jestem. Trzeba popełnić błędy, żeby siebie poznać.
Beata Nowicka: Nie bała się Pani tego nieznanego?
Kasia Struss: Nie. Właśnie to nieznane bardzo mnie pociągało.
Beata Nowicka: Jaką Pani była nastolatką?
Kasia Struss: Byłam krzykliwa i szalenie uparta. Kiedy rodzice mówili: nie, zawsze znalazłam jakiś sposób, żeby sprytnie ominąć ten zakaz i zrobić po swojemu. Byłam bardzo towarzyska, to mi pomogło na początku kariery, bo nie miałam żadnych kłopotów z nawiązaniem nowych znajomości. Proszę pamiętać, że jak wyjechałam do Nowego Jorku nie mówiłam po angielsku. „Grałam” swoją osobowością, bo jak nie znasz języka musisz „mówić” ciałem, zachowaniem, wzrokiem, gestykulacją. Nieznajomość języka w ogóle nie była dla mnie przeszkodą.
Beata Nowicka: Rodzice Pani mówili: „Wracaj dziecko do domu?
Kasia Struss: Przez pierwsze pięć lat mówili: „Ale i tak wrócisz do Polski na studia”. Potem przestali. Skończyłam tylko liceum, bo na studia nie miałam czasu, ale kiedy rodzice zobaczyli, że potrafię utrzymać się sama na wysokim poziomie, już nie poruszali tego wątku. Choć nadal uważają, że edukacja jest w życiu bardzo ważna. Nie jest wykluczone, że jeszcze będę studiowała. Nie ma limitu wieku, żeby zdobyć wykształcenie. Choć dla mnie najlepszą szkołą były podróże. Taki uniwersytet życia.
Cały wywiad Beaty Nowickiej z Kasią Struss przeczytacie w najnowszym numerze VIVY!.