Reklama

O swojej pracy mówi z pasją i nie zwalnia tempa! Jest dziennikarką i prezenterką telewizyjną, prowadzi cykl „Wywiadówek” na blogu Baby By Ann, a ostatnio pracuje nad materiałem do nowej książki kulinarnej! Kasia Burzyńska-Sychowicz podkreśla, że to najbliżsi dają jej największą siłę. Wspólnie z mężem wychowuje trzyletniego synka i już za chwilę ich rodzina znów się powiększy! Czym jest dla niej macierzyństwo? Jak znosi drugą ciążę i... o czym marzy? Katarzyna Burzyńska-Sychowicz na wszystkie pytania odpowiedziała nam w najnowszym wywiadzie!

Reklama

VIVA.pl: Trudno sobie Ciebie wyobrazić bez tego niesamowitego uśmiechu i energii, która udziela się innym. Sama siebie określasz mianem “zawodowa entuzjastka”. Czy Katarzyna Burzyńska-Sychowicz miewa gorsze dni?

Katarzyna Burzyńska-Sychowicz: Ależ oczywiście! Mój optymizm potrzebuje przeciwwagi. Lubię sobie czasem popłakać, uważam, że to zdrowe. A smucę się na całego, nie umiem tego miarkować. Cierpię ciałem, mózgiem, wyobraźnią. Potrafię chlipać cały wieczór. I lubię ten czas, który poświęcam na smutek. To bardzo oczyszczające. Zdarza się, że – jak każda kobieta – mam gorszy dzień zupełnie bez powodu, na szczęście to szybko mija. Płaczę też, kiedy jestem wyprowadzona z równowagi, kiedy czuję się bezsilna i bezradna, płaczę z uniesienia. Ale też zupełnie nie panuję nad sobą, kiedy jestem chora. Rzadko płaczę z powodów prywatnych i uważam, że to jest prawdziwe szczęście. Rodzina jest moją siłą.

– Lada chwila Wasza rodzina się powiększy. Bycie mamą było Twoim marzeniem? Czy instynkt macierzyński pojawił się z czasem?

Przed Heniem zupełnie nie czułam instynktu macierzyńskiego, nie wierzyłam w niego, uważałam, że nie istnieje. Na dziecko zdecydowałam się z powodów nazwijmy to racjonalnych i metrykalnych. Dopiero, kiedy doświadczyłam rodzicielstwa, rozsmakowałam się w nim. A całkiem niedawno, co było dla mnie dużym zaskoczeniem, poczułam ten mityczny instynkt – świadomie zapragnęłam być mamą po raz drugi.

– Kiedy Twój pierwszy synek, Henio pojawił się na świecie, co czułaś? Była miłość od pierwszego wejrzenia, to mistyczne przeżycie?

Nie było. Na początku do macierzyństwa podchodziłam zadaniowo, bo ja taka właśnie jestem – nie lubię zawodzić: ani siebie, ani innych. Bardzo cenię sobie profesjonalizm, kompetencje, kiedy wszystko jest na czas, w terminie, decyzje podejmuje szybko, lubię działać sprawnie i skutecznie. I tak też funkcjonowałam jako matka na początku mojej drogi, emocje i uczucia pojawiły się później, dopiero po kilku miesiącach między mną a Heniem zaczęła pojawiać się silna, nierozerwalna więź. Zakochałam się i przepadłam. Za chwilę Heniek kończy 3 lata, a miłość we mnie wciąż narasta, cały czas postępuje, to jest niewiarygodne i piękne. Miłość w najczystszej i najsilniejszej formie i postaci.

– A druga ciąża...

Czuję, że bardzo mnie wzbogaca. Jest inna, bo bardzo szybko pokochałam maleństwo, które jest we mnie – to jest ta najważniejsza różnica. Teraz wszystko przebiega bardziej świadomie. Wielu rzeczy się nauczyłam, wielu rzeczy nauczył mnie Syn.

– Co daje Ci macierzyństwo? Czym jest dla Ciebie?

Macierzyństwo nauczyło mnie siebie, uwydatniło cechy, o których nie miałam pojęcia. Poznałam na wskroś swoje mocne i słabe strony. Stałam się bardziej cierpliwa i wytrzymała, opiekuńcza i spokojna. Macierzyństwo nauczyło mnie też zdrowego egoizmu, którego się nie wstydzę, a wręcz nim epatuję, bo to gwarancja równowagi psychicznej. Wiem też, czego nie chcę i potrafię to mówić bez wyrzutów sumienia. Macierzyństwo to przygoda, która nigdy się nie kończy i nie wiesz, dokąd Cię zawiedzie i to jest w nim najbardziej ekscytujące. Bywa trudno, ale jestem z siebie dumna, że potrafię złe emocje trzymać na wodzy, bo tych pozytywnych to już zupełnie nie. Jestem najgłośniejszą mamą na placu zabaw, krzyczącą: „Brawo Henio!”, „Ale skok!”, „Super!”; a na widok samolotu wrzeszczącą z Synem wspólnie: „Panie pilocie, dziura w samolocie!!!”. Bo macierzyństwo dla mnie to zero wstydu i luźna łydka. No i wrażliwość jeszcze większa i częste wzruszenia.

– Kiedy najczęściej się wzruszasz?

Ze względu na mój stan, niewiele mi trzeba, czasem wystarczy opowieść o tym, co jedzą żyrafy (śmiech). Ale tak generalnie na co dzień najbardziej wzrusza mnie Rodzina. Kiedy Heniek przytula mnie i Mojego Męża z dwóch stron, za szyje, jak dobrotliwy wujek, i mówi: ,,Kocham Was, jesteśmy rodziną”, to jest najbardziej rozczulająca sytuacja na świecie! Cudowne, że obserwując nas, powiela schematy miłości i szacunku.

– Jak znosisz drugą ciążę?

Śmiejemy się z Mężem i moim ginekologiem, że ja jestem stworzona do bycia w ciąży i powinnam pomyśleć o karierze surogatki. Początki były różne, ale teraz jest dobrze, na tyle dobrze, że często zapominam, że w ogóle w niej jestem. Mam mnóstwo energii i siły twórczej. Jestem aktywna od rana do późnych godzin nocnych. Uwielbiam ten stan, ciąża sprawia, że czuję się naprawdę wyjątkowo.

– Ostatnio Agnieszka Sienkiewicz podzieliła się obserwatorami wyznaniem, że ciąża jest stanem nieco przereklamowanym...

Bo oczywiście bywa różnie, każda ciąża jest inna, to kwestia mocno indywidualna. Kobieta nie jest w stanie niczego przewidzieć, nie ma magicznego wpływu na przebieg swojej ciąży, na wiele rzeczy nie jesteśmy przygotowane, często zaskakiwane. Jedyne, czego mogę życzyć wszystkim ciężarnym kobietom, to tego, żeby ich ciąże były dla nich stanem błogosławionym a nie brzemiennym.

– Czegoś się teraz obawiasz?

Wierzę w to, że pewne rzeczy można sobie zaprojektować, wyobrazić, a potem urzeczywistnić, że nasze emocje mocno rezonują, że nasze nastawienie jest kluczowe. Będąc w ciąży z Heniem, nie miałam wątpliwości, że będzie nam razem dobrze, że Heniek będzie dzieckiem bezproblemowym, innej opcji nie brałam pod uwagę i tak było, tak się stało. A teraz, kiedy mnie pytasz, czy czegoś się obawiam, czy coś mnie przeraża, to bez chwili zawahania, odpowiadam, że… absolutnie nic! Jestem uzbrojona w doświadczenie bycia mamą, mój optymizm i instynkt, i to daje mi spokój i niezachwianą pewność siebie. A obawy? W ogóle mnie nie interesują.

– Poznaliście już płeć drugiego dziecka? Wybraliście już imię?

Tak. Płeć znamy, a imiona wybraliśmy już dawno: dla dziewczynki Józefina, to moje imię-marzenie dla córki, a dla chłopca wspólnie wymyśliliśmy imię Waldemar. Myślę, że oba pasują do Henryka.

– A Henio cieszy się na nowego członka rodziny? Niedługo wystąpi w roli starszego braciszka.

On ma bardzo dobry kontakt z dziećmi, dla młodszych od siebie jest bardzo czuły, opiekuńczy i ostrożny. Jak go poinformowaliśmy o rodzeństwie, od razu zrozumiał, w czym rzecz, nie trzeba było mu tego jakoś specjalnie wykładać. Na początku to my Mu opowiadaliśmy o nowym członku rodziny, który się pojawi, a teraz role się odwróciły: On wszystkim się chwali, że będzie bratem. Czasem w zabawie, w bajkach, które wymyśla, wspomina o rodzeństwie, snuje plany, jak będzie się z maluchem bawił, co będą wspólnie robić… Biorę to za dobry znak. Oczywiście mam świadomość, że na początku może pojawić się zazdrość – Henio przez 3 lata był wychowywany jak jedynak, całą naszą uwagę poświęcaliśmy Jemu, ale wierzę, że nawet jeśli się tak stanie, to szybko minie. Uporamy się ze wszystkim.

– To bardziej synek mamusi czy tatusia?

Ja z Heniem mam czułą więź opartą na uśmiechach, przytulasach, całusach, wyznaniach, komplementach, chwaleniu i ekscytowaniu się wszystkim, co robi, powtarzam: wszystkim. Jestem zdania, że dziecko należy chwalić i doceniać jak najczęściej, nawet przesadnie. I tak też robię. Chcę, żeby Heniek był z siebie zadowolony, pewny swego i przekonany, ile jest wart. Żeby nie był malkontentem, ale cieszył się życiem. Już teraz moim sukcesem jest to, że na moje pytanie : „Jak było?” po powrocie skądkolwiek, zawsze z radością odpowiada, że :”Super!”. Z kolei, kiedy pytam: „Kochasz siebie?”, mówi: „Oczywiście”. Z Moim Mężem Heniek trzyma męską sztamę. Grają w kosza, piłkę, udają roboty, uprawiają zapasy i wygłupiają się. Mój Mąż jest coprywriterem z zacięciem komika, więc wspólnie robią mi psikusy i często wymyślają nowe słowa. On rozwija Henia fantazję, ale też bezwiednie tym, jak zachowuje się w stosunku do kobiet i starszych, uczy Go empatii, kultury i bycia szarmanckim.

– Jaki jest Henio? To cała mama? Czy zauważasz w nim więcej cech swojego męża?

Wizualnie to kopia Mojego Męża, osobowościowo – nasz miks. Na pewno jest dzieckiem zadowolonym i radosnym. Bywa zaskakująco otwarty: potrafi zaczepić na ulicy obcą osobę i z nią rozmawiać. Dużo mówi i często nas rozśmiesza, np. stwierdzeniem, że ma „bałagan w nosie”, co oznacza katar, albo nazywaniem kanapki ze zgrzankowanego pieczywa “grzankanapką”. Ostatnio, kiedy wracałam z nim z zakupów z dwiema siatkami, zaproponował, że mi pomoże i targał za sobą jedną z tych siat. Bardzo mnie to ujęło.

– Zastanawiasz się, jakie będzie wasze drugie dziecko?

Bardzo mnie to ciekawi. Myślę o tym, jak będzie wyglądało, czy będzie podobne do Henia? Jakie będzie w zachowaniu? Nie mogę się też doczekać obserwacji Henia w towarzystwie drugiego dziecka.

– Co chciałabyś przekazać swoim dzieciom?

Żeby wierzyły w swoje marzenia! Zależy mi, by kierowały się odwagą w dążeniu do obranych celów i traktowały rodzinę jak swoje paliwo napędowe. Wierzę, że wspólnie z Mężem pomożemy im wyhodować takie skrzydła, których nikt nie będzie w stanie im podciąć. Zawsze, gdy Heniek zasypia, mówię mu: ,,Dobranoc. Śpij dobrze. Widzimy się jutro. Kocham Cię. Możesz wszystko”.

– Miałaś jakiś swój wzór, wyobrażenie matki idealnej, perfekcyjnej żony i kobiety sukcesu?

Jasne, że tak, choć życie go oczywiście zweryfikowało: trudno być we wszystkim perfekcyjnym, nauczyłam się więc wyrozumiałości względem siebie. Ale wciąż potrafię po nocy piec ciasto no i naczynia codziennie do końca dnia muszą być u mnie pozmywane – to takie moje natręctwo odziedziczone po Mamie. My kobiety, matki wielozadaniowość mamy wpisaną w DNA. Dodatkowo, wbrew wszystkim i wszystkiemu, przeniesiemy górę, mimo że waży więcej niż my.

– Czasem Cię obserwuję i widzę superbohaterkę, która na wszystko znajduje czas. Jesteś mamą aktywną zawodowo.

Jestem mamą, żoną, gospodynią domową, organizatorką, ale nie ukrywam, że praca też jest dla mnie ważna, w pewnym sensie określa mnie i wartościuje w oczach mnie samej – uświadomiłam to sobie, zostając mamą. Praca jest mi potrzebna, daje mi satysfakcję i szczęście.

– Ale sama też się w tym macierzyństwie spełniasz...

Jasne, ale niezbędna jest mi równowaga zachowana pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. Spełnienie daje mi przeprowadzenie wywiadu i mycie podłogi. W dowolnej kolejności.

– Prowadzisz na blogu Baby By Ann cykl „Wywiadówek” ze znanymi i lubianymi postaciami. Ostatnio głównie z mężczyznami.

Rzeczywiście: była seria z mamami, teraz przyszedł czas na ojców. Spojrzenia rodziców są zupełnie różne. Matki od razu się otwierają i mówiąc o swoich dzieciach, często wzruszają, ile razy razem płakałyśmy! Ojcowie z kolei są trochę wycofani, inaczej rozmawiają o uczuciach i emocjach i to jest szalenie ciekawe!

– Ten męski punkt widzenia czymś szczególnie Cię zaskoczył?

Zaskoczyła mnie ostatnio rozmowa z Sebastianem Karpielem-Bułecką, który mówił o tacierzyństwie w tak obrazowy i pełen emocji sposób, tak mocno wszystko przeżywając, że miałam dreszcze i łzy w oczach. Niesamowite, jak świadome ojcostwo może kogoś zmienić. Z Sebastianem wielokrotnie miałam do czynienia przed narodzinami jego dzieci i dziś to zupełnie inny człowiek: wrażliwszy, bardzo otwarty i szczery, absolutnie rozbrajacy tata.

– Co Tobie dają te wywiady?

Dużo przemyśleń, wniosków, inspiracji i radości. „Wywiadówki” to szczere opowieści o życiu, o tym, co spotyka nas na co dzień. Z moimi bohaterami siadamy i wymieniamy się doświadczeniami, tymi prawdziwymi, bardzo często jeszcze sprzed chwili. To jest cudowne i pouczające. Te rozmowy wiele mnie uczą – życiowo i zawodowo – i zawsze bardzo wciągają. Często patenty rodzicielskie moich rozmówców przemycam do swojego domu. No i jeszcze kwestia tego, że wywiady „spisywane” to była dla mnie nowa materia, z którą bardzo chciałam się zmierzyć i którą bardzo się polubiłyśmy.

– A jak w ogóle zaczęła się Twoja współpraca z Anną Lewandowską?

Szybko i przyjemnie i tak jest do dziś, bo z nią na spokojnie się nie da. To jest torpeda!

– Jesteś w siódmym miesiącu ciąży, wciąż korzystasz z ćwiczeń?

Tak, ćwiczę z płytą Ani. Po to, żeby być sprawną, zdrową i w formie. Lubię ten stan po treningu, kiedy uwalniają się endorfiny, jest Ci przyjemnie i … czeka Cię pożywny posiłek, a jedzenie to kolejna z mich życiowych namiętności.

– A odczuwasz na sobie tę presję powrotu do figury sprzed ciąży?

Chociaż ciężko się do tego przyznać, to presja rzeczywiście istnieje, Pojawia się choćby za sprawą pytań w rodzaju: ,,Ile przytyłaś w ciąży?”, które wszyscy Ci zadają. Super gdybyśmy jednak nie miały żadnego tego typu ciśnienia i kontroli z zewnątrz, a tylko spokój i świadomość, że to taki czas, kiedy powinniśmy skupić się na tym, co ważne, czyli na zdrowiu naszym i dziecka. Kolejna sprawa: kiedyś kobiety chodziły z pociążowymi brzuszkami bardzo długo. Wówczas nikt się temu nie dziwił, to było normalne i powszechne. Dziś kilka tygodni po porodzie pokazują płaskie brzuchy i to może być frustrujące, ale też motywujące. Sama na sobie wywieram taką presję: ,,Ty też tak powinnaś”. Od dłuższego czasu jestem aktywna, dbam o swoje ciało i organizm. Wcale nie muszę tego robić w ciąży, ale chcę! To mój wybór. Na pewno nie chciałabym wymieniać całej garderoby i jednak zmieścić się w spodnie sprzed ciąży (śmiech). Chcę czuć się ze sobą dobrze, a do pewnego swojego wizerunku i wyglądu jestem przyzwyczajona. Jak będzie jakiś problem, będę nad nim pracować. W końcu jestem zadaniowcem i idealistką, więc nie wątpię, że się uda.

– Porozmawiajmy teraz o Twoich planach. Niedawno wydałaś swoją książkę kucharską, szykuje się coś nowego?

Mam takie marzenie: drugie dziecko, druga książka. Pierwsza książka ze zdrowymi słodkościami nosiła tytuł „Bez cukru”, teraz marzy mi się wytrawna „Bez mięsa”. Zaczęłam już proces twórczo-organizacyjny. Proszę trzymać kciuki!

– Ale to chyba nie koniec Twoich marzeń?

Ależ skądże! Od 1,5 roku nie pracuję w telewizji i przyznaję, że zaczynam tęsknić i myśleć o powrocie. A więc: proszę trzymać kciuki! Prywatnie jest mi bardzo dobrze: jestem spokojna i cieszę się każdą chwilą z najbliższymi. Można nam życzyć jedynie zdrowia i żeby nic nie zakłócało naszego szczęścia. Niczego więcej nie potrzebuję.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama