Reklama

Niewielu wierzyło w ich miłość. „Mówili: „Daję im dwa, trzy miesiące i będzie koniec”. Poznaliśmy się dawno temu, ale tylko kojarzyliśmy się z imprez”, wspomina Maffashion. Julia Kuczyńska i Sebastian Fabijański przy swoim boku odnaleźli prawdziwe uczucie i wsparcie. Blogerkę ujęło dobre serce i artystyczna dusza aktora. Łączą ich wspólne poglądy, wartości i marzenia. Sebastian Fabijański ma za sobą trudne przeżycia: śmierć ojca, pobyt w pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Los mocno go poranił. „Nie chciałabym z tego powodu dyskwalifikować kogoś, kim się zauroczyłam, w kim się zakochałam. Były w Sebastianie rzeczy ważniejsze niż jego traumy i przeszłość. Razem sobie poradzimy”, dodaje Julia Kuczyńska.

Reklama

Beyoncé powiedziała kiedyś, że na ślub i rodzinę mogła zdecydować się dopiero, kiedy poczuła się spełniona zawodowo i pewna swojej wartości…

Ja nie czekałam na spełnienie, to przyszło samo. Już parę lat temu zaczęłam się uspokajać w kwestiach zawodowych. Do tamtej pory pędziłam, praca była najważniejsza, nic nie chciałam przeoczyć, chciałam zrealizować wszystkie fajne projekty. Było tego wszystkiego tak dużo, że przestałam mieć czas, żeby nacieszyć się każdą z tych rzeczy z osobna, bo zaraz było coś nowego. Postanowiłam to zmienić, a wspomniane wyżej spełnienie czułam od dawna. Czułam się dobrze sama ze sobą, z ilością rzeczy, które udało mi się osiągnąć, zrealizować. Bardzo doceniałam i nadal doceniam swoją robotę. Od momentu założenia bloga udało mi się stworzyć z MAFFASHION poważny biznes.

Zobacz też: Sebastian Fabijański o związku z Maffashion: „Połączenie naszych istnień jest niekonwencjonalne”

Nie musiałaś już nic nikomu udowadniać?

Pomyślałam: inni robią fajne projekty, ale ja już te wszystkie rzeczy mam za sobą, ile jeszcze będę pędzić, nie zatrzymując się chociaż na chwilę. Zdałam sobie sprawę, że czuję się stabilna emocjonalnie, psychicznie, finansowo. Kupiłam mieszkanie. Mam oszczędności, zainwestowałam pieniądze w nieruchomości. Od ośmiu lat mam udziały w dobrze prosperującej firmie. Z Laną Nguyen założyłyśmy markę modową Eppram. Cokolwiek by się nie działo, wiem, że sobie poradzę. Chciałam się uspokoić, imprezy już mnie tak nie kręciły. Ciągłe wychodzenie się przejadło. Stwierdziłam, że chyba się zestarzałam (śmiech). Czułam się gotowa na kolejny etap, na rodzinę. Stwierdziłam, że stać mnie na to, żeby zarabiać na kolejną osobę. Opieka nad małym człowiekiem to jest wielka odpowiedzialność. Czuję, wiem, że jestem w stanie dać Bastkowi dom, wykształcenie, przyszłość.

Można też, jak mawiają złośliwi, znaleźć bogatego męża…

(Śmiech). Jakiegokolwiek męża bym miała, to nie on ma mi dać gwarancję stabilizacji, tylko ja sama. Przez całe swoje dorosłe życie wyznaję zasadę: „Jak masz na kogoś liczyć, licz na siebie”. Oczywiście jest miłość, związek, wspieranie siebie, dbanie – i do jednego gara wrzucacie, i o siebie dbacie. Ale ja mimo wszystko należę do osób, które muszą wiedzieć, że same sobie poradzą. Muszę być samowystarczalna, bo tylko wtedy śpię spokojnie.

Mateusz Stankiewcz/SameSame

Zawsze byłaś długodystansowcem w związkach. Wcześniej dwa razy byłaś zaręczona. Ale z Twoim narzeczonym i tatą Bastka Sebastianem Fabijańskim wszystko potoczyło się szybko…

O moim związku z Sebastianem mówili: „Daję im dwa, trzy miesiące i będzie koniec”. Cóż :) Poznaliśmy się dawno temu, ale tylko kojarzyliśmy się z imprez. W 2019 roku byliśmy zaproszeni do kampanii #Sexedpl Anji Rubik, powiedzieliśmy sobie aż „cześć”. Mogę ci zdradzić, że to portale plotkarskie pomogły w tym, że coś się zaczęło więcej dziać! Puściły absolutnie nieprawdziwą plotkę, że się spotykamy i paradoksalnie to był początek…

Co Cię ujęło w Sebastianie?

Na pewno artystyczna dusza. Która też bywa trudna! Wbrew temu, jak przedstawiają nas media, mamy dużo podobnych poglądów. Sebastian pięknie mówi o rodzinie. Ujęło mnie to, jak bardzo tej rodziny chciał. I w jaki sposób mówił o tym, jaką tę rodzinę chce mieć. On ma piękne wnętrze, ba, z zewnątrz też jest niczego sobie…

Sprawdź też: Maffashion o powiększeniu rodziny: „Moim marzeniem jest trójka dzieci”

Ty wyszłaś z ciepłego domu, ale Sebastian nie ukrywa, że ma za sobą ciężkie przeżycia: śmierć ojca, pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Czy nie bałaś się, że tworzenie rodziny z człowiekiem poranionym może być skomplikowane?

Bardzo ciężkie pytanie. Oraz nie do końca jest tak, że u mnie było tylko kolorowo. Ale nie o tym teraz. Wiesz, patrząc w ten sposób, trudno byłoby w ogóle wiązać się z jakimkolwiek człowiekiem, bo przecież zawsze może się coś wydarzyć. Ktoś może z dnia na dzień zachorować. Trudności w życiu się pojawiają.
Nie chciałabym z tego powodu dyskwalifikować kogoś, kim się zauroczyłam, w kim się zakochałam. Były w Sebastianie rzeczy ważniejsze niż jego traumy i przeszłość. Razem sobie poradzimy.

Co było ważniejsze?

Ciepło i to, co ma w głowie. On walczy z tym, co jest problematyczne. Chodzi na terapię. Najpierw umarł jego ojciec, a dokładnie rok później, w tym samym miesiącu, odszedł kolejny członek jego najbliższej rodziny. Tragedie się nawarstwiły. Sebastian nie miał czasu wyleczyć się po jednej stracie, a przyszła kolejna. Nie było czasu na przepracowanie traumy, na przeżycie żałoby. Jest dorosły i pracuje nad swoimi problemami. Wszystko idzie ku dobremu.

Cały wywiad w nowym numerze magazynu VIVA! od 9 września w punktach sprzedaży w całej Polsce.

Reklama

Mateusz Stankiewcz/SameSame
Reklama
Reklama
Reklama