Joanna Trzepiecińska: „Bez czułości, bez szacunku i lojalności jest pusto. Miłość nie musi być jednoznaczna ze stabilizacją”
„Nigdy w życiu nie miałam poczucia osamotnienia”
- Krystyna Pytlakowska
Niewiele mówi o życiu prywatnym. Dla VIVY! Joanna Trzepiecińska zrobiła wyjątek. "Emocjonalny ekshibicjonizm nie jest dominującą cechą mojej natury, toteż rzadko udzielam wywiadów", wyjawiła Krystynie Pytlakowskiej. Aktorka kocha życie. Jest ciekawa świata i żyje ciągle w drodze. Mówi, że potrzebuje przestrzeni niezależności i wolności. "Toteż bywam zmęczona co chwilę pojawiającymi się nowymi zasadami prawa", dodaje. Co z miłością? "Bez czułości, bez szacunku i lojalności jest pusto. Miłość nie musi być jednoznaczna ze stabilizacją”, wyznała. Co jeszcze zdradziła?
Joanna Trzepiecińska o życiu prywatnym, miłości i mężczyznach
A co daje Ci poczucie spełnienia, dumy?
Wewnętrzna harmonia i nieokiełznana ciekawość świata.
I zero depresji?
Lata temu miałam trudne chwile obciążające mój układ odpornościowy. Przyzwyczajam się do ludzi, więc cierpię, kiedy znikają z mojego życia. Ale ułożyłam swój świat na nowo i cieszę się życiem. Kocham żyć! I nie są mi do tego potrzebne wyłącznie sukcesy. Potrzebuję tylko istnienia „góry” do zdobycia, by sprawdzić, co jest za nią. Nie musi być najwyższa. Covid wzmógł we mnie respekt dla zdrowia i cieszenia się codziennością. Jest jeszcze tyle ciekawych miejsc do zobaczenia, ludzi do spotkania, rozmów do przeprowadzenia, książek do przeczytania. Czuję się silna. Jestem samodzielna. Znajomi śmieją się, że mam cechy siłaczki. Nie muszę się na nikim opierać, by istnieć.
Ale bez miłości jest pusto.
Bez czułości, bez szacunku i lojalności jest pusto. Takich związków jest wiele w imię stabilizacji. Miłość nie musi być jednoznaczna ze stabilizacją. Mam tendencję do rozpieszczania mężczyzn i dawania im poczucia bezpieczeństwa. Fatalna cecha. To ja buduję domy, sadzę drzewa i rodzę synów. No niełatwo się przy mnie wykazać (śmiech). Ale mimo ich niedoskonałości świat bez mężczyzn byłby mniej ciekawy. Bywają inspirujący. Powoli kobiety zawłaszczają terytoria, na których tak wygodnie się rozsiedli, by nam objaśniać świat. Pokolenie młodych kobiet potrafi walczyć nie tylko o swoją pozycję w pościeli. Znają swoją siłę. Bardzo mi się to podoba.
Czytaj też: Joanna Trzepiecińska: „Wychowałam dwóch chłopaków, bez ojca, co nie było łatwe”
Chociaż w Polsce jest kult młodości.
Pomyśl, jakie z nich wspaniałe babcie będą! Jak to przemodeluje rynek! Zauważyłaś, że w Polsce reklamy skierowane do emerytów dotyczą głównie nietrzymania moczu i bólu stawów? Przez lata transformacji nie dopracowaliśmy się grupy społecznej, która na emeryturze byłaby nabywcą luksusowych dóbr.
Ale Ty nie jesteś emerytką.
Jeszcze nie. I szczęśliwie uprawiam taki zawód, w którym istnieją również role dla bardzo starych, brzydkich kobiet. Nawet w trumnie można zagrać! (śmiech). Ale to nie zmienia faktu, że kiedy przyglądam się różnie zorganizowanym społeczeństwom zachodnim, to widzę, jak nierozpoznanym i niezagospodarowanym tematem w Polsce jest aktywizacja emerytów. W dzisiejszych czasach wysyłanie kobiety na emeryturę w wieku 60 lat jest nieporozumieniem. Spójrz na mnie, czy ja się nadaję do tego, żeby za dwa lata być skazaną na banicję ze społeczeństwa? Na szczęście mam parę pomysłów na siebie w zanadrzu.
[...]
Już jako pięcioletnie dziecko śpiewałaś.
Tak, i dlatego poszłam do szkoły muzycznej. Najwspanialszej szkoły w moim życiu. Obcowanie z muzyką było tak uwodzicielskie, jak osiągnięcie innego wymiaru istnienia. Cudowny czas wiszenia w chmurach, ale poprzedzony solidnym treningiem, którego owoce zbieram do dziś, mogąc cieszyć publiczność recitalami czy koncertami, do których jestem zapraszana. Wojtek Młynarski uważał, że powinnam śpiewać, i w końcu posłuchałam, chociaż za bardzo się do tego nie wyrywałam.
A do czego się wyrywałaś?
Miałam rodziców, którzy wspierali nas we wszystkich twórczych pomysłach, pozostawiali sporo wolności i przestrzeni w konstruowaniu siebie. Mama wspiera działania moje i moich dzieci do dziś. Jest piękną, aktywną, oczytaną, zaangażowaną społecznie osobą. Ma wyraziste polityczne poglądy i pokonuje mnie czasem energią.
A ojciec?
Miał 55 lat, gdy umarł. Był ważną osobą w moim życiu. Ale to się wie potem.
Sprawdź też: Olga Bołądź o ukochanym: „Zbudowaliśmy relację, w której oboje się dopełniamy”
Podobnie jest z rozstaniami.
Nigdy w życiu nie miałam poczucia osamotnienia. Dzieci na to nie pozwalają. Mam grono wypróbowanych przyjaciół. Lubimy się. Spędzamy ze sobą święta, wakacje.
Kim więc jesteś teraz?
Czujesz niedosyt definicji? Jestem zadowolonym z życia człowiekiem. Jestem kobietą znającą swoje atuty. Jestem matką, która ma dwóch pięknych synów. Matką, która samotnie ich wychowując, uniosła rozdarcie, jakie towarzyszyło nieustannemu kompromisowi między pracą a życiem domowym. Jestem kochanym i kochającym dojrzałym człowiekiem. Jestem dziewczynką w kokardach, która wierzy w dobro ludzi i piękno świata. I choć gwiazdy na niebie i ziemi chcą mi ten obraz zburzyć, nie poddaję się. Jestem człowiekiem uzależnionym od głębokich relacji, toteż nie rozdaję siebie na prawo i lewo. Jestem miłośniczką jednej z greckich wysp, co roku od lat zachwycam się nią na nowo. Jestem uważnym obserwatorem życia w Polsce i boleję nad kondycją naszej klasy politycznej. Jestem początkującym ceramikiem i marzę, żeby kupić sobie piec. Jestem aktorką, która szanuje widzów i kłaniając się, jest wdzięczna za brawa. Jestem wiernym przyjacielem. Jestem nienachalnym uczestnikiem mediów społecznościowych. Jestem wytrawną gospodynią domową potrafiącą dostarczyć kubkom smakowym gości niezapomnianych wrażeń, jestem słabą narciarką, ale podziwiam kunszt innych, więc przynajmniej raz w tygodniu napinam czworogłowy pod okiem trenera, bo a nuż napotkam górę do pokonania. Jestem miłośniczką sztuki i mam w planie studiować jej historię na uniwersytecie, jestem łakomczuchem, lubię czytać poezję, choć raczej nie da się o tym ostatnio porozmawiać w środkach masowego przekazu, lubię swoją prywatność i nie znoszę wywlekania intymności, podziwiam filozofów i tancerzy oraz mężczyzn z poczuciem humoru, cenię elegancję, dobrą znajomość języka polskiego, języki obce mile widziane… Słuchaj… ja tak mogę jeszcze długo wymieniać. Wiesz, że aktorzy najlepiej znają się na wszystkim (śmiech). To brzmi jak przedwojenny anons matrymonialny (śmiech).
Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze dwutygodnika VIVA!, dostępnym na rynku od czwartku 23 lutego.