Reklama

Wymyśliła Erę Nowych Kobiet, kiedy przeczytała, że Polki nie są szczęśliwe. Ona jest i twierdzi, że szczęścia można się nauczyć. Była żoną, matką, rozwódką, singielką, partnerką, bizneswoman, szefową... I mówi, że to nie „bagaż doświadczeń” a „cud doświadczeń”. O genie optymizmu, życiowej odwadze, o tym, jak uwierzyć w siebie i zakochać się po pięćdziesiątce Joanna Przetakiewicz opowiada Katarzynie Przybyszewskiej-Ortonowskiej.

Reklama

Katarzyna Przybyszewska-Ortonowska: Kiedy rozmawiałyśmy dwa lata temu, powiedziałaś, że facet na stałe nie jest Ci potrzebny.

Joanna Przetakiewicz: Bo wtedy tak czułam. Od rozstania z Janem nie miałam stałego partnera. Dwa razy wydawało mi się, że jestem zakochana, ale szybko mi przeszło. I mogę zapewnić wszystkie kobiety, że nieprawdą jest, że nie ma fajnych wolnych facetów po czterdziestce. Jest ich mnóstwo. A miłość dopadła mnie, jak to zwykle bywa, przypadkiem.

Poznaliście się z Rinke Rooyensem

…osiem lat temu. Miał produkować pierwszy pokaz La Manii. Ostatecznie do tego nie doszło, ale pamiętam, że zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Cztery lata później mignął mi na Balu Dziennikarzy, gdzie świetnie bawiłam się ze swoim towarzystwem. Napisał mi później sms-a, że „nie widział nigdy takiej energii i temperamentu”. Odpisałam dość oficjalnie, byłam krótko po rozstaniu z Janem, nie miałam jeszcze miejsca ani w głowie, ani w sercu na nowe relacje. Trzy lata później zaprosiłam go na swoje 50. urodziny.

To był tekst, który wysłałam na grupie WhatsApp do prawie 300 znajomych, ale on odpisał bardzo szczególnie: „Dokładnie myślałem o tobie teraz. To coś znaczy, to jest jakiś symbol. Nie mogę cię wymazać z pamięci”. I zaczęliśmy esemesować. On od początku romantycznie, jak mężczyzna do kobiety, a nie kolega do koleżanki. To był początek naszego dialogu. Kiedy się spotkaliśmy, po długiej rozmowie, pierwszej off-line, zrozumiałam, że właśnie spotyka mnie w życiu coś szczególnego. I poddałam się tej miłości. Rinke przyjechał do mnie do Londynu. I jak przyjechał… tak został.

Jak się zejdą „kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością”, to…

…już nic nie muszą, tylko chcą. Najczęściej dojrzali ludzie nie mają kredytów, nie pojawia się decyzja o posiadaniu wspólnych dzieci, są już świadomi siebie, niezależni, mają przyjaciół, zorganizowane życie. Sami decydują, na ile wpuszczą tę drugą osobę do swojego świata. Mamy świadomość, że bez względu na to, czy związek potrwa 100 lat, czy rok, weźmiemy z niego tylko to, co najlepsze.

Jan Kulczyk, Rinke Rooyens. Tu biznesmen, tu artysta…

Jan kochał sztukę, operę, architekturę. Był biznesmenem artystą, a Rinke jest artystą biznesmenem. Jan, kiedy się poznaliśmy, powiedział mi, że przypominam mu Wenus, którą widział na obrazie w Galerii Uffizi we Florencji. A Rinke napisał mi na początku znajomości, że jestem jego Wonder Woman, dziewczyną z filmowego plakatu. Te pierwsze komplementy były bardzo podobne i to był dla mnie znak. Jan mocno stąpał po ziemi i Rinke, wbrew pozorom, też. Nie wyobrażam sobie życia u boku oderwanej od rzeczywistości, nieogarniętej gapy albo mężczyzny, który nie potrafi dbać o kobietę lub nie szanuje ludzi. Kobiety w związku robią błąd, od siebie wymagając najwięcej. A niby dlaczego? Ja zawsze daję z siebie dużo, ale od partnera wymagam jeszcze więcej.

Myślę, że tym wywiadem obalimy wiele mitów.

I o to chodzi.

Pełny wywiad z Joanną Przetakiewicz przeczytasz w najnowszym numerze magazynu VIVA!, dostępnym na rynku od czwartku 7 marca

Mateusz Stankiewicz/Samesame
Mateusz Stankiewicz/Samesame
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama