Joanna Przetakiewicz o ślubie po 50-tce: „Jestem przykładem na to, że nie można ulegać stereotypom”
„Nikogo już nie powinno szokować, że 50-latka może być zmysłowa, seksowna i wciąż mieć ogromny apetyt na życie…”
- Katarzyna Przybyszewska-Ortonowska
Joanna Przetakiewicz-Rooijens obala stereotypy. W rozmowie z Katarzyną Przybyszewską-Ortonowską podkreśla, że nie należy tkwić w mitach i przekonaniach. Bizneswoman i założycielka Ery Nowych Kobiet opowiada nam o pasji, spełnieniu i miłości. Podkreśla też, że na nic w życiu nie jest za późno, ani zbyt wcześnie. „Nikogo już nie powinno szokować, że 50-latka może być zmysłowa, seksowna, zmienić zawód, wyjść za mąż i wciąż mieć ogromny apetyt na życie…”, dodaje.
Joanna Przetakiewicz-Rooijens o miłości
Jedenastego grudnia skończyłaś 55 lat. Czy wiek to jest dziś jakaś cezura dla kobiety?
Nie wiem, kto ukuł teorię, że pięćdziesiątka to teraz nowa trzydziestka. Nie słyszałam większego idiotyzmu! Między kobietą 50-letnią a 30-letnią jest ogromna różnica. Życiowe priorytety są inne. Żyjemy jednak w nowej erze i nikogo już nie powinno szokować, że 50-latka może być zmysłowa, seksowna, zacząć nowe studia, zmienić zawód, wyjść za mąż i wciąż mieć ogromny apetyt na życie. Ale pewna cezura jest. Nie oszukujmy się…
[...]
Wracając do wieku, nie masz poczucia, że ten czas gdzieś Ci przeciekł między palcami? Mówi się, że trzydziestka to dla kobiet zakręt, czterdziestka – po zakręcie. Pięćdziesiątka – to bliżej niż dalej.
To są teorie ze starej ery. Nieaktualne. Dzisiaj tych etapów, a jednocześnie szans i możliwości, jest o wiele więcej. Również po pięćdziesiątce i później. Moje życie jest bardzo kaloryczne. Intensywne. Rozwijam się cały czas. Wydarzyło się wiele cudownych rzeczy, bardzo dużo osiągnęłam, doznałam, przeżyłam, zobaczyłam. Mam satysfakcję, że nie zmarnowałam tego czasu. Jestem osobą, która woli żałować, że coś zrobiła, niż że nie zrobiła. Kiedyś jakiś magazyn on-line napisał o mnie – i bardzo mi się podobało to zdanie, bo doskonale mnie charakteryzuje – że „Joanna pcha się w każdą nową sytuację z odwagą i ciekawością dziecka”. To było po mojej rozbieranej sesji w „Playboyu”, po udziale w „Azja Express”, gdzie każdy mówił: „Po co jej to? Zwariowała!”. Ale to prawda, ja się pcham we wszystkie przygody z ciekawością dziecka. Mało tego, nie dość, że wiem, że tyle już rzeczy przeżyłam, osiągnęłam, zrobiłam, to jeszcze wiem, że dużo przede mną. Mam ogromne plany.
I wyszłaś za mąż po pięćdziesiątce, co w Polsce wciąż wydaje się rzeczą nie do osiągnięcia.
Kiedy pięć lat temu skończyłam pięćdziesiątkę, poczułam, że zaczął się najwspanialszy moment mojego życia. Czułam się tak, jakbym wsiadła w rakietę i leciała w przestrzeń. Którejś nocy przyśniło mi się, że siedzę na tronie. Obok stał drugi tron, ale pusty. Zdałam sobie sprawę, że czas pomyśleć o królu.
I w krótkim czasie spotkałaś Rinke.
Spotykałam się wtedy z pewnym londyńskim biznesmenem. Czułam jednak, że mentalnie nie rozumiemy się. Moim przyjaciółkom powiedziałam, że chciałabym związać się z Polakiem. Doszły do wniosku, że zwariowałam. A potem spotkałam Rinke, który jest holenderskim Polakiem, bo całe dorosłe życie przemieszkał w Polsce. Ja kocham być Polką, choć myślę tak dopiero od niedawna. Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego nie urodziłam się Włoszką, Francuzką, Amerykanką? Mogłam żyć w innym miejscu, bo wydawało mi się, że tamte światy bardziej do mnie pasują. Teraz jestem dumna z tego, że jestem Polką, i choć dzielę swój czas między Warszawę a Londyn, to Polska jest miejscem, gdzie czuję się najlepiej. Wracając do Rinke i mojego zamążpójścia po pięćdziesiątce, jestem przykładem na to, że nie można ulegać stereotypom.
Czytaj też: Joanna Przetakiewicz-Rooijens: „Przez całe lata siebie stawiałam na ostatnim miejscu w życiowej układance”
A my, Polki, niestety wciąż im ulegamy.
I mówimy: „Bo na to już jest za późno”.
Zdanie przekleństwo.
Na nic nie jest za późno i na nic nie jest za wcześnie, jeśli jesteśmy na to gotowe. Dla mnie nie było za wcześnie na dzieci, a pierwszego syna urodziłam, kiedy miałam 22 lata. Niedawno na spotkaniu Ery Nowych Kobiet usłyszałam od jednej z naszych liderek coś, co mnie zaszokowało. Dziewczyna ma 28 lat, męża, dziecko i świetną pracę. „Przesrałaś już młodość”, powiedzieli jej rodzice.
Dulscy mieszkają w naszych domach i mają się dobrze.
Widzę to, jeżdżąc po Polsce. Polki mają najniższe poczucie własnej wartości w Europie. Często się krytykujemy, umniejszamy siebie i to, co robimy. Mówimy: „Jestem kretynką, bo zapomniałam notesu”. Albo: „Przez ostatnie sześć lat nic nie robiłam”. Pamiętam tamtą rozmowę, bo psycholożka zapytała tę dziewczynę: „Jak to nic nie robiłaś? Byłaś w śpiączce?”. „Nie, siedziałam w domu i wychowywałam dzieci”. Każda kobieta, która ma dzieci, doskonale wie, co to jest za „nicnierobienie”. Widziałam ostatnio taki wiral na TikToku. Do domu wchodzi kobieta obładowana torbami. „Kochanie, dla kogo kupiłaś te wszystkie prezenty?”, pyta mąż. Żona odpowiada: „Dla naszej służby. Niani, kucharki, sprzątaczki, praczki, pani do prasowania”. „Ależ my nie mamy służby!”, mówi zdziwiony. A ona na to: „A ja?”.
Joasiu, rozprawmy się więc ze stereotypami, które gnębią Polki. Wchodzisz w to?
Tak. Rozprawmy się ze stereotypami i przekonaniami, bo przekonanie jest jak wirus, bakteria, która tak mocno bywa zakorzeniona w organizmie, że bez antybiotykowej kuracji nie da rady się jej pozbyć. Ale żeby taką kurację przejść, musisz sobie zdać sprawę, że jesteś zarażona. Kobiety na przykład – oto kolejny stereotyp – mówią: „Faceci dzisiaj są bez jaj”. I idą w to dalej, twierdząc, że mężczyźni boją się silnych kobiet, są beznadziejni, rozpieszczeni, rozpieprzeni przez Tindera. I siedzę naprzeciw takiej dziewczyny, i mówię jej: „Jakim cudem masz ułożyć sobie życie, skoro ty tego faceta nienawidzisz, jeszcze nie wiedząc, kim on w ogóle jest?!”.
A rzeczywiście faceci są dzisiaj bez jaj?
Nigdy się z tym nie zgodzę. Jakiś czas temu rozmawiałam z grupą mężczyzn na temat ich obecnych oczekiwań co do kobiet. Byłam zszokowana mądrością tej rozmowy. Powiedzieli, że najbardziej potrzebują czułości, troski i bliskości. Myślałam, że usłyszę: „Marzę o gorącym seksie” albo „Chcę mieć supermodelkę”, albo „Chcę, by kobieta gotowała mi i prowadziła dom”. Nic z tych rzeczy! Odniosłam wrażenie, że mężczyźni są bardziej delikatni i wrażliwi niż kiedykolwiek, ponieważ uświadomili sobie braki, które chcieliby wypełnić w życiu. Dzisiaj kobieta, która potrafi stworzyć dom i potrafi być prawdziwą partnerką, jest na wagę złota. Stereotyp „żony trofeum” się zmienił. To nie jest już kobieta, która ma tylko ładnie wyglądać, ale z którą chce się budować wspólne życie. Biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło przez ostatnich kilka lat, wszyscy uświadomiliśmy sobie, że bliskie relacje są najważniejsze.
A Ty jesteś szczęśliwa?
Jestem bardzo szczęśliwa i manifestuję to bez skrępowania.
Cała rozmowa w nowym numerze VIVY!