Joanna Dark o Agnieszce Osieckiej: „Jestem jej przeciwieństwem. Ale gdyby nie jej życiorys, nie powstałyby takie piękne piosenki”
„Jako wokalistka jestem szczęśliwa, że ona istniała, tworzyła i że ja mogę to zaśpiewać”
- Krystyna Pytlakowska
Piękna wysoka blondynka śpiewająca słodko i zmysłowo jak barytonowy saksofon”, pisał o niej „New York Newsday” po nowojorskiej premierze „Metra”. Dziś jej wokal możemy podziwiać na płycie „Osiecka / Przybora – Ale Jazz!”. Dlaczego właśnie Osiecka, choć – jak podkreśla – jest przeciwieństwem Agnieszki, a jej życiowe zakręty były całkiem inne, Joanna Dark zdradza Krystynie Pytlakowskiej.
Panienka z temperamentem?
Od zawsze, ale już nie panienka, tylko mężatka.
Jednak tę właśnie piosenkę wybrałaś na swoją płytę z utworami Agnieszki Osieckiej.
Wybrałam ją dlatego, że kocham swing, chociaż ta piosenka nie powstała w okresie, kiedy Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora byli razem, a to myśl przewodnia mojej płyty. Poczyniłam odstępstwo, ponieważ bardzo ją lubię.
Płyta z utworami towarzyszącymi ich miłości?
Taki nawiedził mnie pomysł tego albumu. Uważam, że to pomysły nas odwiedzają, a nie my je. Każdą płytę traktuję jak projekt teatralny. A na tej znalazły się teksty i Osieckiej, i Jeremiego Przybory do fenomenalnej muzyki Jerzego Wasowskiego, Adama Sławińskiego, Jana Wróblewskiego i Krzysztofa Komedy. Trudno chyba o lepszy zestaw.
Możesz mi zdradzić, kiedy pomysły pukają Ci do głowy? W wannie? W sypialni przed zaśnięciem?
Po bardzo intensywnych momentach mojej pracy następują intensywne przestoje, które nazywam: „Dobrze jest czasami nic nie robić”. Wtedy właśnie człowiek zapada się w sobie, ma gorszy humor, leży na łóżku i gapi się w sufit albo czyta jakąś książkę, a jego myśli błądzą gdzie indziej. I wtedy właśnie pomyślałam, że fajnie będzie powspominać. Weszłam na YouTuba, by przejrzeć stare materiały, i olśniło mnie, że ta twórczość nie może umierać, że trzeba ją przywrócić do życia.
Teraz w ogóle jest renesans Agnieszki Osieckiej.
Myślę, że nigdy nie była zapomniana. Może bardziej zapominano o jej ukochanym z Kabaretu Starszych Panów, Jeremim Przyborze. Natomiast im więcej młodych dziewczyn słucha muzyki, zaczynając się fascynować poezją liryczną, tym bardziej piosenki Agnieszki Osieckiej zaczynają swoje następne życie.
Zobacz też: Musical Metro dla Joanny Dark był przełomem w jej karierze. Tak wspomina dzień premiery artystka!
Bo one są o nas, o kobietach.
Tak, o miłości, rozterkach, rozpaczy, nieprzystosowaniu do rzeczywistości, o ogólnej kobiecej nadwrażliwości. Agnieszka potrafiła to przelać na papier, tworzyć dzieła poetyckie.
Poznałaś ją kiedyś?
Tak, spotkałyśmy się dwukrotnie. Najpierw dzięki Henrykowi Alberowi, wybitnemu gitarzyście i kompozytorowi. W studiu radiowym przy Malczewskiego robiliśmy próbę do nagrań i Henryk zaprosił na to spotkanie Agnieszkę. To był rok 1989 lub 1990 – całe wieki temu. Agnieszka wtedy nawet podarowała mi jedną ze swoich piosenek, którą wyciągnęła z szuflady, a my z Henrykiem nagraliśmy ją. Tylko że nic się potem już nie wydarzyło, a ja trafiłam do musicalu „Metro” i moje życie wystrzeliło w kosmos, na dwa lata. Pochłonęło mnie. A potem był wyjazd do Nowego Jorku i Marek Dutkiewicz, który mną zawładnął uczuciowo i twórczo. Później Agnieszka była już bardzo chora i wkrótce odeszła.
[...]
Warto więc być na zakręcie?
Żeby stworzyć te piosenki, to tak. Zresztą myślę, że swoje zakręty każdy kiedyś miał, chociaż może nie tak często jak Osiecka.
Ty też zakręcałaś?
Jestem nadwrażliwa, zresztą nie wyobrażam sobie, żeby w tym zawodzie dobrze funkcjonowały osoby z przytępioną wrażliwością. Ostatnio rozmawiałyśmy o tym z Kasią Groniec, że gdybyśmy były „normalne”, nie robiłybyśmy tego, co robimy. To bardzo niewdzięczna robota, a chwile szczęścia są krótkie. A pomiędzy nimi ciągłe poszukiwania, rozterki, zawody, rozpacze. Potem podnoszenie się, radość ze stania na scenie. Tylko że moje zakręty były całkiem inne niż Osieckiej. Nigdy nie byłam przez nikogo porzucona. Ale miała szczęście, bo poznała Daniela Passenta, to z nim miała dziecko. On jest godny zaufania, stabilna opoka, kochający i odpowiedzialny.
[...]
Co czułaś, gdy zaczęłaś poznawać twórczość Osieckiej?
Jako wokalistka jestem szczęśliwa, że ona istniała, tworzyła i że ja mogę to zaśpiewać. Potrafiła wspaniale poznawać wartościowych ludzi, odnajdywać ich. Tworzyli dla niej genialni kompozytorzy. Bardzo jej zazdroszczę, bo czuję się w tych czasach opuszczona, tak jakbym urodziła się w złym momencie. Wolałabym żyć wtedy, nie teraz. Nawet mając na uwadze okres komunizmu. Ludzie tak bardzo żyli wtedy sztuką, spędzali ze sobą czas, rozmawiali o ważnych rzeczach, a nie bzdurach. Nikt nie zwracał uwagi na to, kto ile zarabia i co posiada.
[...]
No widzisz, jak bardzo różnisz się od Agnieszki Osieckiej. Masz w życiu inne priorytety.
Bo jestem perfekcyjna pani domu, jak żartują moje przyjaciółki.
Aż dziwne, że tak dobrze rozumiesz jej twórczość.
Rozumiem, bo mam podobną emocjonalność. To wystarczy. I może jest jakieś połączenie telepatyczne.
Sprawdź też: Agnieszka Osiecka nieznane szczegóły z jej życia! Czy to możliwe, żeby taka była naprawdę?
Na jakiej zasadzie wybierałaś piosenki do tego albumu?
Słuchałam jak kierunkowskazu tych, które powstały podczas jej miłości z Jeremim Przyborą. A potem pomyślałam, że niektórych nie chcę zaśpiewać, wybrałam więc inne, jak „Na całych jeziorach ty” czy wspomniana przez ciebie „Panienka z temperamentem”, która powstała dużo później.
[...]
Myślałaś kiedyś o tym, co powiedziałaby Agnieszka, słuchając Twojej interpretacji jej piosenek?
Przypomniałaś mi, że nawet o tym myślałam, gdy się z nią spotkałam, ale wówczas odrzuciłam ten pomysł, idąc na eliminacje do „Metra”. Poza tym kończyłam studia pedagogiczne w Warszawie na uniwersytecie, nie miałam więc czasu myśleć o płytach. Ale w 1989 byłam na Festiwalu Młodzieży Akademickiej FAMA, gdzie zaśpiewałam, bisując trzy razy, i dostałam stypendium za intrygującą osobowość artystyczną. A potem miałam recital w Hybrydach, na który zaprosiłam też panią Agnieszkę. Przyszła i była poruszona, bo może nie spodziewała się takiej diwy jak ja. Miałam bardzo długie włosy, ściągnięte w wielki kok. Byłam w czarnych legginsach i czarnej marynarce. Puszczałam dymki z papierosa i śpiewałam songi. Osiecka twierdziła wtedy, że koniecznie musimy razem coś wymyślić. Ale nie wymyśliłyśmy. Chyba wkrótce potem zachorowała. Pamiętam ją jako uważną, delikatną, wrażliwą, a także dyskretną. Nie lubiła pytań osobistych. Zresztą ja bym jej takich nie zadała.