Jessica Mercedes o pracy blogerki: "Nie przyciągam psychopatów, bo nie wstawiam seksownych zdjęć"
1 z 5
Jessica Mercedes zaczynała jako nastolatka, a dziś jest najpopularniejszą blogerką modową w Polsce. Po wpisaniu jej nazwiska do wyszukiwarki dostajemy... 18 mln wyników! Ona sama jest zdziwiona takimi liczbami:
Nie wiedziałam, że aż tyle! Wiem, ilu mam obserwatorów bloga. Ale to, co poza tym dzieje się w Internecie, jak szybko się rozwija, wolno dociera do głowy.
Gdy zaczynała pięć lat temu, nie wiedziała, że to praca.
Miałam szesnaście lat. Gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę zarabiać na stronie internetowej, gdzie piszę o ubraniach, popukałabym się w głowę. Ale teraz traktuję bloga poważnie jest to moja pasja i praca. Jestem wdzięczna i szczęśliwa, że mogę robić to co kocham.
Jakie były jej początki? Jak zdobyła sieć? Jak naprawdę wygląda jej praca? I ile na tym zarabia? Jessica Mercedes zdradza swoje tajemnice Romanowi Praszyńskiemu. Przeczytajcie fragmenty, a cały wywiad w numerze 19/2015, od czwartku w kioskach.
2 z 5
Podobno zarabia osiem tysięcy za wpis na blogu. Ona nie chce ani zaprzeczyć, ani potwierdzić. "Vivie!" mówi tylko:
Mój blog stał się już portalem modowym. Mam firmę, zatrudniam ludzi, grafika, dziennikarza, fotografa i wiele innych osób. Wiele lat pracowałam za darmo, z pasji. Gazety mogą mieć kilkadziesiąt tysięcy za reklamę. Dlaczego my, ludzie pracujący w Internecie nie mamy zarabiać? Przecież zasięg mamy większy od nich.
Usprawiedliwia się, że zarabia?
Tak, bo wiele osób nie do końca wie, na czym polega praca blogera. A praca w sieci to również praca.
3 z 5
Nie chce mówić o pieniądzach, ale chętnie opowiada, jak wyglądały jej początki.
Chodziłam do pierwszej klasy liceum w Poznaniu. Marzyłam, żeby pracować w świecie mody. Żeby być stylistką, albo dziennikarką modową. Czytałam dużo gazet, w "Elle" znalazłam artykuł o najlepszych blogerach modowych na świecie. Wspomniano tam o Bryan Boyu, Tavi Gewinson, Elin Kling. Przeczytałam, że zaczynali od zera, prowadzili swoje strony, wrzucali zdjęcia. Rozwinęli biznes i to im otworzyło drzwi do świata mody, zapraszano ich na pokazy, mieli swoje rubryki w magazynach. Stwierdziłam, że też założę bloga, a nuż i mnie się uda.
Skąd wiedziała jak to zrobić?
W internecie „siedziałam”, odkąd pamiętam. Prowadziłam blogi o niczym konkretnym tak naprawdę, pisałam pamiętnik dla siebie, albo pisałam o muzyce. Justin, mój młodszy o trzy lata brat, zrobił mi zdjęcia do pierwszej sesji. Wyciągnęłam ciuchy z szafy i ubrałam się w stylu "Plotkary", amerykańskiego serialu, który bardzo mi się wtedy podobał. Nigdy się nie reklamowałam, nigdy nie prosiłam, żeby ktoś odwiedzał mojego bloga. To był taki czas, że ludzie sami rozsyłali sobie w Internecie ciekawe linki i tak mój blog stał się popularny. Przebiłam się więc drogą pantoflową.
Dzięki koleżankom z klasy o blogu dowiedziała się cała szkoła, później dzielnica, mama też polecała go swoim znajomym. Bardzo pomogło, że brała udział w wielu konkursach. Kilka z nich wygrała i o jej blogu dowiedziała się cała Polska. Na przykład Grażyna Kulczyk i Stary Browar zorganizowała konkurs, w którym nagrodą był wyjazd na London Fashion Week, a amerykańskie "Elle" taki, dzięki któremu można było dostać posadę w tym magazynie.
Byłam finalistką konkursu, jedną z siódemki, którą wybrano z kilkudziesięciu tysięcy osób z całego świata. Zostałam zaproszona do Nowego Jorku, poznałam redakcję, poznałam Brayan Boya, który był w jury. Wtedy dostrzegły mnie polskie media. Zainteresowała się mną branża. Co to za dziewczyna? Taka młoda?
4 z 5
Jakie gwiazdy poznała dzięki blogowi?
Może poznałam to za dużo powiedziane, ale udało mi się "przybić piątkę" z takimi moimi idolkami, jak Rihanna, czy Sara Jessica Parker. Kiedy byłam młodsza, miałam większy tupet, nie wstydziłam się podejść. Rihanna robiła kolekcję dla River Island, mnie firma wysłała na jej pokaz. Wbiłam się na backstage. Byli ochroniarze, nie pozwalali mi wejść. Dwa razy mnie odesłali. W końcu wśliznęłam się z koleżanką z tłumem dziewczyn, które mogły wejść, udawałam, że jestem z nimi.
I co Rihanna?
Nasza rozmowa trwała trzydzieści sekund. „Cześć, piękny pokaz”. „Dziękuję”. „Jestem twoją fanką czy mogę zrobić zdjęcie?” „Jasne”. Jeszcze zapytała skąd mam takie paznokcie. Miałam namalowane wzorki. Powiedziała, że też by takie chciała. Trzy lata temu nie było to jeszcze modne.
W Warszawie to ona sama jest rozchwytywana. Dużo pracuje. I nauczyła się już selekcjonować tych, którzy się wokół niej kręcą.
Wiele osób myśli, że to wszystko jest takie łatwe. Robię zdjęcia i zamieszczam na blogu. Ale bloguję od rana do nocy. Jak się budzę, sprawdzam Instagram, maile, potem dopiero jem śniadanie. Cały dzień telefon i spotkania. Kiedyś nie umiałam odmawiać i miałam nawet osiem spotkań dziennie. Siedziałam w kawiarni, tylko ludzie się zmieniali. Nie miałam czasu robić postów na bloga. Myślałam sobie: kurczę po co mi to? Wszyscy chcą przybić piątkę, pogadać, a nic z tego nie wynika. Nauczyłam się, że jednak maile to podstawa.
5 z 5
Jest gwiazdą Internetu. Dobijają się do niej w sieci namolni, podejrzani osobnicy?
Bardzo pilnuję, żeby nie było takich sytuacji. Wydaje mi się, że nie przyciągam psychopatów, bo nie wstawiam seksownych zdjęć. Słyszałam też, że kiedy za dużo się pokazuje, to wtedy się przyciąga takich ludzi. Lepiej nie wstawiać erotycznych zdjęć. A ja często wyglądam dziwacznie według mężczyzn, bo wolę styl high fashion. Dla chłopaków to nie jest seksi. Wyglądam ciekawie dla dziewczyn. Ubieram się bardziej dla kobiet niż dla mężczyzn.
Przyznaje, że jest uzależniona od swojej pracy. Co więc zrobi, jak jej blog przestanie być tak popularny?
Ludzie mnie pytają, czy się boję? A czego mam się bać? U nas wszyscy czegoś się boją. A ja lubię ryzyko. Przekształcam mój blog w regularny portal modowy. Coraz mniej tam mnie, coraz więcej informacji o pokazach, trendach, modzie. Dam sobie radę. A jak nie? Kocham modę i jestem pracowita. Zawsze się znajdzie ktoś, kto da mi pracę.