Reklama

Od 26 lat wspólnie pracują, od 20 tworzą szczęśliwy związek, a 13 lat temu stanęli na ślubnym kobiercu. Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz tworzą jedną z najpiękniejszych par polskiego show-biznesu. O miłość przyszło im zawalczyć. Nie każdy wie, że Janusz Józefowicz kilkukrotnie oświadczał się swojej ukochanej! Najważniejszym miejscem są dla nich Włochy, a konkretnie Florencja... Co o wspólnym życiu Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz powiedzieli Krystynie Pytlakowskiej?

Reklama

To kiedy zobaczyłeś w Nataszy partnerkę i kobietę?

Janusz: Pewnego dnia po koncercie w Łodzi.
Natasza: Kupiłam w Piasecznie mieszkanie i zaprosiłam rodziców i ciebie. I wtedy ty powiedziałeś do nich: „Kocham państwa córkę”. Pamiętasz?
Janusz: Oczywiście, że pamiętam.

Ile wtedy miałaś lat?

Natasza: Dwadzieścia dwa chyba.
Janusz: I parę lat już byłaś w naszym teatrze. Grałaś w spektaklach „Grosik”, „Tyle miłości”, „Obok nas”, „Przeżyj to sam”? Ale w „Brelu” cię jeszcze nie było.

(...)

A pobraliście się w 2008 roku. Żeby udowodnić, że Wasz związek to poważna sprawa? A może Natasza świetnie gotowała?

Janusz: Robiła pyszne skrzydełka z kurczaka (śmiech).
Natasza: To było moje popisowe danie. A ślub nas jeszcze bardziej wzmocnił.

Oświadczałeś się kilka razy. Najpierw poprosiłeś ojca Nataszy o jej rękę, a potem we Florencji, w ulubionej kafejce jeszcze raz spytałeś Nataszę, czy chce zostać Twoją żoną, i włożyłeś jej na palec pierścionek.

Natasza: Florencja to nasze miejsce, do którego często nadal uciekamy. Kiedy po maratonie programów „Przebojowa noc”, „Złota sobota” zaczęliśmy myśleć o dziecku, okazało się, że mam już w brzuchu naszą Kalinkę. I to uczucie było cudowne.

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Chciałaś mieć dzieci?

Natasza: Wcześniej byłam skupiona na sobie i karierze, ale gdzieś tam wiedziałam, że chcę mieć dziecko.
Janusz: Chociaż dla mnie to nie był sprzyjający czas – jedna premiera, druga premiera, dużo pracowałem wtedy w Rosji, wyjeżdżałem. To nie sprzyja myśleniu o rodzinie. Ale dobrze, że tak się stało. Narodziny Kalinki były bardzo ważnym momentem w naszym życiu. Zaczęliśmy myśleć o nim inaczej, poważniej. Zmieniłem moje priorytety. Przedtem mogłem wyjechać i zostawić Nataszę, co ona rozumiała, ale zostawić ją i dziecko? To już było trudniejsze. Zacząłem zastanawiać się wtedy nad propozycjami zawodowymi – przyjąć czy nie przyjąć, bo brałem pod uwagę rodzinę.

Ale przecież jesteś pracoholikiem.

Janusz: Nigdy tak o sobie nie myślałem. Jestem twórcą teatralnym, który z pasją wykonuje swój zawód. A to wymaga ciężkiej pracy i wielu poświęceń. Kalinka sprawiła, że zrezygnowałem z niektórych propozycji zawodowych, a Natasza znalazła dom. Ja już jeden w swoim życiu wybudowałem, zostawiłem go byłej żonie i dzieciom. Wystarczało mi mieszkanie. Lecz to ona miała rację.
Natasza: Dobrze, że ten dom się pojawił.
Janusz: I w tej chwili to ważne miejsce w naszym życiu. Zamykamy się w nim i właściwie niczego nam nie brakuje.
Natasza: Mamy tam całe gospodarstwo. A ja, gdy widzę, jaki Janusz jest tam szczęśliwy, też jestem szczęśliwa i spokojna.
Janusz: Bywanie szczęśliwym w życiu mi się już zdarzało, ale bycia szczęśliwym trzeba się nauczyć. I ja się tego ciągle uczę.
Natasza: A co tak naprawdę daje ci szczęście?
Janusz: Znalezienie wewnętrznej harmonii, właściwego balansu między wszystkim, co jest dla mnie ważne.

Czy wiecie, że kiedy na Was patrzę i widzę Waszą bliskość, też czuję się szczęśliwa?

Janusz: Brawo. Posiadłaś umiejętność odczuwania szczęścia, patrząc na kogoś. Może właśnie na tym to polega. Każdy sobie powinien wypracować własną formę szczęścia. Dla jednego to usiąść pod kwitnącą wiśnią i zadumać się nad pięknem smutku przemijania, a dla kogoś innego to odkrycie nieśmiertelności w uśmiechu swojego dziecka.

Cały wywiad z Nataszą Urbańską i Januszem Józefowiczem w nowej VIVIE! od 11 lutego w punktach sprzedaży w całej Polsce i w formie e-wydania na hitsalonik.pl.

Reklama

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Reklama
Reklama
Reklama