Janusz Józefowicz: „Namiętność wynika z wzajemnej fascynacji. A my jesteśmy wciąż siebie ciekawi”
„Przytula mnie w drzwiach, a ja czuję, że wróciłam do domu”, dodaje Natasza Urbańska
- Krystyna Pytlakowska
Są dla siebie wsparciem i inspiracją. Tworzą zgrany duet w życiu prywatnym, a także zawodowym. Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz sam razem od dwudziestu lat. Pielęgnują swoje uczucie i podkreślają, że są wciąż siebie ciekawi. O miłości, zazdrości i wsparciu opowiedzieli Krystynie Pytlakowskiej w nowej rozmowie z VIVĄ!.
Na tym właśnie polega Wasz związek, że ciągle jesteście siebie ciekawi?
Natasza: Nadal jestem ciekawa mojego męża, jest niepokornym, intrygującym, seksownym mężczyzną.
A Ty, Janusz, czego jesteś ciekawy w Nataszy? Czy czymś Cię zaskoczyła, na przykład w domu?
Janusz: Ja w domu potrzebuję świętego spokoju, żeby zebrać myśli. Daję Nataszy pole do działania, a ja sobie spokojnie w kąciku coś tam kombinuję. Natasza robi w domu właściwie wszystko. Nagle przesuwa szafy, przemeblowuje. Kiedyś wróciłem, a ona mówi: „Zobacz, co się zmieniło”. Patrzę: Włosy sobie obcięła czy co? A tu mieszkanie było kompletnie przemeblowane. Ja tego po prostu nie zauważyłem. Natomiast zauważam, jak Natasza się zmienia jako kobieta. Jej kobiecość jest coraz bardziej intrygująca.
Ale to nie jest tak, że cały czas jesteście w sobie zakochani. Zakochanie a miłość to dwie różne sprawy.
Janusz: To prawda. Parę razy się w życiu zakochałem i parę razy mi przeszło. A między nami… Nie ma monotonii. Bo najbardziej związkowi zagraża chyba nuda. I schematyzm. A my żyjemy dynamicznie i nie jesteśmy na siebie skazani. Natasza nie musi wisieć mi na ramieniu, a ja nie muszę ciągnąć jej za sobą. Robi swoje projekty, ja swoje. Myślę, że u nas najważniejsze jest to, że możemy być ze sobą, nie będąc na siebie skazani. Cieszę się, gdy coraz większy sens ma to, co Natasza robi. Zawodowo.
Natasza: Zawodowo zawsze liczę się z twoim zdaniem. Niełatwo znaleźć człowieka w świecie show-biznesu, który potrafi ci powiedzieć prawdę w oczy. Tym bardziej cenię szczerość.
Nie jesteś zazdrosny, że Natasza spędza czas z innymi producentami?
Janusz: Nie. Czasami tylko denerwuje mnie, że jej za długo nie ma.
Natasza: To mi daje siłę i radość, kiedy mówię: „Mam dzisiaj nagrania, wrócę późno”, a on na mnie czeka z kieliszkiem prosecco. A gdy mnie wita, pyta: „Jak ci poszło?”. Dojrzałam do momentu, że realizuję się jako artystka niezależnie od niego. Przytula mnie w drzwiach, a ja czuję, że wróciłam do domu.
Gdy Cię nie ma, Janusz zajmuje się Kalinką?
Janusz: Ona już śpi zazwyczaj, kiedy wracam.
Natasza: Jak tylko jesteśmy w domu, spędzamy ten czas we troje, z Kalinką. A kiedy kładzie się spać, ja biegnę do studia. Teraz jednak od roku jesteśmy cały czas razem. W całkiem nowym świecie.
(...)
Często słyszysz od Janusza: „Kocham cię”?
Janusz: Nie pijemy sobie z dzióbków.
Natasza: Ja to czuję…
Janusz: Takie słowa wypowiadane zbyt często dewaluują się. Tak myślałem do niedawna. Jak mój ojciec wstydziłem się czułości. Czułość jest taka niemęska. Teraz żałuję, że tak rzadko przytulałem się do taty. Staram się do dzieci częściej przytulać i trochę częściej nazywać to, co czuję.
Mam dużą ochotę zapytać o namiętność po latach.
Janusz: Namiętność wynika z wzajemnej fascynacji. A my jesteśmy wciąż siebie ciekawi.
Natasza: Rozumiemy zainteresowanie, ale nie chcemy rozpalać niczyjej wyobraźni…
Cały wywiad z Nataszą Urbańską i Januszem Józefowiczem w nowej VIVIE! od 11 lutego w punktach sprzedaży w całej Polsce i w formie e-wydania na hitsalonik.pl.