Reklama

Janina Paradowska zawsze chciała być liczącą się dziennikarką. Marzyła, by zostać aktorką. Uchodziła za eminencję świata polityki. Politycy bali się jej, jednak liczyli się z jej zdaniem. Sama traktowała ich bardzo poważnie, a nawet ich lubiła. Nie oglądała się za siebie. Nie przejmowała się tym, co mówią inni. Taka właśnie była...

Reklama

Janina Paradowska o wieku, śmierci i przemijaniu

Zapytana o to, czy często myśli o śmierci, wyznała: „O swojej nie. Tylko o tych, co umarli”. W VIVIE! w 2009 r. mówiła, że osiągnęła więcej niż myślała. Z kolei trzy lata później w rozmowie przeprowadzonej przez Krystynę Pytlakowską, opowiedziała o tym, co w życiu się udało, a co zawiodło. Przypominamy ten niezwykły wywiad.

Polecamy też: Janina Paradowska: „Życie mi się mimo wszystko nad podziw dobrze ułożyło”. Jedyna taka rozmowa!

Krystyna Pytlakowska: O 70. urodzinach kobiety zazwyczaj chciałyby zapomnieć, Janina Paradowska wręcz przeciwnie - świętowała je.

Janina Paradowska: Bo nawet gdybym chciała o nich zapomnieć, nie mogę. Drugiego maja budzę się przed ósmą rano, jak zwykle włączam radio TOK FM i słyszę, że Janina Paradowska obchodzi 70. urodziny i że oni mi gratulują. Nie mija 20 minut, a do mojego mieszkania wjeżdża bukiet róż w pięknym wazonie, właśnie od radia. Po dwóch godzinach dostaję kosz kwiatów od marszałek Ewy Kopacz – w życiu nie widziałam tak pięknych storczyków. Potem idę do redakcji, a tam redaktor naczelny wręcza mi bukiet wielkich czerwonych róż, no „bo cała Polska już wie”. Przez cały dzień odbierałam telefony z życzeniami i pytaniem, o której będę w domu, bo są bukiety do dostarczenia. I nagle zrobił się niesłychany jubileusz. Dwa tygodnie wcześniej rozmawiałam z koleżanką, która powiedziała: „Wiesz, skończyłam 70 lat”. „I jak było?”, spytałam. A ona: „Miałam taki dzień niepokoju, a potem to już normalnie”. Czekałam więc z niepokojem na ten dzień niepokoju, a tymczasem okazał się całkiem miły. Nawet „Gazeta Wyborcza” w Internecie zrobiła news z tych moich urodzin.

I na Pudelka Pani trafiła, jak prawdziwa celebrytka.

Janina Paradowska: Też? Nigdy nie byłam na Pudelku, ale przecież każdy może sprawdzić w Wikipedii, kiedy się urodziłam, i coś tam napisać na ten temat. Nigdy nie ukrywałam wieku. Oczywiście nikt nie lubi, jak mu za często jego pesel przypominać. Ja znam go na pamięć, bez patrzenia w dowód osobisty. Ale gdy spojrzę w lustro, mówię sobie: „Paradowska, jak na siedemdziesiątkę to się dobrze trzymasz. Mogło być gorzej”. A nic nie robię ze sobą. Żadnych botoksów.

A figurę ma Pani osiemnastki.

Janina Paradowska: To genetyczne, moje rodzeństwo też nieźle wygląda. Niedawno mój brat obchodził 80-lecie i postanowiliśmy urządzić uroczysty obiad w Krakowie. Inicjatorami byli synowie mego brata i siostra, która właśnie wróciła z mężem z Kanady – jest o cztery lata młodsza ode mnie. Dawno nam tak dobrze razem nie było i tak rodzinnie. Upiekłam mięso i ugotowałam młodą kapustę. Był tort, a na nim 15 świeczek. Bo wyliczyliśmy, że wspólnie z bratem mamy 150 lat. Na każde 10-lecie jedna świeczka.

Całość tej niezwykłej rozmowy znajdziesz poniżej...

Reklama

Czytaj także: „Miała nadzieję, że spotka się w zaświatach z ukochanym mężem”. Krystyna Pytlakowska wspomina Janinę Paradowską

Reklama
Reklama
Reklama