Reklama

Gdy w 2016 roku zwyciężyła w Konkursie Piosenki Eurowizji z utworem „1944”, dokumentującym tragiczne wydarzenia, których w trakcie wojny doświadczyła jej rodzina, poruszyła serca milionów. Jamala to ukraińska artystka, wywodząca się z Tatarów krymskich. Polskiej publiczności dała się poznać dzięki udziałowi w „Tańcu z gwiazdami”. Przez agresję Rosji na jej rodzinny kraj układa sobie życie na nowo, nad Wisłą. W poruszającej rozmowie z Krystyną Pytlakowską opowiada o rodzinie, ukochanym i dwóch synach.

Reklama

Śpiewałaś już jako małe dziecko?

Tak, moja mama jest nauczycielką gry na fortepianie, ojciec gra na akordeonie i jest dyrygentem. W naszym domu zawsze była muzyka. Klasyka: Chopin, Mozart, Bach. Ale też jazz: Ella Fitzgerald, Billie Holiday. Mama mówiła, że zasypiałam tylko przy ich śpiewie. Gdy płyta się kończyła, przekładała ją na druga stronę, a ja spałam dalej. Moja siostra też jest muzykiem. Zrobiła nawet doktorat na wydziale instrumentalnym. W domu grała zarówno muzykę klasyczną, jak i folklor oraz jazz.

Byłaś więc skazana na muzykę.

To prawda. U mnie w rodzinie wszyscy śpiewali, nawet babcia, która uczyła mnie piosenek ze swojej młodości.

Ale nie mieli głosu o skali czterech oktaw. A Ty masz.

Może dlatego muzyka, śpiew stały się sensem mojego życia. Tu, w Polsce, zaszczytem dla mnie jest możliwość zaśpiewania polskiej piosenki, nawet w „Tańcu z Gwiazdami”, na przykład utworu Krzysztofa Krawczyka.

W Ukrainie byłaś solistką operową.

Tak, mam czerwony dyplom z wyróżnieniem. Zostałam nawet zaproszona do włoskiej La Scali, ale stwierdziłam, że choć muzyka klasyczna mi się podoba, muszę odkryć własną. Dlatego próbuję wszystkiego, nawet hip-hopu. Nie ma dla mnie muzycznych granic. Jeśli muzyka jest dobra, to ma sens. Śpiewałam przecież też z waszą Kayah jej piosenkę „Ramię w ramię”. Wprawdzie mówimy innymi językami, ale muzyka jest komunikacją bez granic.

Czytaj także: Jamala o początku wojny w Ukrainie: „Przeraziłam się, mamy przecież małych synków”. Musiała uciekać

Olga Majrowska

Jamala w sesji dla „VIVY!”, październik 2022

Inność nie ma znaczenia dla Ciebie. Masz pochodzenie krymskotatarskie.

To prawda, lecz gdy mieszka się długo w Ukrainie, człowiek staje się Ukraińcem. Chociaż we mnie płynie też kropla polskiej krwi.

Ale dzięki swoim tatarskim korzeniom masz egzotyczny wygląd, urodę, która przyciąga ludzi kochających nie tylko Twój głos, ale po prostu Ciebie. Właściwie byłaś skazana na sukces. I dlatego nie bałaś się nowego wyzwania, jak „Taniec z Gwiazdami”?

To wielkie wyzwanie. Bałam się oczywiście. Musiałam nauczyć się na przykład zatańczyć paso doble, a to bardzo trudny taniec. Postanowiłam więc tańczyć, jak potrafię, ćwiczyć tak długo, żeby opanować tę sztukę, żeby ludzie nie pomyśleli, że jak jestem z Ukrainy, to trzeba się nade mną zlitować i oddać na mnie głosy. Chociaż niektórzy pisali w komentarzach, że z góry wiadomo, kto wygra „Taniec z Gwiazdami” – ta Ukrainka, w której kraju jest wojna. Przecież ja nie przyjechałam, żeby zabrać komuś miejsce i sławę. Poza tym w tym programie tańczą nie tylko gwiazdy. Na przykład Agnieszka Litwin, która pokonała chorobę, czy zwykły budowlaniec Wiesław, notabene bardzo sympatyczny człowiek.

Ty nie tylko zatańczyłaś. Ty jeszcze zaśpiewałaś.

Tak, może dlatego, że Warszawa – wszystko, co tutaj jest – przypomina mi Kijów. Czuję się u was komfortowo. Jesteście pierwsi, którzy otworzyli dla nas swoje serca, swoje domy i wspieracie Ukrainę. Jestem tutaj już kilka miesięcy i wszędzie, gdzie się pojawiam, odczuwam wsparcie. Każdego z was chcę przytulić i mu podziękować.

Wspomniałaś o mężu. Podobno to Twoja wielka miłość.

Mąż jest moim menedżerem, mieszkał ze mną w Ukrainie, wszystko załatwiał. Moje kontrakty, moje występy. Został w Kijowie, gdy nasze dzieci były w Stambule z moją siostrą, a ja jeździłam po różnych krajach. To nie było dla mnie łatwe. Dzieci w jednym miejscu, mąż w drugim, a ja jeszcze gdzie indziej.

Ile lat jesteście razem?

Czuję się, jakbym była z nim całe życie. Był dla mnie od razu i na zawsze. On jeden. A jak się poznaliśmy? To też romantyczna opowieść. Mąż jest krymskim Tatarem, a tam istnieje tradycja spotkań młodzieży. Zobaczyliśmy się na takiej imprezie. W sercu poczułam, że to jest On, że to ten mężczyzna. Patrzysz i widzisz kogoś, z kim chciałabyś spędzić życie, chociaż wcale go nie znasz. Intuicja mnie nie zawiodła. A mąż poczuł to samo. Ale potem rok się nie widzieliśmy. Wiedział, że śpiewam, wiedział, że jestem popularna, ale bał się do mnie napisać. To ja pierwsza do niego napisałam i zaproponowałam mu wspólne pójście do kina. No i poszliśmy. A kilka dni później powiedział mi przez telefon: „Spójrz w okno, widzisz latarkę, która mruga do ciebie? To właśnie ja”. Stał pod moim oknem, bo przeprowadził się specjalnie do domu naprzeciwko, by mieć ze mną kontakt. I odtąd jesteśmy razem.

Czytaj także: Ołena Zełenska nie widuje męża: „Nie widzę możliwości, żebyśmy mogli się spotkać”

Pełny wywiad z Jamalą przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu „VIVA!”, dostępnym na rynku od czwartku 27 października 2022 roku.

Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Reklama

Olga Majrowska

Reklama
Reklama
Reklama