Edyta Pazura: „Mąż mówi, że wsadziłam go na odpowiednie tory, a przy tym nie stracił siebie”
„Na początku powiedział mi, że marzy o rodzinie, i teraz na każdym kroku pokazuje, że to prawda”
- Beata Nowicka
Edyta i Cezary Pazurowie od kilkunastu lat tworzą trwały, niezwykły i pełen miłości związek. Nigdy się nie poddają, są dla siebie niesłabnącym wsparciem, rozwijają się. Ale to rodzina jest dla nich najważniejsza. Edyta Pazura w rozmowie z Beatą Nowicką zdradziła nam, jakim ojcem jest Cezary Pazura i co ceni w nim najbardziej.
I znowu cytat z „Ajlawju”: „Potrzebuję kobiety, która da mi szansę być kochającym, czułym, delikatnym, odsłoniętym, odkrytym ze swoimi słabościami. I nie wykorzysta tego”. To o Was.
(Śmiech). Prawda. Cezary, mimo różnicy wieku między nami, wyczuł, że jestem tą osobą. Stworzę z nim rodzinę, będę wierna, mam zasady. A ja wyczuwałam, że to jest bardzo dobry człowiek, skrzywdzony przez życie, który się opancerzył, żeby nikt nie podszedł za blisko i znowu go nie zranił. Bardzo zmienił się przez te 14 lat. Gdy go poznałam, był butny. Pyszny. Próżny. „Wielki Pan Pazura”, nie podobał mi się ten obrazek. Mąż do dziś śmieje się, że ustawiłam go do pionu. Wiele osób myślało, on troszkę też, że teraz będziemy odgrywać Mistrza i Małgorzatę albo Pigmaliona i Galateę. A ja byłam dziewczyną z krwi i kości, a nie ideałem z kości słoniowej. Potrafiłam dosadnie zwrócić mu uwagę i nie przebieram w słowach, gdy coś mi się nie podoba. Kiedy widziałam 48-latka, który zachowuje się jak ośmiolatek, mówiłam: „Cezary, pajacujesz, a naprawdę ci nie wypada. Jeśli chcesz, żeby inni traktowali cię poważnie, sam się tak traktuj”.
Zadziałało.
Mąż mówi, że wsadziłam go na odpowiednie tory, a przy tym nie stracił siebie. Zawsze miałam dużo pokory wobec życia. Brat przeżył ciężki wypadek, to naszą rodziną wstrząsnęło. Nie lubię wywyższania się, pychy, pogardy dla ludzi. Takie zasady wyniosłam z domu. Uważam, że Czarek jest superfacetem. Ludzie mówią, że ten związek dobrze mu zrobił.
I mają rację.
Ale mnie również. Dojrzałam, wiele się nauczyłam. Myślałam, że jako żonę aktora wszyscy będę mnie głaskać, a wylali na mnie kubeł lodowatej wody. Otrzeźwiałam. Oboje dobrze na siebie działamy. W środowisku wszyscy inaczej patrzą na Czarka. Zawsze go pytam: „Pazur, czy ty jesteś dobrze przygotowany do roli?”. A on mi odpowiada: „Jestem perfekcyjnie przygotowany. Będziesz ze mnie dumna”. I to jest prawda. W „Ślepnąc od świateł” mój mąż pokazał widzom i całemu środowisku, że już nie jest zabawnym Czarusiem, tylko znakomitym aktorem. Podobnie jest w „Tajemnicy zawodowej”. Zapytałam go jakiś czas temu: „Pazur, wiesz, kiedy ja wiem, że dobrze zagrałeś?”. „No kiedy?” „Jak wierzę, że nie kłamiesz. Jak nie czuję ciebie. Gdy błąkasz się na ekranie, a ja widzę, że to jest ten facet, który teraz siedzi obok mnie na kanapie, to nie jest to”. Dużo fotografuję, robię amatorskie filmy, jestem wyczulona na wiarygodność. Ale nie czytam scenariuszy! Często słyszę: „To my pani wyślemy scenariusz”. O nie, nie! Ja się zajmuję sprawami formalnymi, kalendarzem, logistyką. Czasem Czarek ma wątpliwości i daje mi scenariusz do przeczytania jako osobie młodej, która ma inne spojrzenie na świat. Przeczytałam ich w sumie mnóstwo, ale nigdy nie wybrałam mu żadnej roli.
Zobacz także
A jednak to Pani obsadziła Cezarego Pazurę w najlepszej roli. Co Pani w nim zobaczyła tym szóstym zmysłem?
Jest facetem z krwi i kości. Ma swoje zdanie. Nie jest papugą. Gdy przychodzą kolejne trendy, mody, wszyscy ślepo za nimi podążają, a mąż trzyma się swoich poglądów. Nie podlizuje się. Nie mówi koniunkturalnie jakichś rzeczy, żeby komuś się przypodobać. Zawsze to w nim ceniłam. Nikogo nie udaje. Dzięki temu ja też nikogo nie udaję. Mogę być cały czas sobą. A mam różne szalone pomysły. Potrafię wrócić do domu z nowym tatuażem. „Matko jedyna, mówi, no dobra, pokaż” (śmiech). Albo powiedzieć: „Kochanie, jutro zaczynam kolejne studia”. Wiosną zakomunikowałam: „Za miesiąc pakujemy walizkę i lecimy na urlop. Tydzień tylko dla nas”. Najpierw był przerażony: „Dlaczego tak daleko? Jak to bez dzieci?!”. Polecieliśmy i był zachwycony. Ma do mnie anielską cierpliwość. Śmieje się: „Masz szalone pomysły. Czasami się boję, że zrobisz coś, czego nie udźwignę”.
Jakim ojcem jest Cezary Pazura?
Jest genialnym ojcem. Jestem pełna podziwu. W Czarku pociągające jest to, że on nie kłamie, nie szasta frazesami. Na początku powiedział mi, że marzy o rodzinie, i teraz na każdym kroku pokazuje, że to prawda. Mogę spokojnie wyjść i zostawić mu troje dzieci, zawsze powie: „Nie ma problemu”. Każdym się zaopiekuje, ogarnie jego potrzeby, przygotuje trzy kolacje, poczyta na dobranoc. Rita to cukiereczek tatusia. Spędzał z nią tyle czasu, że w pewnym momencie zaczęła mówić do Czarka „mami” (śmiech). Jakby ktoś chciał zobaczyć w praktyce, jak wygląda równouprawnienie, powinien przyjść do nas. Zapraszamy.
Pani mąż powiedział mi niedawno: „Przy Edycie czuję się młody. Ona ma lepsze pomysły, „dzisiejsze”, ja myślę „po staremu”. Żona otworzyła mi oczy na projekty internetowe”.
Tu różnicę pokoleń trochę czuć, ale to nam w niczym nie przeszkadza. Przeciwnie. Mąż chce się uczyć. Założył swój kanał na YouTubie, który stał się bardzo popularny. Czasami młodzi ludzie wołają na ulicy: „Cześć, wujku Czarku!” i już wiemy, że znają go z YouTube’a. Bawi go to, czuje się młody. Nie ma aktora w jego wieku, który tak aktywnie działałby internetowo i któremu się udało. Czarek ma prawie 800 tysięcy subskrybentów. Gdy mąż startował z tym kanałem, było to kolejnym pretekstem do żarcików i śmiechów. Nauczeni doświadczeniem robiliśmy swoje, nigdy się nie poddajemy.
Potrafiłaby Pani opisać się jednym słowem?
Niekonwencjonalna. Z jednej strony wszystko, co robię, jest prawdziwe, szczere, a z drugiej uważam, że mało osób na moim miejscu wytrzymałoby presję z zewnątrz. Cały czas się rozwijam. Myślę, że ta niekonwencjonalność wzięła się stąd, że mąż od naszego pierwszego spotkania powtarza mi, że jestem wyjątkowa. Trudno mówić o sobie „wyjątkowa”, byłoby to pyszne i nieładne z mojej strony, więc wolę – niekonwencjonalna. Istnieje coś, co sprawiło, że mąż zakochał się akurat we mnie. Pani mnie spytała na początku, czym różni się tamta 19-latka od dzisiejszej 33-latki. Chyba teraz potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Gdyby wtedy podeszła do mnie jakaś kobieta i zapytała: „Dlaczego Pazura wybrał ciebie, a nie mnie?”, to ja bym się skuliła i pomyślała: No faktycznie, ma rację. Powinien ją wybrać, przecież jest ładniejsza, ciekawsza, bardziej wykształcona. Dzisiaj na to samo pytanie odpowiedziałabym krótko: Bo ty nie jesteś mną. To jest ta różnica. Pewność siebie, wiara w siebie, samoświadomość, wypracowane przez lata ciężkiej pracy, one mnie ukształtowały i nas związały. Każda kobieta powinna wierzyć, że jest wyjątkowa.
Tokarczuk w Pani ulubionej książce napisała: „To, co się nie porusza, stoi w miejscu. To, co stoi w miejscu, rozpada się”. Mam wrażenie, że razem wystartowaliście w maratonie życia.
I cały czas biegniemy…
Sprawdź też: Edyta Pazura: „Mało osób na moim miejscu wytrzymałoby presję z zewnątrz”