Reklama

Jadwiga Kaczyńska w wyjątkowym archiwalnym wywiadzie z 2012 roku o katastrofie smoleńskiej, ukochanym synu, bólu i pamięci. Matka Lecha i Jarosława Kaczyńskich, dwa lata po dramatycznych wydarzeniach opowiedziała, w jaki sposób się o nich dowiedziała. W momencie katastrofy była chora i w bardzo ciężkim stanie. Nie od razu dowiedziała się o śmierci Lecha i Marii Kaczyńskich. Pani Jadwiga zmarła w 2013 roku, trzy lata po katastrofie. Dziś mija 9. rocznica jej odejścia.

Reklama

Jadwiga Kaczyńska o katastrofie smoleńskiej

Jadwiga Kaczyńska: Przedstawię tu moją opowieść. Wiem, że naprawdę było inaczej, że wyprowadzono mnie ze śpiączki farmakologicznej jeszcze w marcu, za życia Leszka. Byłam kompletnie sparaliżowana, ale – jak mi opowiadano – rozmawiałam z Leszkiem, Jarkiem, siostrami, lekarzami. Ale tego nie pamiętam. To, co pamiętam, wyglądało tak. Leżałam w szpitalu. Długo byłam nieprzytomna. Pamiętam ten dzień, kiedy się ocknęłam. Usłyszałam padający deszcz. Ten szmer deszczu będę pamiętać już zawsze. Zapytałam Jarka: „Gdzie jest Leszek?”. Odpowiedział, że w Brazylii. „W Brazylii mówią po portugalsku, a Marylka chyba nie zna portugalskiego – zmartwiłam się. – Dlaczego nie zadzwoni?”. „Tam, gdzie czekają na statek, nie ma telefonów”, odparł Jarek. Ale twierdził, że codziennie z Pałacu Prezydenckiego telefonuje do Leszka i że Leszek mnie całuje i pozdrawia. I Iza Tomaszewska i ksiądz Indrzejczyk. A oni już nie żyli… Tak plastycznie mi opowiadał, obsadził nawet wszystkie kabiny na tym statku. Pytałam ciągle: „A kto siedzi w tej kabinie? Kto w tamtej?”. A on rzucał nazwiskami.

Zobacz także: Dziś Agata Mróz-Olszewska skończyłaby 35 lat. Co mówiła nam autorka ostatniego wywiadu z siatkarką?

Czy miała przeczucia, że wydarzyło się coś złego?

Jadwiga Kaczyńska: Matka zawsze ma przeczucia. Ale jak mi Jarek wreszcie powiedział, nie uwierzyłam mu. Zupełnie to do mnie nie dotarło, chociaż podobno bardzo płakałam. Przyjechała Marta z Gdańska, oboje byli przy mnie. Ale ja tamtego dnia nie pamiętam, wyparłam go. Dopiero gdy przenieśli mnie z erki do normalnej separatki, pierwszej nocy miałam sen. Leci samolot z Leszkiem i Marylką i na niego napadają, strzelają. Tak jakby nasi czy obcy. To było takie niejasne. Samolot odfruwa i rozbija się. Obudziłam się wtedy roztrzęsiona i opowiedziałam ten sen jednej z pielęgniarek. Okropnie się przeraziła, wybiegła z sali. A mnie przypomniała się wojna i okupacja, kiedy ludzie tak potwornie się bali. Druga pielęgniarka zachowała się normalnie, powiedziała: „Kochanie, to jest tylko sen. Damy pani coś na uspokojenie”.

Wiedziała już, że syn nie żyje?

Jadwiga Kaczyńska: Miałam już świadomość tego, co się stało. Jarek mówił, że gdy powiedział mi o katastrofie, przyjęłam to mimo tego płaczu spokojniej, niż przypuszczał. Może dlatego, że zupełnie tego wszystkiego nie ogarniałam. Poza tym choroba sprawia, że człowiek jest jakby oddalony od rzeczywistości.

Reklama

Zobacz także: Ksiądz Jan Kaczkowski: „Chciałbym Cię, Panie Boże, poprosić o zbawienie”. Ważna rozmowa o powołaniu i chorobie.

Reklama
Reklama
Reklama