„Nie prowadziliśmy rozmów typu: jak umrę, to…’’. Jacek Olszewski wspomina Agatę Mróz!
Dziś siatkarka skończyłaby 36 lat
Dziś Agata Mróz skończyłaby 36 lat. W wywiadzie, którego Jacek Olszewski udzielił magazynowi VIVA! w czerwcu 2017 r., opowiedział o stracie ukochanej żony. Po jej śmierci został sam z córeczką. Tylko nam opowiedział, jak wspomina Agatę Mróz.
Jacek Olszewski o Agacie Mróz
Mąż Agaty Mróz zmierzył się z tragedią i ułożył sobie życie - jest teraz zakochany i szczęśliwy. Poza tym jest dumnym tatą Liliany. Mówi, że nie musi oglądać zdjęć, by pamiętać o zmarłej żonie, córka przez cały czas przypomina mu o Agacie. W naszym video mówi, że najważniejsze jest pielęgnowanie dobrych wspomnień i emocji, a nie oglądanie zdjęć i rozpamiętywanie własnych nieszczęść.
Jacek: Nie miałem etapów ani podnoszenia się, ani zdrowienia, od razu musiałem wstać i iść dalej. Nie mogłem przechodzić żałoby, bo w domu było dwumiesięczne dziecko, którym musiałem się opiekować, musiałem się uśmiechać, nie poddawać się przygnębieniu i smutkowi, bo Lilka by to wyczuła. Dziecko jest jak sejsmograf, odbiera nasze myśli i nastroje.
– Byłeś przygotowany na śmierć Agaty? Kiedy się spotkaliście, już było wiadomo, że jest chora.
Jacek: Tak, ale nigdy nie zakłada się z góry, że to choroba śmiertelna. Czy ktoś, kto obserwował jej mecze, widział, że tak mało czasu ma przed sobą? Nie, nikt nie jest przygotowany na śmierć najbliższej osoby. Walczy się do samego końca i wierzy się, że będzie dobrze.
– I nie myśleliście o tym najgorszym?
Jacek: Raz rozmawialiśmy o tym, że może się nie udać, ale nie prowadziliśmy rozmów typu: jak umrę, to… Powiedzieliśmy sobie, że zrobimy wszystko, aby się udało, i żyliśmy dalej jak normalna rodzina. Podczas tej rozmowy obiecałem tylko Agacie, że w razie czego ja zajmę się dzieckiem. Nie wyobrażałem sobie, że oddam je komuś pod opiekę, bo sobie nie poradzę, tak jak jeden z wdowców, który oddał dziecko rodzinie zastępczej, gdyż nie dawał rady psychicznie.
– Lilka to prezent miłości od Agaty.
Jacek: Być może to prezent, chociaż jest w tym coś więcej. Ja dopatruję się w narodzinach córeczki ręki opatrzności. Być może plan był taki, że Agata zaszła w ciążę, by jej szpik zaczął normalnie funkcjonować. W każdym razie mieliśmy taką nadzieję. Ja zresztą zawsze trzymam się pozytywnych myśli, a nie katastroficznych.
– Jak żyć po takiej stracie?
Jacek: Trzeba znaleźć cel i nim się cieszyć. Powstała fundacja „Kropla życia”, jeździłem z Lilką po całym kraju, rejestrowaliśmy dawców szpiku, prowadziliśmy wykłady, dlaczego warto ten szpik oddawać. Spłacałem dług, jaki zaciągnąłem u ludzi, którzy kiedyś pomagali Agacie. Ona miała bardzo rzadką grupę krwi B Rh-, więc Polacy z tą samą grupą tłumnie oddawali krew w stacjach krwiodawstwa, żeby mogła donosić ciążę. Kiedy szukaliśmy dawców, w Polsce było zarejestrowanych 40 tysięcy osób, dzisiaj jest ich ponad milion. Nie miałem więc czasu na depresję, na smutek.
– Myślałeś wtedy o ułożeniu sobie życia z inną kobietą?
Jacek: Szczerze mówiąc, chciałem tego. Moja teściowa po śmierci teścia poznała mężczyznę, już dobrze po sześćdziesiątce, zakochała się i są szczęśliwi. Natomiast moja mama po śmierci taty jest nadal sama. Mam więc dwa skrajne przypadki i widzę, że warto być z kimś, nawet po dramatycznych przejściach. Tylko tyle, że nie można tu być niecierpliwym i szukać kogoś na siłę, żeby wypełnić pustkę. Grażyna Wolszczak powiedziała mi kiedyś: „Jeżeli masz kogoś poznać i z kimś być, to musi być między wami chemia, takie wow”. Kiedy poznałem Agnieszkę, było między nami to wow. Mogę powiedzieć, że jestem bardzo bogatym człowiekiem, ponieważ miałem swoją wielką miłość, a teraz jest druga, która właśnie siedzi obok mnie.