Dwa miesiące temu została mamą i już wróciła do pracy!
Dlaczego Izabela Janachowska podjęła tę decyzję? „Obawiam się, że jestem pracoholiczką”
Dwa miesiące temu została mamą. Choć w synku Christopherze jest zakochana po uszy, wróciła do pracy chwilę po porodzie. Jak udaje jej się pogodzić macierzyństwo z życiem zawodowym?
Katarzyna Piątkowska: Christopher ma dopiero 10 tygodni, a Ty już pracujesz?
Izabela Janachowska: To nie jest mój pierwszy dzień w pracy.
Nie chciałaś zostać z synkiem dłużej? Wykorzystać cały urlop macierzyński?
Do momentu narodzin małego prowadziłam szalony tryb życia. Obiecywałam sobie, że jak się urodzi, przynajmniej trzy miesiące spędzę tylko z nim. Zakładałam, że nikt nie będzie mi w tym czasie pomagał i będę tylko on i ja. Trochę żałuję, że dzisiaj siedzę w biurze, a nie jestem z Chrisem w domu. Ale jestem spokojna, bo wiem, że ma doskonałą opiekę. Jest z moją mamą.
Dlaczego nie udało Ci się zostać z synkiem w domu przez te trzy miesiące?
Po prostu urodził się w okresie, który jest dla mnie bardzo intensywny zawodowo. Mam dużo projektów, które we wrześniu mają premierę, między innymi nowe kolekcje sukien ślubnych, przewodnik ślubny, ruszam też z cyklem szkoleń dla panien młodych. Nie mogę tak zupełnie się odciąć. Firma potrzebuje mojego wsparcia, przewodnictwa, pomocy i nie mogłam męża samego z tym wszystkim zostawić. On oczywiście doskonale dowodzi całym zespołem, ale są takie rzeczy, których beze mnie nie zrobi. Mój mąż jest świetnym biznesmenem, więc zarządza firmą od strony biznesowej, natomiast śluby to moja pasja, więc ja pilnuję wszystkich kwestii merytorycznych.
Jesteś niezastąpiona.
Raczej odpowiedzialna. Odpowiadamy nie tylko za siebie, ale też za innych, bo w naszych przedsięwzięciach bierze udział mnóstwo osób. I jeżeli innym ludziom dajemy słowo, że coś zrobimy, to musimy go dotrzymać. Tym bardziej że mój mąż jest perfekcjonistą i nie wytrzymałby, gdyby czegoś nie wykonał na 100 procent.
Jesteś pracoholiczką?
Obawiam się, że tak (śmiech). Jednak pierwszy raz w życiu czuję, że mogłabym mniej pracować. Zawsze miałam poczucie, że mogę wziąć na siebie jeszcze więcej i więcej, ale macierzyństwo to zweryfikowało – teraz częściej deleguję zadania, żeby móc spędzić więcej czasu z synkiem.
Siedzisz w tej sali konferencyjnej i myślisz o tym, że chcesz już biec do syna, być przy nim?
Na szczęście mama co chwila przysyła mi zdjęcia (śmiech). Ta fotorelacja na bieżąco trzyma mnie przy życiu. Na początku dzwoniłam 100 razy w ciągu dnia. Mama się denerwowała, że jej nie ufam. A to przecież nie o zaufanie chodzi, tylko o tęsknotę. Nie mam wyrzutów sumienia. Zostawiam syna w najlepszych rękach. Zresztą nie demonizujmy. Część obowiązków mogę wykonywać zdalnie, nie chodzę do biura codziennie. Jednak większość czasu poświęcam Christopherowi. To, że mam dziecko, nie znaczy, że muszę poświęcić swoją karierę. Nadal chcę żyć swoim życiem, wzbogaconym przez niego, realizować swoje pasje, cele, być aktywna i dobra w tym, co robię.
Pamiętam, jak mówiłaś mi, że nigdy nie chciałaś mieć męża, że ślub w ogóle Cię nie interesuje. A teraz nie dość że masz męża i dziecko, to jesteś jeszcze słynną „panią od ślubów”.
Kiedy sama byłam dzieckiem, wierzyłam, że i ja w przyszłości będę je mieć. Potem zaczęła się moja kariera sportowa. Wydawało mi się, że macierzyństwo nie wpisuje się w schemat życia tancerki. Twierdziłam, że nie będę miała dzieci. A teraz mam synka i to jest… wow!
Cały wywiad w dwutygodniku VIVA! Najnowszy numer z dwiema okładkami do wyboru dostępny będzie na rynku od czwartku 8 sierpnia