Reklama

Żyje ekologicznie, pomaga bezdomnym, została weganką, przygarnęła psa skazanego na śmierć. Stawia na edukację ekologiczną dzieci. To niewiedza powoduje, że ludzie nie wierzą w ekologię. „Pandemia pokazała, że czas na zmiany na poziomie globalnym. Potrzebne jest prawo i… wprowadzenie kar”, mówi Iza Miko w rozmowie z Beatą Nowicką.

Reklama

Iza Miko o wychowaniu w świadomości eko i pracy na rzecz zmiany świata

Pandemia zmieniła nasze życie. Jako cywilizacja dostaliśmy znak, że jest źle. Czy z tego znaku skorzystamy? Nie jestem pewna, ale nie możemy go ignorować i udawać, że nic się nie wydarzyło.

Iza Miko: Żyjemy w świecie, w którym nie da się już zwalać winy na innych. Naprawę Ziemi trzeba zacząć od siebie, od własnego podwórka. Jako nastolatka nauczyłam się brać odpowiedzialność za to, co kupuję i co wyrzucam, bo w przyrodzie nic nie ginie. Każdy wybór ma konsekwencje. Świadoma konsumpcja jest niezwykle ważna. To jest ten pierwszy ważny krok do zmiany świata – mniej kupuję, mniej produkuję śmieci. Dlatego wierzę w edukację ekologiczną dzieci. To niewiedza powoduje, że ludzie nie wierzą w ekologiczną ideę.

Myślę, że dopiero to młode pokolenie będzie miało świadomość ekologiczną wpisaną w DNA. Pandemia pokazała, że nadszedł czas na zmiany masowe, na poziomie globalnym. Potrzebne jest prawo i wprowadzenie kar, bo inaczej wielu ludzi nie zmieni nawyków, zachowań. Ludzie wybierają to, co najłatwiejsze i najtańsze. Życie ekologiczne nie jest najtańsze, niestety.

Szczególnie teraz, w czasach epidemii.

Ludzie panikują, stracili pracę, boją się o zdrowie, życie, w Ameryce zaczęły się kradzieże. Nikt nie myśli o ekologii, tylko o przetrwaniu.

Ale wkrótce się pozbieramy i to będzie czas, żeby wyciągnąć konkretne wnioski. A z drugiej strony mam wrażenie, że pandemia nauczyła ludzi współczucia, powrotu do natury, to wielki plus. Spacery z psem stały się najlepszą częścią mojego dnia. Chodząc z nim, wymieniam na głos rzeczy, za które jestem wdzięczna. Dziękuję za poczucie humoru, które mnie trzyma przy życiu, za kreatywność, dzięki której nie jest nudno. Dziękuję za rodzinę, za ich ogromne wsparcie.

Z mamą rozmawiam trzy–cztery razy dziennie od 24 lat, wyobrażasz to sobie?! Zamiast zabijać czas, robiąc nieistotne rzeczy, na przykład wgapiać się w telefon, powinniśmy skupić się na tym, co naprawdę ważne. Każdy z nas doskonale wie, co to jest.

Jesteś jedyną znaną mi osobą, która już w dzieciństwie odebrała edukację obywatelską i ekologiczną dzięki mamie.

Mówimy na nią „Matka Teresa”, bo zawsze chce wszystkich ocalić, każdemu pomóc. Mama z kolei odziedziczyła to po swoim tacie, dziadek był taki sam: pomagał, załatwiał, ratował, pocieszał. Na urodziny i imieniny dostawał stosy kwiatów i czekoladek, w części były pieniądze. Jeszcze przed świtem następnego dnia, tak aby nikt go nie widział i nikomu nie było przykro, brał te bukiety i zanosił do kościoła, a pieniądze wrzucał na tacę kościelną. Mama uczyła mnie i brata, że pół dnia jest na nasze przyjemności i cele, a druga połowa na polepszanie świata i pomaganie innym. Uważała, że człowiek powinien…

…zachować balans?

Nie wyobrażam sobie życia, w którym liczy się tylko ja, ja i ja. Aktorstwo jest egoistyczne z zasady, zawsze miałam z tym problem. Depresja dopadła mnie w wieku 19 lat. Zagrałam w „Wygranych marzeniach”, po raz pierwszy osiągnęłam ogromny sukces. Mój chłopak, z którym wtedy byłam, nie mógł tego zrozumieć: „Przecież jesteś na plakatach w całej Ameryce, ludzie rozpoznają cię na ulicy, o co ci chodzi?”. Próbowałam mu tłumaczyć: „No tak, ale jak ta moja praca pomaga światu?”. Byłam załamana, że aktorstwo jest takie puste.

Może nie rozumiał Cię, bo nie wiedział, jakie dzieciństwo „zafundowali” Ci rodzice?

Nie potrafiłabym żyć tylko dla siebie, wydaje mi się to nienaturalne. Kiedy mama robiła placki ziemniaczane, patrzyła, czy są jakieś dzieci na podwórku: „Jesteś głodny, przychodź, najesz się”. Drzwi były otwarte. Rodzice dawali nam poczucie, że my mamy wszystkiego na tyle dużo, żeby jeszcze się podzielić. Nie wierzyli w przesyt: „Nie bawisz się już tym misiem, tą lalką? To idziemy oddać biedniejszym dzieciom” i jeździliśmy na wieś, do znajomych rodzin. „Wy macie dostatnie, bezpieczne życie, ale to nie znaczy, że inni tak żyją”. Mam poczucie, że moim obowiązkiem jest walczyć za osoby, które nie mają głosu, praw, siły, są słabsze ode mnie.

Nie buntowałaś się, kiedy rodzice zabierali Ci zabawki albo „gonili” do pomocy?

Nie, bo potrafili mnie tego nauczyć w naturalny sposób. Wpoili mi, że nie musimy kurczowo trzymać się rzeczy, bo szczęście pochodzi ze środka, z radości życia. Na Instagramie dodałam niedawno filmik, jak tańczę z tatą „Dziadka do orzechów”. Moje najpiękniejsze wspomnienia to wygłupy rodzinne. Wolę mieć paszport wypełniony stemplami niż konto pieniędzmi. Chodzi o doświadczenia, rozwój. Może dlatego nie jestem w stanie znieść osób zimnych.

Cały wywiad w nowej VIVIE! dostępnej w sprzedaży od czwartku 1 października.

Bartek Wieczorek/LAF AM

Co jeszcze w VIVIE! 19/2020?

Elżbieta Dzikowska: Legendarna podróżniczka o odkrywaniu świata przed laty i o tym, jak bronić świat przed... turystami.

Łukasz Kuś

Tomasz Zubilewicz: Czy rzeczywiście zostało nam tylko kilkanaście lat, by opanować choć częściowo degradację świata? A może tylko panikujemy?

Bartek Wieczorek/LAF AM

Uratuj Ziemię: Rafy koralowe w Papui-Nowej Gwinei, niezwykłe „lasy kamiennych igieł” na Madagaskarze, drzewa jak z bajki na Sokotrze - ostatnie bastiony nieskażonej przyrody. Czy ocaleją?

Adobe Stock
Reklama

A w VIVE! Extra: Pięćdziesiąt lat temu było nas ponad dwa razy mniej. Dziś ludzkość liczy 7,7 miliarda. Czym grozi przeludnienie? I czy epidemie są jego wynikiem? Naukowcy biją na alarm.

Reklama
Reklama
Reklama