Ireneusz Krzemiński, 14.11.2011
Fot. Piotr BLAWICKI/East News
TYLKO NA VIVA.PL

Profesor Ireneusz Krzemiński mocno o koronawirusie. Tak epidemia zmieni nasze życie

„Kryzys już się zaczął”. Jego słowa nie pozostawiają złudzeń...

Krystyna Pytlakowska 26 marca 2020 18:51
Ireneusz Krzemiński, 14.11.2011
Fot. Piotr BLAWICKI/East News

Jestem zbudowany tym, co się dzieje w Polsce”, mówi profesor Ireneusz Krzemiński. Wybitny socjolog wychwala polską przedsiębiorczość i gotowość niesienia pomocy. Przestrzega przed niesubordynacją w obliczu śmiertelnego zagrożenia i ostrzega przed konsekwencjami epidemii - kryzysem gospodarczym.  

Krystyna Pytlakowska: Panie profesorze, czy epidemia koronawirusa powiedziała coś Panu o naszym społeczeństwie?

Właśnie się nad tym zastanawiam. Kilka naszych charakterystycznych, polskich zachowań tutaj się uwidoczniło.

Na przykład?

Mówi się, że w Polsce wspólny wróg sprawia, że ludzie sobie pomagają. Rzeczywiście takie zjawiska mają miejsce. Tak jakby stereotyp stał się… codzienną rzeczywistością! Ale zdarzają się też przykłady krańcowej niesubordynacji. Lekarka, która powinna być na kwarantannie, dyżuruje w swoim gabinecie, a potem okazuje się, że jest zakażona. Trzyosobowa rodzina na kwarantannie wychodzi z domu do sklepu i stoi w kolejce przy kasie. Ktoś inny idzie pograć w piłkę z kolegami, a rodzice wypuszczają na podwórko dzieci, które być może przechodzą wirusa bezobjawowo. 

Pokazuje to, że nasz szacunek dla nakazów jest dość ograniczony. Dlatego nie byłbym taki pewien, że walka z wirusem przejdzie u nas gładko i ile będzie trwał ten stan izolacji. Tak powiedziałem kilka dni temu, gdy Pani nagrywała naszą rozmowę.

Coś się zmieniło przez te kilka dni?

Muszę przyznać, że teraz na pierwszy plan wybija się coś absolutnie innego! Gotowość ludzi do pomocy, do współdziałania, do rozwijania własnych inicjatyw, które stają się niezwykle ważne w walce z chorobą! Pan Łukasz drukuje na prywatnej drukarce setki przyłbic dla pracowników pogotowia, niemal wszędzie zaczyna się szycie maseczek do szpitali i przychodni. I to na wielką skalę! Ujawnia się polska, spontaniczna przedsiębiorczość i co tu dużo mówić – powiało duchem dawnej „Solidarności”.

Zaczynamy rozumieć, jak dalece mój los osobisty jest związany z losem innych, z ich postępowaniem. Jestem zbudowany tym, co dzieje się w Polsce. Okazuje się, że nieprawdziwe jest stwierdzenie, że społeczeństwa demokratyczne są niezdyscyplinowane. Kiedy zrozumieją, co się naprawdę  dzieje, potrafią zareagować na wspólne zagrożenie. 

Nie sądzi Pan, że teraz z większą siłą ujawnia się konflikt międzypokoleniowy – starsi chronią się w domach, ale młodzi podchodzą do epidemii z lekceważeniem?

Dla młodych siedzenie w domu jest armagedonem, bo rozsadza ich siła witalna, konieczność ruchu i kontaktu w grupie.

Moim zdaniem młodzi uważają, że nawet jeśli zachorują, wyjdą z tego bez większych komplikacji i dlatego mogą sobie pozwolić na więcej. Ale to nie do końca prawda. Ile czasu musi minąć, żeby do ludzi dotarła prawdziwa skala niebezpieczeństwa? Ostatnie przypadki śmierci wcale nie starych osób będą zapewne ostrzeżeniem. 

Tego, co się dzieje, nie porównujemy jednak z epidemiami, które miały miejsce wiele lat temu, a dobrze by było posłużyć się wiedzą historyczną.

To prawda, ale prawdopodobnie teraz nie będzie tylu ofiar. Przykład Włoch pokazuje natomiast, że to realnie śmiertelne niebezpieczeństwo, choć nie jest to ani „czarna śmierć”, ani grypa hiszpanka sprzed stu lat, ani początek epidemii HIV.

Ale niebezpieczeństwo leży w czymś innym – wirus pojawił się niespodziewanie i nie wiadomo, kogo dotknie oraz jakie będą na świecie skutki gospodarcze pandemii. Kryzys już się właściwie zaczął. Widać też, jak dotkliwe będą skutki dla polskiej gospodarki, której siła polega na ogromnej liczbie małych i średnich biznesów. Obawiam się ponadto, że epidemia doprowadzi do wzrostu nieufności do państwa i instytucji. A przecież zaufanie społeczne i tak było u nas na fatalnym poziomie.

Myśli Pan, że pandemia zmieni coś w ludzkiej mentalności?

Myślę, że tak, ale nie wiem jeszcze, w jakim te zmiany pójdą kierunku. Wszystkie dotychczasowe epidemie – starsze i nowsze – miały bardzo istotne konsekwencje. Epidemia wirusa HIV, jedna z najgroźniejszych w naszych czasach, pokazała na przykład siłę przywiązania do humanitarno-liberalnych wartości. Na początku mówiono tu o karze boskiej, która spłynęła na gejów i porównywano HIV z „czarną śmiercią” w średniowieczu. Takie myślenie szybko zastąpiła konieczność niesienia pomocy zarażonym i znalezienia leku.

Pojawił się on niestety już po tym, jak w Ameryce zginęło całe pokolenie wybitnych artystów i intelektualistów, wtedy, gdy okazało się, że wirus dotyka nie tylko gejów. HIV zmienił w społeczeństwach sposób myślenia i to niekoniecznie na minus. W tej chwili na całym świecie mamy do czynienia z innym niż przedtem stosunkiem do osób homoseksualnych. Taki jest paradoksalny efekt tej zarazy.

To jak Pan nazwie w takim razie polskie strefy wolne od LGBT?

Mówiąc szczerze, uważam to za coś hańbiącego autorów tej idei! To brzmi przecież jak „strefa wolna od Żydów”! Każdy człowiek jest osobą, którą należy szanować. Niewykluczone, że i ta epidemia poruszy myślenie na temat „innych” i skieruje je w pozytywnym kierunku. 

A w jaki sposób epidemia może dotknąć świat nauki?

Trudno mi powiedzieć. Głównie przebywam w domu, wychodzę tylko do sklepu, ale nie za często, bo trochę się jednak przestraszyłem. Stosunek społeczeństwa do uczonych z pewnością ulegnie zmianie, bo nagle okazało się, że są do czegoś potrzebni i że nauka ostrzega i przewiduje. Powołam się tu na przykład chińskiego lekarza, który nawet zamknięty w areszcie powtarzał, że należy działać już na miesiąc przed wybuchem  epidemii.

Gdyby go posłuchano, jej przebieg mógłby być zupełnie inny. Myślę więc, że szacunek dla nauki z pewnością wzrośnie i że ludzie będą uważniej słuchać tego, co mówią uczeni, a nie pseudoautorytety. Natomiast co będzie się działo z samymi naukowcami, trudno mi powiedzieć. Ja teraz już częściowo prowadzę zajęcia ze studentami przez maile, a zamierzam przez Skype’a. To ciekawe doświadczenie, które być może sprawi, ze e-learning stanie się bardziej powszechną metodą nauczania.

Wychodzi Pan z domu w maseczce i gumowych rękawiczkach?

Nie, bo ich nie mam, a trudno je w tej chwili kupić, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że trzeba się pilnować. Groźna jest też panika, jaka panuje w społeczeństwie. Bardzo się przyzwyczailiśmy do kontrolowania świata, a tu nagle pojawiło się coś nieokreślonego, z czym nie wiadomo jak walczyć. Ale na przykład fakt ograniczania lotów na pewno będzie sprzyjał poprawie klimatu na świecie.

Bóg więc wie, co robi?

Boga bym w to nie mieszał. Wydaje mi się, że Pan Bóg ma różne inne sposoby postępowania niż zsyłanie kary w postaci epidemii, która jest efektem wirusa i ludzkiego działania. To, co się dzieje teraz, pokazuje jeszcze jedną ważną rzecz – jak bardzo jesteśmy ze sobą, jako ludzkość, zjednoczeni. Dzisiaj wysłuchałem interesującej wypowiedzi o Włoszech w Tvn24. Zostały bez pomocy, bo politycy bronią własnych państw nie myśląc o tym, jak ochronić tego ulubieńca Europy, skarbnicę europejskiej kultury. Brońmy siebie, ale trzeba pamiętać, że dbając o innych, działamy też w naszym interesie.

Czy epidemia uświadomiła Panu coś, czego Pan o sobie nie wiedział?

Hmm, trudne pytanie! Chyba nie, poza tym, że utwierdziłem się w przekonaniu, iż dla mnie zawsze kontakt z ludźmi, z przyjaciółmi był czymś ważnym. Był także najlepszą rozrywką i radością, więc trochę mi go brakuje. Na szczęście mamy telefony. Wszędzie – w kraju, i do Wersalu, i do Waszyngtonu i do Paryża…

Zrobił Pan zapas makaronu?

Co z tym makaronem?! Papier toaletowy już w całej Europie jest przedmiotem żartów, bo wszędzie się go wykupuje! A u nas – makaron!  Zawsze trochę go mam, bo lubię makaron. I robię go … po włosku!  

Prof.dr hab. Ireneusz Krzemiński

Uniwersytet Warszawski, Instytut Socjologii
Kierownik Pracowni Teorii Zmiany Społecznej
Centrum Badania Solidarności i Ruchów Społecznych

Ireneusz Krzemiński, 14.11.2011, HR
Fot. Piotr BLAWICKI/East News

Ireneusz Krzemiński, 04.04.2009, HR
Fot. LUKASZ OSTALSKI/REPORTER

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Kocha muzykę, ale już podważano jej sukcesy. Córka Aldony Orman o cieniach posiadania znanego nazwiska

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

KATARZYNA DOWBOR o utracie pracy, nowych wyzwaniach i o tym, czy mężczyźni... są jej potrzebni do życia. JOANNA DARK i MAREK DUTKIEWICZ: dwie dusze artystyczne. W błyskotliwej i dowcipnej rozmowie komentują 33 lata wspólnego życia. SYLWIA CHUTNIK: pisarka, aktywistka, antropolożka kultury, matka. Głośno mówi o sprawach niewygodnych i swojej prywatności. ROBERT KOCHANEK o cenie, jaką zapłacił za życiową pasję – profesjonalny taniec. O TYM SIĘ MÓWI: Shannen Doherty, Christina Applegate, Selma Blair, Selena Gomez, Michael J. Fox łamią kolejne tabu – mówią publicznie o swoich chorobach.