Reklama

Profesor Krzysztof Simon kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz ordynator oddziału zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu znalazł dla nas godzinę, by porozmawiać o pandemii, koronawirusie i tego co może się wydarzyć. Przy okazji, w trakcie wywiadu, zdradził parę szczegółów dotyczących życia prywatnego. Opowiedział o swojej żonie, która jest magistrem pielęgniarstwa, o wnukach i o tym, gdzie zabierze żonę, gdy z powrotem będzie już można podróżować.

Reklama

Profesor Krzysztof Simon o życiu prywatnym

Jak Pan sypia, Panie Profesorze?

Jeśli nie ma gwałtownej zmiany pogody i od odległych o 120 kilometrów Karkonoszy nie wieje halny, sypiam bardzo dobrze. Tylko krótko. Na samą myśl, że coś w szpitalu dzieje się nie tak, zrywam się na równe nogi już o piątej rano. Zdarza się to prawie codziennie.

Rok temu, przed wybuchem pandemii, było lepiej? Spał Pan dłużej?

Przychodziłem tak samo wcześnie. Ale niewątpliwie byłem spokojniejszy i dużo bardziej wypoczęty. Ale ja lubię rano przyjść do pracy, bo wiele rzeczy mogę wtedy załatwić na spokojnie. A pracuję, ile trzeba.

Zdarzyło się Panu odwołać romantyczną kolację?

Nie. Odwołać nie. Ale spóźnić się, niestety, już tak. Nie znoszę się spóźniać i nie mam tego w zwyczaju, ale przecież nie polecę spotkać się z żoną, jak mam pacjenta w tragicznym stanie. Na szczęście moja żona jest magistrem pielęgniarstwa, pracowaliśmy razem i wie, jak wygląda praca w szpitalu.

Czytaj też: „Mamy wojnę. Wojnę wirusa ze społeczeństwem", mówi nam Profesor Krzysztof Simon

Szymon Szcześniak

Profesor Krzysztof Simon w sesji dla „VIVY!”, kwiecień 2021
(…)

Zabawmy się w jasnowidzów. Czy ta pandemia jakoś nas zmieni?

Wątpię. I bardzo nad tym ubolewam. Myślałem, że w obliczu takiej tragedii stanie się z nami coś takiego jak kiedyś, że zjednoczymy się. Coś takiego jak zryw „Solidarności”, kiedy obalaliśmy koszmarny ustrój. Kiedy walczyliśmy za wielką sprawę. A teraz trwa pandemia, a u nas na ulicach bije się kobiety, afera goni aferę (na przykład od pięciu lat budowana elektrownia w Ostrołęce, którą zaczęto właśnie rozbierać), naród, zamiast zjednoczony, jest skłócany, dzielony, skonfliktowany, przekupywany. To nie wróży dla nas dobrze.

Może jakieś zmiany na lepsze nastąpią. Powrót do natury? Większa dbałość o zdrowie?

Naturę ma pani w Afryce. Za daleko zaszliśmy. Wystarczy, że kogoś boli pięta, i już łapie za telefon i po poradę dzwoni. Nie ma cudów. Z natury się wyrwaliśmy już dawno i raczej nie wrócimy. Może na dwa tygodnie. Ja na przykład przez dwa tygodnie urlopu. A potem wracam do skomputeryzowanego świata, pełnego bodźców, informacji, tysięcy zadań i problemów, i z tym jest mi dobrze. Jak jest nadmierny spokój i cisza, to mnie to tak denerwuje, że w ogóle nie jestem w stanie funkcjonować.

Musi Pan jakoś odpoczywać.

Ja prawie nigdy ostatnio nie odpoczywam. No dobrze, przez ostatni rok byłem trzy dni na grzybach. Zebrałem około 300 prawdziwków, a potem już je tylko fotografowałem. A poza tym, jak już mówiłem, jesteśmy aktualnie na froncie i nie mam czasu na odpoczynek.

Czytaj też: Kuba Sienkiewicz przeszedł Covid-19. „Byłem w szpitalu w ciężkim stanie”

Szymon Szcześniak

Profesor Krzysztof Simon w sesji dla „VIVY!”, kwiecień 2021

A jak wnuczkom tłumaczy Pan to, co się dzieje?

To są światłe dziewczyny. Mają 13 i 14 lat, jest jeszcze trzyletni wnuk, syn mojego młodszego syna, i dwoje wnuków ze strony żony. Matka wnuczek, a więc moja synowa, jest adiunktem w mojej klinice i też pracoholikiem. Dziewczyny widzą, co się dzieje, i – mam nadzieję – rozumieją, że na przykład nie ma innego wyjścia niż zdalne nauczanie.

Psychologowie załamują ręce.

Ale sytuacja jest naprawdę poważna. Przy całej tragedii, jaką jest brak socjalizacji młodych ludzi, naprawdę nie ma wyjścia. Gdyby to była ospa, jedna trzecia z nich by nie żyła, bo ospa nie patrzyła, czy młody, czy stary, czy zdrowy, czy ma choroby współistniejące. Zmiatała równo. Trwa epidemia. Ona się kiedyś skończy.

Jak to nastąpi, dokąd Pan zabierze żonę?

Dobre pytanie… Myślałem o Argentynie i Brazylii. Chciałbym jej pokazać tamte rejony, bo ja już tam byłem i bardzo mi się podobało. Ale musimy się uzbroić w cierpliwość. Przecież nie polecimy w miejsca, gdzie nie ma żadnej pomocy medycznej.

Reklama

Cały wywiad z Profesorem Krzysztofem Simonem w najnowszym numerze dwutygodnika VIVA!

Bartek Wieczorek
Reklama
Reklama
Reklama