Kobieta w męskim świecie. Dorota Gawryluk kończy 45 lat!
1 z 5
Dorota Gawryluk kończy 45 lat!
„Życie to niepewność. Bo przecież nie wszystko zależy od ciebie. A kiedy popadasz w samozadowolenie, dostajesz taką lekcję, która jest trudna do odrobienia. Ale uważam, że trudne życie jest wartościowe”, zdradziła Krystynie Pytlakowskiej w wywiadzie dla VIVY!.
Polecamy też: To ona zastąpi Piotra Kraśko w TVP? Dorota Gawryluk: "Nie ma szczytu, na który nie da się wejść"
Czy jest z siebie zadowolona? „Jestem zadowolona z tego, że pracuję w stacji, która wychowała wielu dobrych dziennikarzy. Ale nie tylko sukcesy zawodowe są ważne. Dla mnie najważniejsze jest wychować dobrze moje dzieci”.
Dziewczyna z gór. Kiedyś pisała wiersze i wracała do domu przed 22. Mówi o sobie „konserwatywna feministka”, nie boi się powiedzieć, że jest przeciwna aborcji. Gdy ma gorszy dzień, słyszy od męża: „Doris, i tak jesteś najlepsza”. I wszystko robi się łatwiejsze. Jest jedną z czołowych dziennikarek politycznych w Polsacie. Nie boi otwarcie wypowiadać się na kontrowersyjne tematy. Komentuje najważniejsze wydarzenia w kraju.
W TVP wytrwała do 2008 roku, po czym wróciła do Polsatu, gdzie jesteś dziennikarką numer jeden. Komentuje najważniejsze wydarzenia w kraju. Czy koledzy jej zazdroszczą?
„Czego mają zazdrościć? Bycia na pierwszej linii politycznego frontu? A jeśli nawet, to przecież każdy może spróbować. To otwarty zawód. Zresztą nie ma ludzi niezastąpionych, więc nie przesadzaj z tym numerem pierwszym”, odpowiedziała Dorota Gawryluk.
Zobacz też: Dorota Gawryluk modelką? Zobacz, czy dziennikarka, której boją się nawet politycy potrafi pozować
O tym, jak być kobietą w męskim świecie, czego zazdroszczą jej inni i dlaczego opowiada kiepskie kawały o seksie, Dorota Gawryluk opowiedziała Krystynie Pytlakowskiej w wywiadzie z 2016.
2 z 5
Podobno miałaś wrócić do TVP, żeby zastąpić Piotra Kraśkę? Rozszalały się komentarze na ten temat.
Nie wiem, skąd taki pomysł, i to na miejsce Piotra Kraśki! Bzdura! Nigdy tego nawet nie rozważałam.
– Nie dziw się, żyjemy w czasach, gdy dziennikarze uczestniczą w różnych aferach, ich nazwiska są kartą przetargową. Ciągle ktoś odchodzi, ktoś wraca, twarze znane z jednej stacji telewizyjnej widzi się w innej…
To jest normalne zgodnie z filozofią, że kiedy zamykają się jedne drzwi, otwierają drugie. Jest takie powiedzenie: „Zwalniają, to będą przyjmować”. Wybierając dziennikarstwo, miałam świadomość, że to niepewna praca. Na szczęście nie mam wygórowanych potrzeb. Nie żyję więc w ciągłym lęku, co będzie, jeśli jutro dla odmiany moje miejsce w Polsacie zajmie Kraśko (śmiech). Nie można wciąż się zastanawiać, co będę robiła, jeżeli mnie wyrzucą. Umrę z głodu, dostanę depresji? Takimi myślami stwarzamy sobie poczucie zagrożenia. Ja myślę inaczej: Nigdy nie może być gorzej, niż było. Jestem zdrowa, mam męża, dwoje dzieci, syn – lat 23, obronił pracę inżynierską na politechnice. Niebawem zacznie pracować.
– Może w dziennikarstwie? Ty masz ciekawy zawód, rozmawiasz z gwiazdami polityki.
Albo z ludźmi, którzy uważają, że są gwiazdami. A to różnica. Czasem rozmawiam z debiutantami politycznymi i to rzeczywiście nie jest łatwe. Albo z politykami, którzy spadli z wysokiego konia. Oni zwykle mówią szczerze, bo mają w sobie pokorę.
– Pokora mija, gdy znów wsiądą na konia? Ty też spadasz i wracasz.
A kiedy ja spadłam?!
– Żartuję.
Oczywiście, że się w tym zawodzie spada i wspina na nowo. Zresztą tak jak chyba w każdym.
– Można sobie po drodze coś zwichnąć lub złamać. Odeszłaś z Polsatu w 2004 roku, bo bałaś się takiego zwichnięcia?
Odejście z Polsatu było dla mnie trudnym, ale ciekawym przeżyciem. Zdobyłam nowe doświadczenie, bo to był jakby mój drugi dom. Ale przydał mi się zimny prysznic. Zrozumiałam, że nie jestem kotem i nie powinnam przywiązywać się do miejsc.
– Mówili, że uciekłaś spod kurateli Tomasza Lisa? Wymagał od Ciebie czegoś ponad siły?
Nie było kurateli, bo nie zaczęliśmy nawet współpracy. To był dobry moment na spróbowanie czegoś nowego. Telewizja publiczna była wtedy niezłym adresem, a w „Wiadomościach” pracowali ludzie o bardzo różnej wrażliwości.
– Wytrwałaś w TVP do 2008 roku, po czym wróciłaś do Polsatu, gdzie jesteś dziennikarką numer jeden. Komentujesz najważniejsze wydarzenia w kraju. Koledzy nie zazdroszczą?
Czego mają zazdrościć? Bycia na pierwszej linii politycznego frontu? A jeśli nawet, to przecież każdy może spróbować. To otwarty zawód. Zresztą nie ma ludzi niezastąpionych, więc nie przesadzaj z tym numerem pierwszym.
– Kiedyś myślałaś, że trudno Cię zastąpić?
Nadal myślę, że trudno. Znam swoją wartość. Co nie znaczy, że to niemożliwe. Jak każdy pewnie na jakimś etapie zawodowego życia miałam też chwile pychy. Na szczęście miałam wiele okazji, żeby otrzeźwieć. I skorzystałam z nich.
– Jesteś dziewczyną z gór, a górale zwykle myślą pozytywnie.
Dokładnie tak: jak nie tu, to tam, jak nie w Limanowej, to w Warszawie, a jak nie w Warszawie, to w Chicago.
– Wybierałaś się za wielką wodę?
Nie, ale Ameryka zawsze była dla ludzi z moich stron miejscem magicznym. To stamtąd sąsiedzi przysyłali mi paczki, chodziłam w ciuchach z Ameryki, w marynarkach, sukienkach. Dzięki sąsiadom, którzy w Stanach zrobili kariery finansowe, nam tu, na miejscu, żyło się lepiej. Zwłaszcza tym biedniejszym rodzinom.
Polecamy też: To ona zastąpi Piotra Kraśko w TVP? Dorota Gawryluk: "Nie ma szczytu, na który nie da się wejść"
3 z 5
– Pochodzisz z biednej rodziny?
Nigdy nie byliśmy najbogatsi, ale nie odczuwaliśmy tego. Mój dom był bardzo ciepły, chociaż z zasadami. Musiałam się spowiadać, dokąd idę i z kim. I wracać do godziny 22.
– Buntowałaś się?
Nawet nie, potrzebowałam jasnego przekazu, co wolno, a co nie. Mama zawsze się o nas troszczyła, ale wychowywała dzieci surowo. Dbała przy tym, żeby nam niczego nie brakowało. Ludzie nam pomagali, a teraz ona pomaga innym w gorszej sytuacji. Mój brat prowadzi własną firmę i nieźle sobie radzi, siostra również. No i mnie wiedzie się nie najgorzej. Gdybyś mnie zresztą wzięła na spytki o mojej rodzinie, to od razu powiem, że w górach panuje zasada, by o bliskich niczego złego nie mówić. A gdy trzeba ich bronić, to będziemy się bić do upadłego. Góry to nasze miejsce odniesienia, do nich ciągle się wraca. Tak jak do chleba, który piecze moja sąsiadka Basia – lepszego nigdy i nigdzie nie jadłam.
– A jednak chciałaś się z tych gór wyrwać do wielkiego miasta?
Nie bardzo. To była raczej naturalna droga. Liceum w Warszawie, studia, praca. Ale ja cały czas tęsknię za górami, czuję się jak na wygnaniu. Trzydzieści lat wygnania… I wracam, gdy tylko mogę.
– Jesteś sentymentalna.
Jestem… Bliscy wiedzą, że ulegam sentymentom.
– To skąd się biorą opinie o Tobie jako kobiecie silnej, niepoddającej się romantycznym zrywom?
Jedno nie przeczy drugiemu. Zresztą nie sądzę, żeby ktoś naprawdę tak o mnie myślał. Wychodzę z założenia, że im mniej mówię o sobie, tym lepiej. Przecież uczucia, życie wewnętrzne czy rodzina to bardzo intymna sprawa.
– Masz szczęśliwą rodzinę, choć nietypową.
Co masz na myśli?
– Mówię o Twoim mężu – Białorusinie…
Jest Polakiem narodowości białoruskiej, choć wyznania prawosławnego, rzeczywiście. Pochodzi z Hajnówki. Poznaliśmy się bardzo typowo, to była studencka miłość. On też studiował w Warszawie, na politechnice.
– I akceptował fakt, że będzie miał żonę dziennikarkę telewizyjną, cały czas w wirze wydarzeń?
Nie mógł tego przewidzieć. Kiedy się poznaliśmy, głównie byłam dziennikarką piszącą. Byłam zatem w wirze pisania tekstów. Choć z telewizją współpracowałam jeszcze jako dziecko, pisałam scenariusze, wygrywałam konkursy w programach dziecięcych. W liceum uczyłam się pisać reportaże pod skrzydłami Mariusza Szczygła w piśmie „Na przełaj”. Do Warszawy trafiłam wcześnie, a konkretnie do Anina, gdzie mieszkała część mojej rodziny. Dlatego też mówię o sobie, że częściowo jestem dziewczyną z Pragi, taką, która pamięta jeszcze, że buty kupowało się na bazarze Różyckiego. Dobrze się dogadywałam z prażanami i lubię tutaj mieszkać. Nie chcę popełniać błędu wielu ludzi, którzy wyrywają się do lepszego świata. Wiesz, jaki to błąd ?
– Naiwność, nadmierna ufność?
Nie, według mnie takim błędem jest utrata kontaktu z rzeczywistością. U polityków często widać, że zachowują się tak, jakby w tej swojej rzeczywistości jeszcze przed działaniami politycznymi wcale nie uczestniczyli. A przecież to ona ich ukształtowała. Od każdego człowieka można się wiele nauczyć. Kontakt z ludźmi to jest bogactwo. Tego nauczyłam się od swoich rodziców. Są bardzo otwarci na innych. Tolerancyjni. A mama głęboko wierząca.
Polecamy też: To ona zastąpi Piotra Kraśko w TVP? Dorota Gawryluk: "Nie ma szczytu, na który nie da się wejść"
4 z 5
– Tak jak ona wierzysz żarliwie w Boga?
Daleko mi do żarliwości. Ale pracuję nad tym (śmiech). Poważnie mówiąc, to chciałabym być osobą głęboko wierzącą. To rozwiązuje wiele problemów. Taka jest moja mama. Szczęśliwa.
– A tata?
Tata jest agnostykiem. Wierzy tyko w rzeczywistość, ale ma w sobie wrażliwość na przykład na przyrodę. To po nim pewnie wzruszam się na widok kota czy psa. Chociaż teraz pewnie nie umiałabym już napisać wiersza. A były czasy, że nawet je drukowałam. Pamiętam, jak kiedyś Donald Tusk śmiał się ze mnie – poetki – przy okazji jakiegoś wywiadu.
– Nie boisz się wymieniać nazwiska Tuska?
Nie jestem aż tak strachliwa. Czego zresztą miałabym się bać?
– Bo uważana jesteś za prawicową dziennikarkę.
To pewnie dlatego, że mam konserwatywne przekonania, na przykład jestem przeciwniczką aborcji i takie są moje poglądy, i mam do nich prawo. Natomiast nikt nie jest w stanie przywiązać mnie do żadnej partii i nikomu się to do tej pory nie udało.
– A próbowano?
Łatki przykleja się najłatwiej. Na zasadzie: kto nie z nami, ten przeciw nam. Ale dziennikarz nie powinien się angażować w politykę ani zostawać z politykami w bliskiej relacji. Przekazywanie informacji i dociekanie prawdy to nasze zadanie. Staram się więc nie wysuwać na pierwszy plan w swoich programach. Najważniejszy jest rozmówca.
– Ale gdy widzi się dziennikarkę w telewizji, ludzie skupiają się też na tym, co ona mówi i jak wygląda.
Patrzą jak na człowieka, jak na kobietę, choć nie eksponuję przesadnie swojej kobiecości.
– Mówisz też o sobie, że jesteś feministką. Czy to się nie kłóci z tym, co właśnie powiedziałaś?
Jestem właściwie konserwatywną feministką. Uważam, że kobiety powinny walczyć o swoje prawa i że mają trudniej w życiu. Ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Kobiety rodzą dzieci i to się raczej nie zmieni. Nawet gdyby wszyscy ojcowie poszli na przymusowy tacierzyński, to i tak nie zastąpią matki. To ona najbardziej się poświęca. To jest naturalne zniewolenie kobiet.
– Jednocześnie uważasz, że jesteś tolerancyjna.
Bo jestem. Tolerancja to wyrozumiałość. Nie moją rolą jest pouczanie innych. Nie narzucam nikomu mojego sposobu myślenia. Jeśli kogoś to interesuje, tłumaczę, dlaczego myślę tak, a nie inaczej.
– Ale innych interesuje, jak żyjesz Ty, Dorota Gawryluk.
Żyję spokojnie, bez większych ekscesów, nie eksperymentuję na sobie i na mojej rodzinie. Poskramiam swoje skłonności do wyzywania losu.
– Na przykład?
Uwielbiam flirt, ale nie flirtuję. Uwielbiam imprezy, ale raczej nie imprezuję. Lubię dobry alkohol, ale właściwie nie piję. Paliłam, ale nie palę. Takie drobnostki. Moje życie właściwie jest nudne. Na szczęście.
– Twój dom jest podzielony pomiędzy Cerkiew a Kościół?
Nigdy nie byłam związana z Cerkwią, a mój mąż też ma z nią słabą więź. Szczerze mówiąc, oboje teraz nie jesteśmy blisko z Kościołem.
– Gdy człowiek rodzi się i wychowuje w innej kulturze, to może być przyczyną nieporozumień?
Trzeba popracować nad tym, żeby więcej nas łączyło, niż dzieliło. Na pewno nigdy sobie nie wypominamy: „Ty jesteś stąd, a ty stamtąd”. Do styku kultur podchodzimy z wielką delikatnością, nie forsując swoich racji. Jesteśmy razem już prawie ćwierć wieku i to chyba sukces. Ale małżeństwo to codzienna praca, bo przecież zdarzają się kryzysy.
Polecamy też: To ona zastąpi Piotra Kraśko w TVP? Dorota Gawryluk: "Nie ma szczytu, na który nie da się wejść"
5 z 5
– Zawsze możesz jeszcze coś w życiu nadrobić. Masz trochę czasu.
Najważniejsze, by mieć pasję. Mój mąż na przykład jest z zamiłowania ekologiem. Jak tylko ma mnie dość, ucieka do lasu, a najchętniej do Puszczy Białowieskiej (śmiech) i do ukochanych drzew.
– A kogo Ty kochasz poza ludźmi?
Gdybym miała wybierać między człowiekiem a żabą, zawsze stanę po stronie człowieka. Mam nadzieję, że żaby tego nie usłyszą.
– No widzisz, cały mój misternie ułożony plan naszej rozmowy legł w gruzach, bo wychodzi z Ciebie wrażliwa osoba zamiast silnej dziennikarki newsowej.
„Wrażliwa” to zarzut?
– Skądże, siła polega na tym, że mamy miękkie serca, ale gdy coś się dzieje, to nie płaczemy w poduszkę i nie załamujemy się.
Można płakać cicho w poduszkę, ale nie wolno się mazgaić ani użalać nad sobą. Trzeba wiedzieć, w co się gra.
– A w co Ty grasz?
W życie. Żeby się realizować, dobrze pracować, spełniać się i grać uczciwie. Staram się nie kłamać, nie pogardzać, dawać pole do wypowiedzi również tym, z którymi się nie zgadzam. I wszystkich rozmówców traktować równo, jak moich gości.
– I rozmawiasz zarówno z Grzegorzem Schetyną, jak i z Jarosławem Kaczyńskim?
Przecież to jest istota tego zawodu. Widzowie chcą poznać wszystkie opinie w danej sprawie. A dziennikarze nie muszą wpadać w pułapki, które na nas zastawiają politycy. Rzetelność to dewiza naszej stacji.
– Mąż też Cię wspiera w Twoich dokonaniach?
Zawsze mówił, że jestem najlepszą dziennikarką w Polsce (śmiech). Gdy tylko miałam chwile słabości, pocieszał mnie. Mówił: „Doris, i tak jesteś najlepsza”. Spryciarz. Mogę więc na pewno powiedzieć, że mam jednego stałego widza.
– Ogólnie więc jesteś z siebie zadowolona?
Jestem zadowolona z tego, że pracuję w stacji, która wychowała wielu dobrych dziennikarzy. Ale nie tylko sukcesy zawodowe są ważne. Dla mnie najważniejsze jest wychować dobrze moje dzieci.
– Udało Ci się syna wyprowadzić na prostą. Podobnie będzie z córką.
Nigdy nie ma stuprocento- wej pewności. Wychowanie dzieci to jest dopiero wyzwanie. Te wszystkie zawodowe zmagania i dylematy to nic w porównaniu z pytaniem, co zrobić, żeby dzieci wyrosły na porządnych ludzi. Otwarte pytanie.
– I ciągła niepewność.
Życie to niepewność. Bo przecież nie wszystko zależy od ciebie. A kiedy popadasz w samozadowolenie, dostajesz taką lekcję, która jest trudna do odrobienia. Ale uważam, że trudne życie jest wartościowe.
– Jest coś, co Ci w życiu pomaga? Poczucie humoru to bardzo cenna cecha.
Bywa zgubna. Czasami koledzy patrzą na mnie jak na ufo. Ostatnio opowiedziałam kiepski kawał o seksie, ale nie wszyscy go zrozumieli, bo nie było kaskady śmiechu.
Polecamy też: To ona zastąpi Piotra Kraśko w TVP? Dorota Gawryluk: "Nie ma szczytu, na który nie da się wejść"