Reklama

Wzbudzają kontrowersje większe niż uczestnicy Dance, Dance, Dance, w którym są jurorami. Chociaż może Robert Kupisz mniejsze niż Ida Nowakowska-Herndon i Ewa Chodakowska. Uczestnicy często nie zgadzają się z ich ocenami, choć Ida na tańcu zna się naprawdę doskonale. My sprawdziliśmy, jak układają się stosunki między dwójką jurorów - Idą i Robertem, których połączył program i miłość do tańca. Zanim zasiedli przy jurorskim stole spotkali się tylko raz pod jednym z warszawskich klubów. „Zapamiętałam oczy Roberta, bo nikt nie patrzy tak jak on. Widzi człowieka, a nie patrzy gdzieś obok”, opowiada Ida. Za to Robert mówi, że mimo tego, że Ida jest młodsza o 24 lata, ma dorosłą duszę i może dlatego tak dobrze się rozumieją. Na sesji do VIVY! przekonałam się, że świetnie się rozumieją i uzupełniają i że prowadzą bardzo poważne rozmowy. Nie tylko o tańcu.

Reklama

– To przypadek, że razem jesteście w jury nowego tanecznego programu?

Ida: To zrządzenie losu (śmiech). Marzyłam, żeby w jury zasiedli ludzie, których „coś” połączy. I wcale nie mam tu na myśli tańca.
Robert: Długo czekałem z decyzją, czy wziąć udział. Zdecydowałem dopiero wtedy, gdy dowiedziałem się, kto razem ze mną zasiądzie w jury.

– Ida żyje tańcem i z tańca, więc jasne, że zdecydowała się na udział w programie. Ale Ty masz ustabilizowaną pozycję jako projektant. Po co Ci zmiana?

Robert: To nie jest zmiana. Mogłem sobie na to pozwolić właśnie dlatego, że moja firma działa tak, jak sobie to wymarzyłem, i mam osoby, jak moja wspólniczka Ania Borowska, dzięki którym mogę zaangażować się w coś innego. A ja bardzo chciałem zasiąść w tym jury, bo potrzebowałem nowych inspiracji. Ewa, Ida i ja inspirujemy się nawzajem.

– Jakie są dziewczyny?

Robert: Ida jest światowa. Nie lęka się mieszkać w Los Angeles, w Paryżu, robić międzynarodowe projekty. Ma dużo pozytywnej energii. A przy tym jest serdeczna i ma radość z tego, co robi. Za to Ewa jest prawdziwym coachem. Motywuje ludzi do pracy, do bycia niezależną i silną osobą.

– Macie szansę na to, by zostać przyjaciółmi?

Robert: Nie mówię nie. Ale przyjaźń buduje się latami, więc nie nadużywam tego słowa. Bardzo dziewczyny lubię i lubię z nimi przebywać, ale widzę, że każdy z nas ma swój świat, a poza tym one mają bardzo mało czasu (śmiech).

– Kto rządzi w waszym jury?

Ida: Zanim zaczęły się nagrania, myślałam, że zostanie nim jedyny mężczyzna w tym gronie. Ale zapanowała równowaga.
Robert: Lubię nas porównywać do szefów gangów, którzy muszą dojść do porozumienia, bo mają wspólny cel. Ida patrzy na uczestników pod względem techniki. Ewa, której żywiołem jest fitness, zdrowe żywienie, patrzy jeszcze inaczej. Ja widzę lęki naszych uczestników.
Ida: Patrzę na uczestnika jak na ciało, które przede mną tańczy. Nie jako kolegę czy koleżankę. Ewa widzi, co jest z tym ciałem nie tak, czy działa tak, jak powinno. A Robert widzi wszystko wokoło. Jest takim naszym filozofem (śmiech).
Robert: Nawet jeśli mamy odmienne zdanie, to nie znaczy, że występujemy przeciwko sobie.
Ida: Bardzo dbamy o to, by między nami nie było negatywnych emocji.

Robert, człowiek wielu talentów

Ida Nowakowska-Herndon od dzieciństwa związana jest z tańcem. Wydaje się więc, że jej udział w programie był oczywisty. Za to Robert Kupisz od dziesięciu lat znany jest jako projektant. Wcześniej był fryzjerem, pracował przy sesjach zdjęciowych, reklamach, dla Opery Paryskiej. Mało kto pamięta, że był też mistrzem w tańcach latynoamerykańskich i miał swoją szkołę tańca w Kielcach. Jego uczniami byli między innym Edyta Herbuś i Tomasz Barański.
Robert: Taniec jest moją wielką pasją. Od dzieciństwa. Gdy chodziłem do szkoły podstawowej, przeniosłem się do Kielc. I bardzo chciałem zapisać się na zajęcia taneczne. W jedynej szkole, jaka tam była, była tylko grupa dla dorosłych. Powiedziano mi, że jeśli chcę się uczyć, muszę namówić inne dzieciaki, żeby się zapisały. I choć niewiele osób znałem, miałem takie ciśnienie, że je namówiłem. Później, pod koniec studiów, założyłem własną szkołę i prowadziłem ją przez 10 lat.

– Twoi wychowankowie byli wielokrotnymi mistrzami w tańcu, pracowałeś w Paryżu, gdzie robiłeś fryzury do Opery Paryskiej. Jesteś dzieckiem szczęścia?

Robert: Wszyscy tak myślą, że nic nie robię, a wszystko mi przychodzi z łatwością. Ale to nie jest prawda. Wszystko jest okupione ciężką pracą i lękami. Jeżeli nie ruszysz z domu, nie będziesz ciężko pracować, to talent nic ci nie pomoże. Niczego nie dostałem za darmo. W Kielcach byłem znany, miałem szkołę tańca, ale postanowiłem spróbować swoich sił jako fryzjer. Miałem 32 lata, gdy rzuciłem tam wszystko i przyjechałem do Warszawy, żeby pracować jako fryzjer. Nawet nie wiecie, ile nocy nie przespałem, bo nie wiedziałem, czy uda mi się zarobić na chleb. Nigdy nie jest za późno, żeby realizować marzenia. Tylko że w moim przypadku to jest okupione wielkim lękiem.

– Chyba pragnienie realizowania marzeń jest silniejsze niż lęk.

Robert: W pewnym momencie postanowiłem, że znów coś zmienię, że nie chcę już być fryzjerem. A zawsze chciałem zostać projektantem, tylko nigdy nie wystarczyło mi odwagi, żeby zdawać do ASP na Wydział Projektowania Ubioru. Dziesięć lat temu postanowiłem więc, że mimo wszystko zostanę projektantem. Gadano: „O! Fryzjer się bierze za projektowanie! Kto to słyszał”. Straciłem znajomych, bo jak się okazało, przyjaciół poznaje się nie tylko w biedzie. Koledzy, dla których wcześniej pracowałem, przestali mnie zapraszać na swoje pokazy. Przed pokazem pierwszej kolekcji mojej marki tak się denerwowałem, że aż mi błędnik poszedł. Lekarz przepisał mi lekarstwa, musiałem skończyć kolekcję. Szkołę tańca w Kielcach też zakładałem z lękiem. Jak człowiek wychodzi z kąta, to zaczyna być widoczny, a jak staje się widoczny, to ludzie zaczynają go atakować.

Wytrwała Ida

O Idzie można powiedzieć, że jest dzieckiem szczęścia. Oczywiście jej suksec okupiony jest wielką pracą i wysiłkiem. Ale ona miała coś, czego wielu może jej pozazdrościć - ogromne wsparcie rodziców.
Ida: Rodzice zawsze mnie bardzo wspierali. Nigdy nie krytykowali, ale właśnie zachęcali. Ja, urodzona w wolnym kraju, miałam wolność, której oni nie mieli. Miałam szczęście, że oni to rozumieli i pozwolili mi z niej korzystać.
Robert: Ile ty rzeczy dzięki temu zrobiłaś. Skończyłaś szkołę baletową, występowałaś w teatrze Roma, dostałaś się na prawo, a potem do szkoły aktorskiej. Dorastałam w teatrze z dużo starszymi ludźmi. W dużo krótszym czasie przeżyłam dużo różnych rzeczy, że to mi albo, jak woli Robert, mojej duszy dodało lat – wyszłam za mąż w bardzo młodym wieku, szybko straciłam tatę, bo był starszym ojcem, w ogóle prawie cała moja rodzina zmarła, wcześniej zaczęłam karierę. A dzisiaj mam 28 lat i czuję się spełniona. Chociaż ostatnio przeczytałam komentarz, że pewnie dlatego przyjechałam do Polski, bo nie udało mi się zrobić kariery w Stanach. Tam rzeczywiście jest trudniej, bo jest większa konkurencja. Ze Stanami byłam związana od zawsze. Od urodzenia mam podwójne obywatelstwo. Jestem dwujęzyczna. Nigdy nie planowałam kariery w USA, w Polsce i nigdzie indziej. Robiłam swoje… A to, co osiągnęłam, jest dla mnie wielkim zaskoczeniem i darem od Boga.

Reklama

Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze dwutygodnika VIVA!

Reklama
Reklama
Reklama