Hubert Urbański zdradził nam kulisy programu Milionerzy!
„Co chwilę ktoś „ociera się” o milion”
Program Milionerzy są na antenie TVN dziewiętnaście lat. I cieszą się nieustającą, ogromną popularnością. Przed telewizorami zasiadają całe rodziny: dzieci, rodzice i wnuki, żeby kibicować tym, którzy odważyli się zagrać i zmierzyć ze swoją wiedzą. Nikt nie wyobraża sobie innego prowadzącego. W specjalnej rozmowie z VIVĄ! gwiazda Milionerów Hubert Urbański opowiada Beacie Nowickiej o kulisach programu.
Kilka dni temu zadałeś panu Dominikowi Komorkowi pytanie za milion złotych. Wiedziałeś, że to było 17 podejście do miliona.
Nie. Szczerze mówiąc nie prowadzę takich statystyk.
Zdziwiłam się trochę kiedy to usłyszałam. „Milionerów” gracie, z przerwą, już dziewiętnaście lat, co oznacza, że pytanie za milion pada mniej więcej raz na rok. I padły tylko dwie wygrane. Wydawało mi się, że to mało.
W świadomości widzów to jest „tylko” dwóch milionerów, ale ja pamiętam, że co chwilę ktoś „ociera się” o milion. Dziesiątki razy to było pół miliona złotych, ćwierć miliona … To też są olbrzymie pieniądze.
Pan Dominik zdecydował się wyjść ze studia z pół milionem, choć miał dwa koła ratunkowe. Ojciec podpowiedział mu poprawną odpowiedź, którą zresztą sam również chciał zaznaczyć! A jednak nie zaryzykował i zrezygnował z walki o milion. Szkoda?
Wiesz, zawsze czuję się trochę zawiedziony. Ale zasadniczo jest tak, że mam bardzo różne odczucia ze względu na to, że nigdy nie znam poprawnej odpowiedzi. Dzisiaj na przykład przeczytałem pytanie o to, w którym owocu jest najwięcej witaminy C. Do wyboru cztery możliwości, ale dla mnie oczywista była tylko jedna. Okazało się, że grająca dziewczyna była dobrze zorientowana i wskazała na zupełnie inny owoc, który był poza moim radarem. I to była poprawna odpowiedź. Więc jak widzę pytanie i ktoś mówi: „Postawiłbym na odpowiedź B, ale nie zagram”, to z jednej strony żałuję...
A z drugiej...?
Myślę - a może on wie coś więcej niż ja wiem? Bywa, że jestem rozczarowany. Ale przede wszystkim chodzi o to, żeby ktoś wyniósł pieniądze ze studia. Ja zawsze mam więcej frajdy kiedy wręczam czek na duże pieniądze, niż jak ktoś podejmie ryzyko, zagra o milion i spadnie z 500 tysięcy do gwarantowanych 40. Miło jest dać komuś więcej a nie mniej pieniędzy, po prostu. Dlatego mam właśnie takie mieszane uczucia.
Co Cię ostatnio rozbawiło?
Teraz mieliśmy zabawną sytuację, bo poprzedni odcinek graliśmy dwa miesiąca temu i mamy zawodniczkę, która przerwała grę i kolejny etap zaczęła dzisiaj. Między tymi odcinakami było 7-8 tygodni przerwy w nagraniach z powodu wakacji. Ja przez ten czas zapuściłem długą brodę i nawet przez chwilę była taka koncepcja, że skoro już mam tę brodę, to żeby w tej brodzie grać. Ale potem sobie uświadomiliśmy, że dla widza będzie to wyglądało tak, że we wtorek...
…Urbański jest modelowo ogolony.
A w środę, kiedy zawodniczka kończy grę, ma wielką brodę. Efekt byłoby oczywiście komiczny, wszystkich nas to rozbawiło, ale jednak podjęliśmy decyzję na nie i jestem gładko ogolony.
Ludzie, którzy siadają na fotelu naprzeciwko są dla Ciebie wielką niewiadomą?
Z tym zawsze jest jest loteria. Czasami są bardzo zabawni, elokwentni i uśmiechnięci, innym razem jest tak, że chciałabyś mieć jakąś reakcję, odpowiedź, a oni siedzą jak zamurowani. Odezwę się do nich raz, drugi, trzeci w trakcie gry, a oni milczą, trochę zgodnie z prastarą polską dewizą, że lepiej się nie wychylać. Więc zdarza się, że rozmowa, jak to się mówi potocznie, w ogóle się nie klei. Zdecydowanie wolę gadułę niż milczka.
Kto cię rozczulił, rozbawił, rozśmieszył?
Mnie zawsze rozczulają małe ludzkie słabostki. Kiedy widzę jak ktoś walczy z pokusą, żeby zagrać dalej, mimo że nie jest pewien odpowiedzi. Że oczami swojej wyobraźni widzi coś, o czym my nie mamy pojęcia. Gra bardzo racjonalna, nawet jeśli jest skuteczna, ale pozbawiona emocji dla mnie osobiście jest mniej atrakcyjna niż gra z „żywym” człowiekiem. Kimś, kto się waha, mówi: „Zaznaczamy”, za chwilę woła: „Nie nie, nie...”, wycofuję się, po sekundzie znowu gra dalej, zmienia, poprawia..... To się udziela widowni i widzom. Ten program był i jest grany w ponad 100 krajach, w Polsce ciągniemy to już dziewiętnasty rok. To nie jest przypadek, że ludzie włączają wieczorem „Milionerów” i chcą ich obejrzeć. Przed chwilą jak wiesz odebrałem córki ze szkoły i za każdym razem jak tam idę, to jestem bohaterem korytarza (śmiech). Bo ośmioletnie, dziesięcioletnie czy dwunastoletnie dzieciaki również to oglądają. To jest program dla dzieci, ich rodziców i dziadków.
Zgrzytasz czasami zębami jak Twój zawodnik wykłada się na banalnej odpowiedzi?
Oczywiście. Albo kiedy bierze koło ratunkowe do pytania, które jest super proste, bo chciałby mieć 150% pewności, że wybiera poprawną odpowiedź. I choć widzę, że to bardzo często wynika ze stresu, to wiem, że biorąc je na początku zmniejsza szanse na wysoką grę, bo te koła ratunkowe z każdym pytaniem są coraz cenniejsze. Co innego wykorzystać „pytanie do publiczności” za 5 tysięcy, a co innego za pół miliona. To ma zupełnie inną wagę. Więc zgrzytam zębami, ale zawsze pamiętam, że sam wcale taki mądry nie jestem.
Moim zdaniem masz też anielską cierpliwość dla „swoich” zawodników. Nawet jak Cię nosi, widać, że czujesz dla nich empatię.
Mam, bo ja jestem z natury cierpliwy Ta cecha bardzo mi się przydaje w prowadzeniu tego programu
Wielu widzów zastanawia się czy Ty znasz odpowiedzi na pytania, które zadajesz w programie?
Nie. I uważam, że to nie byłoby dobre gdyby istniała taka zasada w „Milionerach”. Ja i tak jestem uprzywilejowany jako prowadzący ten program, a gdybym jeszcze miał taką nad wiedzę w postaci tego, że znam poprawne odpowiedzi, to moim zdaniem zepsułoby tę delikatną równowagę jaka jest między mną a graczem.
Żartobliwie zapytam, czy dostałeś kiedyś korupcyjną propozycję?
Żartobliwie odpowiem, ale zgodnie z prawdą, że moja sąsiadka z dołu, pani Basia kiedyś mi proponowała: „Panie Hubercie, pan mnie tam zaprosi do siebie, pan mi da to pytanie, pan mi mrugnie kiedy, co, gdzie, tego i się potem podzielimy wygraną”. (śmiech). Często ci odważni zagadują na ulicy: „Panie Hubercie jakoś tak w ogóle do mnie nie dzwonicie”. A zgłaszał się pan? No nie. Jak w tym starym żydowskim dowcipie, gdzie Icek modli się: „Panie Boże, daj mi wygrać na loterii”. A Pan Bóg mu odpowiada: „Icek, ty daj mi szansę, ty kup los”. Cześć osób chyba się nie docenia. „Nie nadaję się do tego”- mówią. Błąd. Każdy się nadaje i można samego siebie mile zaskoczyć.
Które cechy decydują o wygranej, Twoim zdaniem?
To jest połączenie inteligencji, z wiedzą i gotowością do zaryzykowania. Czasami pojawiają się trzy w podobnej proporcji, a czasami tylko jedna. Wtedy jest trudniej. Ktoś uwielbia ryzykować, ale nie ma wiedzy. Inny jest bardzo inteligenty, ale ta inteligencja mu „przeszkadza”, bo wszystko poddaje w wątpliwość. Inteligencja jest super cechą, ale mnożenie wątpliwości nie sprzyja graczom
Zastanawiam się jakimi cechami osobowości różniła się Maria Romanek, która wygrała milion od Dominika Komorka, który choć znał właściwą odpowiedź i miał dwa koła ratunkowe, nie zaryzykował?
Maria w pewnym momencie zaczęła mieć spokój w oczach. Tak dużo zyskała, pokazała się z tak fajnej strony, że ja w końcu zrozumiałem, że już nie chodzi o to ile ona wygra, tylko, że to jest kolejne wyzwanie, jakie rzuciła swojemu życiu. W związku z tym zobaczyłem – mimo, że oczywiście finansowa strona też jest bardzo ważna - że dla niej najbardziej liczyło się to, żeby pokazać, że mimo imponującego dorobku życiowego wciąż ją na wiele stać, wciąż jest w pierwszej lidze. To było fantastyczne.
Na co ludzie przeznaczą wygrane pieniądze?
Generalnie kiedy zadajesz im to pytanie, ludzie mówią przewidywalnie: na remont domu, kupno mieszkania, samochodu, podróż do ciepłych krajów. Chociaż zdarzyło się też, że ktoś chciał kupić konia albo drugiego psa tej samej rasy, żeby pierwszemu nie było smutno... Tak naprawdę trudności z odpowiedzią na to pytanie pokazują jak ciężko jest wydać duże pieniądze. Inaczej jest kiedy zarabia się te pieniądze, inaczej, kiedy się je wygrywa. Okazuje się, że to wcale nie jest takie proste. Powtarzam to z uporem maniaka, że z dużymi pieniędzmi wiąże się duża odpowiedzialność. Zdarza się, że ludzie wygrywają miliony i jest dramat. W ciągu roku się rozwodzą, kłócą z całą rodziną i trwonią wszystko na głupoty. Duża wygrana to też jest duże wyzwanie.
Rodzinie, bliskim, którzy kibicują na widowni puszczają czasami nerwy?
Rzadko, ale zdarza się. Wydaje mi się, że żony częściej mają pretensje do swoich partnerów na niespełnione oczekiwania finansowe. Przy odpinaniu mikrofonów, poza nagraniem padały różne mocne słowa. Zabawne. Takie żony wiedzą, że to jest gra o domowy budżet, że to są również ich pieniądze. Czują się współudziałowcem, tylko, że siedząc na widowni nie ponoszoną żadnej odpowiedzialności za tę grę. „To były nasze pieniądze i on je przegrał...”- wtedy puszczają nerwy. \