Hubert Urbański: „Nie jestem ani surowy, ani wysmażony”. Co mu pomogło zostać „Agentem”?
1 z 7
Kilka dni temu okazało się, że to Hubert Urbański jest tytułowym agentem w show TVN. Co mu pomogło nie zdradzić się przed widownia i uczestnikami i czy doświadczenie z Milionerów i szkoły aktorskiej zaprocentowało w Agencie?
Program dostarczył wielu emocji, a Hubert Urbański udowodnił, że potrafi zachować kamienną twarz (ale o tym wiedzieliśmy od czasów „Milionerów”) i nie zdradzić się. Wymagało to nie lada pomysłów, inteligencji i charakteru. W 2011 roku Hubert Urbański w rozmowie z Piotrem Najsztubem sam wyznał, że lubi być „po środku” i nie wygłaszać skrajnych opinii.
– Czy nie uważasz, że jesteś trochę bezbarwny?
Hubert Urbański: Innego słowa szukam... Bo bezbarwny to jest dobry kierunek, ale myślę, że... jestem taki medium. Nie jestem ani surowy, ani wysmażony.
Opowiedział także o początkach kariery, szkole aktorskiej, kobiecej stronie swojej natury oraz dzieciach, a także o planach na przyszłość. Może wcieli je w życie teraz, po programie „Agent Gwiazdy”?
Polecamy: Cały wywiad z Hubertem Urbańskim – „Mężczyzna utkany z kobiety”
2 z 7
– Jesteś mężczyzną spełnionym?
Hubert Urbański: Na takie pytanie zero-jedynkowe muszę odpowiedzieć – tak. Ale to nie jest stan ostateczny i permanentny, i że tak jest na przykład od 1 czerwca któregoś tam roku. Powoli strzałka się w tę stronę przesuwa.
– Pamiętasz jeszcze smak niespełnienia?
Hubert Urbański: Pamiętam ciągłe „bycie nie na miejscu”, niezadowolenie z siebie, że ciągle powinienem coś inaczej, ciągle pretensje do siebie. Że ja nie pasuję do świata, a świat nie pasuje do mnie. Teraz czuję się coraz bardziej pogodzony.
– Nie masz w sobie żalu, w tyle głowy, że nie zostałeś wielkim aktorem?
Hubert Urbański: Absolutnie!
– W szkole aktorskiej nie poczułeś, że oto wkraczasz do jakiegoś magicznego świata?
Hubert Urbański: Nie, trafiłem tam przez splot przypadków, nie było wizji wielkiego teatru i wielkiego aktorstwa. Naprawdę nie wiedziałem, co będę robić.
– A nie poczułeś tej swego rodzaju megalomanii, która pozwala ludziom być artystami?
Hubert Urbański: Zobaczyłem, że to tak działa, ale w sobie tego nie miałem. Miałem raczej bardzo duże poczucie obciachu, kiedy wychodziłem na scenę. Cenzurowałem się po każdym zdaniu, które mówiłem, w głowie.
– W jakim sensie się cenzurowałeś?
Hubert Urbański: Po scenie już w głowie miałem: o Jezu, jak zafałszowałem, ale spieprzyłem! Z takim ciągłym kontrolowaniem się i brakiem dystansu do siebie ciężko jest mieć jednocześnie „wiatr w żaglach”.
– Wychodziłeś i były oklaski?
Hubert Urbański: Były.
– To powinno trochę ośmielić.
Hubert Urbański: Nie, sukces, nawet pochwały wywoływały u mnie poczucie dobrze spełnionego obowiązku, ale nie euforii, a z kolei krytyka wywoływała u mnie potworny stan depresji. Nigdy sukces, oklaski albo pochwały nie powodowały, żebym rozkwitał i czuł nareszcie: Teraz wiem, dlaczego chcę występować na scenie! Już w trakcie studiów wiedziałem, że nie będę aktorem. Grałem jeszcze dyplomy w szkole, a już chodziłem na castingi do programów telewizyjnych, do radia, i akurat do Zetki mnie przyjęli.
3 z 7
– A jako mały chłopiec kim chciałeś być? Oprócz tego, że chciałeś być ukochanym i najlepszym synem swoich rodziców, bo czytałem, że bardzo o to zabiegałeś?
Hubert Urbański: Zabiegałem, i to taki był ciekawy mechanizm. Chciałem im za każdym razem udowodnić, że ich nadzieje pokładane we mnie są słuszne. A te nadzieje właściwie się ograniczały do tego, żebym był porządny, nie rozrabiał, nie nachlał się, nie zdemolował mieszkania, żeby można było mnie zostawić na dwa, trzy, cztery tygodnie, bo mama wyjeżdżała do Bułgarii, a tata na wieś w czasie wakacji, do brata.
– Czyli nie oczekiwali, że podbijesz świat, że świat będzie na Ciebie patrzył z podziwem?
Hubert Urbański: Nie. Żebym nie robił kłopotu, żeby nie było obciachu ze mną, żeby się nie musieli potem kajać w pokoju nauczycielskim. I ja to spełniałem, dziecka nie zrobiłem żadnej dziewczynie, nie narozrabiałem, w narkotyki nie wszedłem, nie zapijałem się. Oczekiwali „porządności”.
– To oni, a o czym dla siebie marzył mały Hubercik?
Hubert Urbański: Nie miałem jakiegoś zawodu albo kierunku zdefiniowanego marzeniami.
– To mi pasuje do Ciebie. Czy nie uważasz, że jesteś trochę bezbarwny?
Hubert Urbański: Innego słowa szukam... Bo bezbarwny to jest dobry kierunek, ale myślę, że... jestem taki medium. Nie jestem ani surowy, ani wysmażony.
–Czyli że łatwy do zjedzenia i bezpieczny, większość zamawia polędwicę średnio wysmażoną. Takim chciałbyś być kotletem?
Hubert Urbański: W ogóle nie chciałbym być kotletem. A jaki bym chciał być? To się cały czas okazuje, w praniu...
4 z 7
– Wyglądasz mi na kogoś takiego, kto chciałby nas zajmować swoją osobą tylko o tyle, o ile jest to konieczne.
Hubert Urbański: Chyba rzeczywiście tak jest. A to niedobrze?
– Sądząc po Twojej karierze, daje to rezultaty. Masz cały czas pracę, publiczność cię łyka, bo jesteś medium... Więc może to ma jakiś sens.
Hubert Urbański: Może ma, chociaż ja zawsze jestem niezadowolony. Zawsze myślę, że mógłbym skuteczniej być, więcej ciekawych rzeczy robić.
5 z 7
– Jaki jeszcze masz niewykorzystany potencjał?
Hubert Urbański: Myślę, że na przykład taki stand up to bym chętnie robił w telewizji. Mogę mówić stand up, sam sobie go pisać.
– Co jeszcze?
Hubert Urbański: Wywiady. I z dziećmi mógłbym na pewno coś robić.
– Ale co, za przeproszeniem?
Hubert Urbański: Nie za przeproszeniem, grzeczne rzeczy. Mógłbym rozmawiać, jakiś talk-show z dziećmi zrobić.
– Ale po co pytać o coś dzieci? Przecież one nic nie wiedzą.
Hubert Urbański: To byś się zdziwił.
– Mam ograniczony kontakt z dziećmi. Ale dlaczego dzieci tak Cię fascynują?
Hubert Urbański: Jak jestem z dziećmi, ale takimi, z którymi już można zamienić dwa słowa, to otwieram się na taki rodzaj głupawki, która mi dobrze robi. Nie czuję się wtedy skrępowany, a jak robię to samo ze starszymi, to mam uczucie, że zaraz ktoś tak mnie obetnie wzrokiem... A dziecko nigdy cię nie obetnie wzrokiem. Jesteśmy wtedy na tej samej fali.
– Czyli udaje Ci się na ten moment dziecinnieć, odrzucić przeszłość?
Hubert Urbański: Trochę tak. Może to polega na tym, że wtedy podświadomie wiem, że nie muszę spełniać oczekiwań dorosłych, bo dzieci nie mają poważnych, merytorycznych oczekiwań wobec dorosłego. Chcą, żebym się z nimi wygłupiał.
6 z 7
Hubert Urbański: Facet nie może być tylko facetem, bo byłby płaski, dwuwymiarowy.
– A co masz w sobie kobiecego?
Hubert Urbański: To, że się przejmuję, że jestem nadwrażliwy, że jak ktoś się źle czuje, to i ja się źle zaczynam czuć.
– Empatia. Właściwa bardziej kobietom.
Hubert Urbański: Tak, jestem empatyczny. Jestem też wrażeniowcem... Remontujemy mieszkanie, oglądam projekty i tak mocno czuję, że to będzie fajne, zatapiam się w tym...
– Myślisz: ooo!...
Hubert Urbański: Tak, ooo, będzie super, super! A potem zaraz... ale skąd ja na to kasę wezmę, albo: kogo na tę robotę namówię?
– A coś Cię wkurza, tak porządnie?
Hubert Urbański: Tak, ale krępuję się tego, a jednocześnie widzę, że to też część mnie. Odbierałem sobie prawo do takich emocji, bo uważałem, że to jest destrukcyjne.
– Jednocześnie to jest ekspresja, a ekspresja buduje osobowość.
Hubert Urbański: Ale to nie jest konstruktywne. Mały przykład: jadę dzisiaj taxi, a nie cierpię jeździć z taksówkarzami, przeważnie fatalnie prowadzą, nienawidzę być pasażerem, bo mam chorobę lokomocyjną. Ale niedobrze mi się też robi, kiedy patrzę, jak jeżdżą – same inwektywy mi się cisną. A jednocześnie się hamuję, bo myślę: Pokłócę się z nim, zmieszam go z błotem, to będzie niegrzeczne...
– I przeczytasz o tym w „Fakcie”.
Hubert Urbański: To też, ale on na to nie zasłużył, bo to nie jego wina, że jeździ jak dupa. Więc to nie jest konstruktywne, a mnie to tylko psuje, tylko mnie upadla.
7 z 7
– Kiedy gospodarze teleturniejów powinni odchodzić na emeryturę?
Hubert Urbański: Nigdy.
– Nie strasz. Jak to nigdy?
Hubert Urbański: Facet, który robił „Milionerów” w Stanach, był w „Księdze rekordów Guinnessa”, bo miał najwięcej roboczogodzin na świecie. Odszedł na emeryturę z „Milionerów” po osiemdziesiątce.
– Też byś tak chciał?
Hubert Urbański: A co ja innego mogę robić?
– A wyobrażasz sobie, że robisz coś okropnego, jakąś taką skuchę publiczną, po której Twoja kariera się wali?
Hubert Urbański: Coraz mniej wierzę w taką możliwość, jak patrzę, co się dzieje na rynku. Rynek przyjmie każdą, jak powiedziałeś, skuchę. Naprawdę nie wiem, co by trzeba zrobić...
– Nie sposób „umrzeć”?
Hubert Urbański: Na to wygląda. Większe i mniejsze głupstwa, czasami większe, a czasami bardzo duże niegodziwości, draństwa, rzeczy żenujące, przytrafiają się u nas i ci ludzie nadal funkcjonują. Znikają może do przycichnięcia sprawy, na miesiąc, trzy, i wracają. I to nie o to chodzi, że wracają, tylko że rynek ich przyjmuje. Nie wiem, co bym musiał zrobić, żeby mnie rynek już nie przyjął. Ale wiesz, ja bym i tak nie narozrabiał. Bo co by rodzice powiedzieli?!!!
Rozmawiał: Piotr Najsztub
Zdjęcia: Piotr Porębski/METALUNA
Stylizacja: Maciej Spadło
Makijaż: Joasia Pettit/D’Vision Art
Fryzury: Kacper Rączkowski/D’Vision Art
Scenografia: Anna Tyślerowicz
Asystentka stylisty: Karolina Szopińska
Produkcja: Ela Czaja
Polecamy: Cały wywiad z Hubertem Urbańskim – „Mężczyzna utkany z kobiety”