Hanna Żudziewicz i Jacek Jeschke dwukrotnie przysięgali sobie miłość. Ślub kościelny wzięli we Włoszech
"To była pełnia szczęścia, zrobiła się z tego piękna klamra"
- Olga Figaszewska
Najpierw połączył ich taniec, a potem… podzielił. Mimo rozłąki i innych przeciwności losu Hanna Żudziewicz i Jacek Jeschke przekonali się, że są sobie przeznaczeni. Jak rodziła się ich miłość, co czuli, gdy zostali rodzicami i gdy we Włoszech składali ślubną przysięgę, w intymnej rozmowie opowiedzieli Oldze Figaszewskiej.
Hanna Żudziewicz i Jacek Jeschke o ślubnych emocjach i pierwszym tańcu
Zaręczyliście się we włoskim Portofino, w Warszawie wzięliście ślub cywilny. Znów wróciliście do Włoch, by stanąć przed ołtarzem. To było Wasze marzenie?
Hania: Włochy darzymy ogromnym sentymentem. Co ciekawe, Róża już trzy razy była w okolicach Ligurii. Ale to Jacek wpadł na pomysł, by właśnie tam odbył się nasz ślub kościelny.
Jacek: I nikt nie wierzy w moją duszę romantyka (śmiech). We Włoszech spędzaliśmy sporo czasu na turniejach, pokochaliśmy tę kulturę. Pomyślałem, że to idealne miejsce na oświadczyny. W dodatku w tym samym czasie dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. To była pełnia szczęścia, a przy okazji zrobiła się z tego piękna klamra.
Podobno przygotowania do ślubu to obok remontu i wspólnej podróży prawdziwy egzamin dla par. Daliście radę!
Hanna: Kłótni nie było (śmiech). Ale bardzo się stresowałam, czy wszystko będzie dobrze, czy wszyscy dojadą. Jeszcze przed wyjazdem dogrywaliśmy ostatnie przymiarki, odbierałam dodatki. Wybrałam dwie piękne suknie ślubne, ale to Róża prezentowała się jak księżniczka.
Jacek: A ja miałem w sobie duży spokój i trochę usunąłem się w cień, żeby niczego nie popsuć (śmiech).
Hanna: Śmialiśmy się, że dla Jacka to, co zastał na miejscu, było prawdziwą niespodzianką!
Jacek: Wiedziałem, że wszystko perfekcyjnie zorganizujesz. To był nasz dzień i niezależnie od tego, co by się wydarzyło, i tak byłby najpiękniejszy. Wszystkie zobowiązania, które były po mojej stronie, wypełniłem. Zresztą miejsce ślubu wybieraliśmy razem, a długo szukaliśmy tego idealnego.
- TYLKO W VIVIE: Marzyli o powiększeniu rodziny i rodzeństwie dla Liama. Marina Łuczenko-Szczęsna w intymnym wywiadzie chwilę przed narodzinami córeczki
Łatwo Wam było dogadać się z Włochami?
Hanna: W pewnym momencie zaczęliśmy wątpić, że się uda. W końcu trafiliśmy na miejsce, gdzie zrealizowali naszą wizję. Ślub braliśmy w pięknej wilii w Savonie. Postawiliśmy na włoskie dania i lokalny zespół.
Jacek: Świętowaliśmy trzy dni! Było pięknie.
Hanna: Chyba najbardziej udzielało nam się wzruszenie bliskich.
Tanecznym krokiem idziecie przez życie. A do Waszego pierwszego tańca powstała specjalna choreografia?
Hanna: Trochę już się natańczyliśmy w życiu (śmiech).
Jacek: Kroki nie były ważne. Daliśmy się ponieść chwili.
Hanna: Ten taniec był jedyny i niepowtarzalny – był opowieścią o naszym życiu. Całość budowały spojrzenie i dotyk. W końcu nikt nas nie oceniał, byliśmy tylko my dwoje…
Cały wywiad w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 20 czerwca 2024 roku.
Co jeszcze w VIVIE! 12/2024?
Marina Łuczenko-Szczęsna w intymnym wywiadzie chwilę przed narodzinami córeczki.
Matteo Brunetti - ambasador włoskiej kuchni i polskiej kultury o… włosko-polskich korzeniach.
Wielki miłosny horoskop: Sprawdź, czy temperatura twoich uczuć wzrośnie tego lata!
Kobiety Ikony: Santor, Kunicka, Rodowicz, Majewska, Sipińska, Sośnicka… – one rządziły zbiorową wyobraźnią w PRL-u.
Bliżej natury: Parki narodowe Ameryki olśniewają bogactwem i przepychem przyrody.
Moda: Letni szyk w klasycznym wydaniu z nutą retro, srebro na topie, akcesoria.
Uroda: Pomadki z kwiatami, ozdoby do włosów jak z lat 90., pielęgnacja skóry.
W dziale kuchnia: Wegańska kuchnia Alicji Rokickiej, autorki popularnego bloga Wegan Nerd.