Halina Rowicka i Anna Kalczyńska: „Często się nie zgadzamy, ale różnica zdań nie oddala nas od siebie”
Mama i córka o rodzinnych relacjach i o tym, jak pogodzić się ze stratą najbliższych
- Redakcja VIVA!
To miała być rozmowa o więzi matki i córki. I była, ale zyskała także inny – egzystencjalny wymiar. Jak odnaleźć się w życiu po odejściu ukochanej osoby, w czym tkwi sekret udanych rodzinnych relacji i czy matka i córka mogą się przyjaźnić, Halina Rowicka i Anna Kalczyńska zdradzają Krystynie Pytlakowskiej.
Po odejściu kogoś bliskiego codzienność nabiera innego wymiaru?
Halina: Na pewno. Mnie ratowało to, że mam troje dzieci. Ania sama nie dałaby rady opiekować się ojcem i mną, bo też ma swoją trójkę. Natomiast Marysia, najmłodsza córka, przyjechała z zagranicy opiekować się Krzysztofem i była u nas dwa tygodnie, nawet tego ostatniego dnia jego życia. Została wtedy ze mną, natychmiast umościła się na tapczanie, gdzie zwykle leżał Krzysztof, i razem spałyśmy, oglądałyśmy filmy. Marysia zagospodarowała mój czas. Żyłam w trójkącie. Jednego dnia Ania, następnego Filip, no i Marysia. Nie było żadnych dyżurów. Czuliśmy tylko, że chcemy być razem.
Anna: A potem, w listopadzie, pojechaliśmy do Maroka. Zabrałam tam mamę na tydzień, a ona w autobusie jeszcze płakała, trzymając moje dzieci na kolanach.
Halina: Miałam wątpliwości, czy wyjechać – Krzysztof zmarł 10 września i to było niecałe dwa miesiące po jego śmierci. Ale dzieci Ani są tak czułe i wszystko rozumieją, wspierały mnie bardzo psychicznie, chociaż wcześniej też przeżyły cios, bo odeszła siostra Krzysztofa, którą bardzo lubiły. A on mówił, że Ala ciągnie go za sobą do grobu. Było w tym coś niesamowitego, bo jego choroba zaczęła się właśnie w momencie odejścia Alicji. Wtedy zaczął słabnąć.
Anna: Moje dzieci rozumieją śmierć – w tym samym okresie przeżyły też odejście niani, która wychowywała je od początku. Nie chciała obciążać dzieci swoim cierpieniem. Po prostu zniknęła z dnia na dzień. Nagromadzenie tych strat było dla moich dzieci naprawdę trudne do przeżycia. Dla mnie zresztą też.
Jaka więc rodzi się wtedy więź pomiędzy matką a córką?
Anna: Do tamtej pory byłyśmy bardzo blisko ze sobą, chociaż trudno to nazwać przyjaźnią. To głębsza więź niż przyjaźń.
O pewnych rzeczach się z matką nie rozmawia.
Anna: Tata czasami próbował rozmawiać ze mną na tematy, które ja chciałam pominąć milczeniem. Nie dotyczyły nawet mnie, a jego samego. To było onieśmielające. Wydawało mi się, że więź pomiędzy ojcem a córką nie powinna być przekroczona. I że ja nie chcę o pewnych sprawach wiedzieć. Mamie też nie zwierzam się z moich bardzo intymnych historii, ale prawie o wszystkim rozmawiamy. Nasza więź bardzo się zmieniła. Czułam, że to, co się stało, było dla mamy strasznym ciosem, natomiast ja miałam oparcie w dzieciach i mężu. To mama straciła kogoś, na kim mogła się oprzeć, wypłakać i przytulić. Staram się więc, jak mogę, żebym to ja stała się teraz dla niej oparciem.
Halina: Po odejściu kogoś bliskiego życie natychmiast się zmienia, ale dzięki rodzinie nie musi być smutne. Jest Ania, jest Filip z czwórką dzieci – Wandeczka, nasza siódma wnuczka, urodziła się już po śmierci Krzysztofa. Jestem bogata!
Anna: Pamiętam, gdy umarła mama mojej mamy. Mama powiedziała, że została opuszczona, że teraz jest sierotą. Uderzyło mnie to. Jak to? Mówiłam, że przecież ma nas. Nie potrafiłam zrozumieć tego ogromnego bólu, którego nic nie zasklepi.
Halina: Miałyśmy z mamą bardzo silną więź. Ona kochała mnie bezkrytycznie. Zawsze mnie broniła, upominała moje dzieci: „Wykończycie tę matkę, dajcie jej wypocząć”. Ja byłam zawsze w centrum jej myśli. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, jak wielka to była miłość. Natomiast ja siebie nie usprawiedliwiam, znam swoje wady i zalety. Ania też nie patrzy na mnie tak bezkrytycznie, chociaż się bardzo kochamy.
Anna: Tata był wybuchowy, pełen temperamentu. Rodzice się ścierali, ale na koniec przeważało wzajemne uwielbienie. Tata był kolorowy, miał wiedzę, ostre poglądy, potrafił też być kontrowersyjny, apodyktyczny, zdarzało mu się obrazić przyjaciół. Ale robił to z powodu swojej pasji.
Z mamą jest inaczej?
Anna: Mama jest inna. Delikatna, taktowna, wrażliwa. Lubię z nią posiedzieć na tej kanapie. Opowiadamy sobie wtedy naszą historię.
Po tacie, Anna Kalczyńska przejęła miłość do sportu i muzyki. A po mamie?
Anna: Mnóstwo. Miłość do książek, wrażliwość na słowo. Właściwie wszystko. Delikatność, czułość, zainteresowanie światem. Życzliwość, gościnność, towarzyskość.
Halina: Ja po mojej mamie mam pracowitość, choć nie jestem jakimś tytanem pracy.
Anna: A ja o tobie zawsze mówiłam, że jesteś siłaczką. Praca zawsze była dla ciebie na pierwszym miejscu. Pomogłaś mi wymyślić siebie w roli matki pracującej, czyli osoby, dla której rodzina jest na pierwszym miejscu, ale która dba o swoją zawodową ścieżkę. Dzięki tobie wiem, jakie to ważne, by to wyważyć.
A jednak nie chciała, żebyś była aktorką.
Anna: Nie chciała, ale ja też nie chciałam. Natomiast pamiętam, jak kiedyś dostałam ofertę dodatkowej pracy i myślałam, by ją odrzucić, bo przecież sobie nie poradzę: telewizja, nowy projekt, a przecież dom, rodzina. A mama mówi: „To oczywiste, że sobie poradzisz. Dasz radę, wszystko się poukłada”. Mama tak właśnie podchodzi do życia. Uważa, że jeśli odpowiednio poukładamy klocki, to wszystko się uda.
Halina: Gdy patrzę na Anię, mówię z zachwytem: „Ona to ogarnie”.
Anna: A ja mówię mamie, że to pomoc najbliższych i trochę szczęścia.
(...)
Byłaś kiedyś zła na mamę?
Anna: No pewnie. Często się nie zgadzamy, ale różnica zdań nie oddala nas od siebie. Bardzo się o nią troszczę, myślę o niej. I pewnie mama ma tak samo wobec mnie.
Halina: Pamiętam, jak w piaskownicy dostałaś łopatką po głowie i nie rozumiałaś dlaczego. Nie miałaś odruchu rewanżu, nie wiedziałaś, o co chodzi. Myślę, że to jest ta nauka, którą powinnaś jednak wpoić swoim dzieciom.
(...)
Lubicie razem spędzać wakacje?
Halina: Bardzo. Zwłaszcza z moimi wnukami, z którymi się bardzo przyjaźnię.
Dumne są, że mają taką babcię?
Halina: Tak mi się wydaje. Traktują mnie bardzo partnersko. Ostatnio, gdy byliśmy na Helu, a ja wróciłam nieco wcześniej z imprezy, dzieci jeszcze nie spały i wylądowaliśmy razem w łóżku. W takich sytuacjach opowiadamy sobie o wszystkich sekretach świata. Ja weszłam w inny świat, ich świat. I to jest piękne.
Anna: Przekrzykują się wzajemnie, przerywając sobie na przemian. Krysia, Hania, Jasiek. A mnie bardzo cieszy, że moja mama jest dla nich kimś tak ważnym w ich życiu. Tak ważnym jak dla mnie.
Cały wywiad z Anną Kalczyńską i Haliną Rowicką dostępny w nowe VIVIE!, od 14 stycznia w punktach sprzedaży w całej Polsce, a także na stronie hitsalonik.pl.
Co jeszcze w nowej VIVIE! 1/2021?