Michał Bajor o swojej podwójnej naturze: „Jestem zodiakalnym Bliźniakiem. Nas jest dwóch. We wszystkim”
Artysta wspomniał też o swoich grzechach i grzeszkach...
- Katarzyna Piątkowska
Dżentelmen w każdym calu. A jednak trochę grzechów i grzeszków ma na sumieniu. Czego żałuje? Czego się boi? Co go cieszy? Michał Bajor w szczerej słodko-gorzkiej rozmowie. Oto jej fragment. Całość zaś znajdziesz w nowym numerze magazynu VIVA!
Spotykamy się w siedzibie wytwórni, w której Michał Bajor wydał swoją najnowszą płytę. Jest godzina trzynasta. Na stole stoi ciasto i… szampan przyniesiony przez mojego rozmówcę. „Może się pani napije? Jest leciutki”, kusi. I zaraz dodaje: „Mnie smakuje alkohol. Ale ponieważ o tym wiem, nie nadużywam go. I nie mówię tego, żeby się przypodobać czytelnikom”
Ma Pan jakieś nałogi?
Jestem „uzależniaczem” i muszę na nałogi uważać, szczególnie gdy kiedyś przyjdzie moment, że będę miał za dużo czasu. Kocham na przykład napoje energetyzujące. Gdybym mógł, piłbym je kilka razy dziennie. Ale pozwalam sobie na nie bardzo rzadko, tylko gdy wracamy z trasy koncertowej. Myślę wtedy: „Drinka nie wypiję, bo jestem zmęczony, ale za to wypiję napój”. Raz na miesiąc sobie taki grzeszek popełnię. Gdy byłem na studiach, nałogowo paliłem papierosy. Ale rzuciłem je z rozsądku. Potem paliłem już tylko w wakacje.
A po wakacjach?
Po wakacjach już nie. Wszyscy się dziwili, na czele ze mną, jak to jest możliwe, żeby dwa miesiące w roku palić papierosy, a nie palić dziesięć. Nawet lekarze nie byli w stanie tego zrozumieć. Odsyłali mnie nawet do psychologów. A mnie, gdy kończyły się wakacje, przestawało to zupełnie pociągać.
Umie Pan zapanować nad nałogami?
Chyba tak. Nie palę już od wielu lat, bo to jest niedobre dla mojego głosu. Podobnie jest z alkoholem. Jeśli wieczorem mam koncert, nie wypiję lampki wina nawet do obiadu. Moja psychika powoduje wtedy zamykanie się strun głosowych. Po prostu zaczynam chrypieć. Ale jak nie mam koncertu, tak się nie dzieje…
Zobacz także
Może rzeczywiście jest Pan przypadkiem dla psychologa.
Ależ ja bywałem u psychologów. Zresztą kilku miałem też wśród znajomych. Nie jeden raz rozmawialiśmy o moim dziwnym pokręconym organie pod tytułem głowa. Doszliśmy do ciekawych wniosków.
Nie mogę nie zapytać. Do jakich?
Że jest to związane ze wszystkim (śmiech). Z tym, że nie mam rodziny, że jestem egocentrykiem, bo każdy artysta nim jest. A każdy artysta nim być powinien, bo inaczej nie zniesie sukcesu. I do tego, że jest to związane z tym, że jestem zodiakalnym Bliźniakiem. Nas jest dwóch. We wszystkim.
Na przykład jeden Michał Bajor kłamie, a drugi nie?
Kłamstwo to może za mocne słowo. Ale w czasie rozmowy potrafię pomyśleć o dwóch wersjach. I one mi się obie bardzo podobają. Zwalam to oczywiście na znak bliźniąt, który jest „rozdwojono-jaźniowym”.
Na najnowszej płycie „No a ja?” w piosence „Barwa twoich słów” śpiewa Pan, że nie umie Pan kłamać.
Nie lubię, ale potrafię, bo jestem aktorem. A ten utwór to pokrętna piosenka świętej pamięci Romana Kołakowskiego, którą napisał dla mnie w 1995 roku. Przyznam się, że nawet dzisiaj nie do końca ją rozumiem.
SPRAWDŹ TAKŻE: Zawodowo ciągle się rozwija, prywatnie wciąż nie spełnił wielkiego marzenia. Tak wygląda dziś życie Michała Bajora
Kiedy więc Pan mija się z prawdą?
Kiedy nie chce komuś zrobić przykrości. Na przykład z przyjaźni. Mówi się, że przyjaciele mogą sobie wszystko powiedzieć. A ja myślę, że nawet tu są pewne granice. I nie chodzi o to, żeby być nieszczerym. Po prostu nawet niemiłe rzeczy można ubrać w takie słowa, żeby one nie zraniły. Myślę, że łatwiej jest artystom, którzy z racji zawodu umieją udawać.
Cały wywiad w najnowszym numerze dwutygodnika VIVA! Do kupienia już 12 stycznia!