Reklama

„Życie pisze dla każdej z nas różne scenariusze, jedno się nie zmienia, to Ty grasz główną rolę, zupełnie jak na kinowym ekranie w trakcie Festiwalu Filmowego w Cannes. To jest twój czas i Twoja rola”. Tak brzmi manifest unikatowej kampanii zainicjowanej przez L’Oreal Paris – KOBIETY W ROLI GŁÓWNEJ. Nie ma chyba kobiety, która bardziej odzwierciedla to motto niż Grażyna Torbicka. Kobieta, która ze swojego dojrzałego piękna uczyniła niezwykły atut. Jako pierwsza Polka, w trakcie trzyletniej współpracy z L’Oreal Paris, reprezentuje Polskę na czerwonym dywanie podczas Festiwalu Filmowego w Cannes, gdzie marka pełni rolę Oficjalnego Kreatora Makijażu już od 22 lat.

Reklama

Z L’Oréal Paris jest Pani związana od trzech lat. Na czym polega rola ambasadorki?

Też zastanawiałam się nad tym, zanim podjęłam decyzję. Co to będzie oznaczało? Że zagram w reklamie? Nie bardzo mnie to pociągało. Zdecydowałam się przede wszystkim dlatego, że L’Oréal Paris ma bardzo ścisły związek z kinem. Odkąd pamiętam Cannes, zawsze jest tam L’Oréal Paris. Dokładnie tyle ile jestem związana z Cannes - 22 lata, L’Oréal Paris jest jednym z głównych partnerów festiwalu. Przyjrzałam się innym ambasadorkom, spodobało mi się to, że marka stawia na kobiety, które już coś w życiu osiągnęły. Przeszły różne etapy, nie są dwudziestolatkami. Są dojrzałe. To cenne, że w L’Oréal Paris nie ma bezwzględnego kultu młodości. Firma oferuje produkty dla dwudziestolatek, ale także dla pięćdziesięciolatek i sześćdziesięciolatek. I wysuwa je na pierwszy plan, mówiąc: „To jest kobieta, która ma twarz, dlatego, że na nią zapracowała”. To mnie uwiodło.

Przekonali Panią?

Umówiliśmy się, że w tej roli będę zajmować się popularyzacją kina, jak przez całe moje dziennikarskie życie. W tym roku prezentacja marki w Cannes odbywa się pod hasłem „Kobiety w roli głównej”. Poproszono mnie, żebym zrobiła dwudziestominutową prezentację na konferencję w Zamku Ujazdowskim, pokazującą jaka była na przestrzeni tych dwudziestu lat obecność kobiet w Cannes. Jak rośnie znaczenie i rola i reżyserek, aktorek, producentek. Ta prezentacja była dla mnie interesującym wyzwaniem. Robię to, co jest dla mnie ważne. Moja rola nie polega na tym, żeby panu mówić, jak świetny jest ten krem. Moja rola to mówić, że L’Oréal Paris jest naprawdę fajne, bo zwraca uwagę kobiet na to, że najważniejsze w ich życiu jest zrozumienie siebie. Odkrycie własnej wartości i podkreślanie jej.

Poprzez kosmetyki?

Jeżeli chcemy mówić o makijażu – chodzi o to, żeby znaleźć najbardziej odpowiedni dla siebie. Proponowane są różne wizje kobiety, a każda z nas musi rozpoznać, jaki jej najbardziej pasuje. Który jest mój. Żeby nie udawać kogoś innego. Poza tym przekonała mnie jeszcze jedna rzecz. L’Oréal Paris od wielu lat prowadzi program dla młodych kobiet naukowców. Wspólnie z UNESCO i ministerstwem nauki i szkolnictwa wyższego. Polska była pierwszym krajem po Francji, która przystąpiła do programu.

Kapituła złożona z profesorów z różnych uniwersytetów w Polsce wybiera prace, które wydają im się ciekawe, nowe, rozwojowe. I kobiety na poziomie magistra, doktora i habilitanta otrzymują odpowiednie dotację na prowadzenie badań naukowych. To jest fantastyczne. Młode kobiety, które zajmują się nauką, są jednocześnie matkami, mają rodziny. Prowadzić pracę naukowa i zajmować się domem, wychowywać dzieci to wielki wysiłek. Żeby mu podołać, trzeba znaleźć wyciągniętą dłoń. I taką wyciągnięta ręka jest program „Kobiety w nauce”. Dlatego jestem w L’Oréal Paris.

Jakie kobiety grały główne role w Pani życiu?

Na pewno moja mama, zwłaszcza, że mama jest silną osobowością. I to jest fajne. To uczy, że muszę mieć swoje zdanie. Zawsze tak było. Miałam duże szczęście, że spotkałam świetne nauczycielki. Kilka z nich wywarło ogromny wpływ na moje wybory życiowe. Może warto o tym powiedzieć w kontekście strajku oświaty, bo nie rozumiem, jak można lekceważyć grupę zawodową, której przedstawiciele mają silny, bezpośredni wpływ na młode pokolenie.

W podstawówce byłam słaba z fizyki i trafiłam na nauczycielkę, która była bardzo wymagająca, ale potrafiła też świetnie wszystko wytłumaczyć. Bardzo ją za to szanowałam i czułam, że muszę jej sprostać. Prowadziła też harcerstwo w szkole i nauczyła mnie, że są pewne zasady w życiu. Proste rzeczy, ale istotne - że jeden może liczyć na drugiego. Jeżeli się podjęłaś jakiegoś zadania, musisz je dokończyć. Gdy się przeprowadziliśmy do Warszawy, w liceum Batorego miałam świetną nauczycielkę języka francuskiego, panią Wandę Olszewską. Nazywaliśmy ją madame. Była po Sorbonie i w tym okresie szarości PRL-u zawsze była nienagannie ubrana, zadbana. Piękny francuski koczek, szpileczki, kostiumik a’la Chanel, zawsze delikatny makijaż. To mi pokazało, że warto mieć swój styl .

Czym dla Pani jest kobiecość?

Kobietę pytać o kobiecość? Raczej pana o to powinnam zapytać. Ale spróbuję - kobiecość jest połączeniem przeciwieństw. Połączeniem wrażliwości z odpornością. Delikatności z twardością. My kobiety jesteśmy takie. Włosi śpiewali „La donna e mobile”, „Kobieta zmienną jest” - to prawda. To jest nasza siła. Kobieta potrafi się dostosować. Przez swoją złożoną psychikę potrafi adaptować się do różnych sytuacji. Raz mogę być delikatna i czuła, a kiedy indziej życie wymaga ode mnie, żebym była twarda i zdecydowana. I taka jestem. Ale jednocześnie nie mogę zapominać o tym, że wrażliwość jest istotą. Nie tylko kobiecości. Ale w ogóle człowieczeństwa.

„Empowering”. To słowo robi ostatnio karierę w odniesieniu do kobiet. Co oznacza dla Pani?

Interpretuję je na kilka sposobów. Empowered woman to kobieta o silnej osobowości, inspirująca innych, świadoma swoich wartości i swojej siły. Jak taki stan osiagnąc? Przede wszystkim być sobą, nie udawać kogoś innego. Rozpoznać swoje mocne strony. Nie bać się swoich słabości tylko w szczerej rozmowie z samą sobą zdefiniować je. Wtedy albo znikną albo staną się naszą siłą. Realizować swoje pasje i podążać za marzeniami bo to da dobrą energię nie tylko nam, ale też naszym bliskim. Jeśli naturalność, prawda, szczerośc są na twojej twarzy to jesteś piękna i silna.

Reklama

Jest Pani piękną, silną kobietą. Ma Pani duże poczucie własnej wartości.

Nie miałam go kiedyś. Musiałam sama sobie udowadniać, że potrafię. Jako nastolatka byłam bardzo wrażliwa na krytykę, ale gdy zrozumiałam, że nie rani mnie ona gdy wiem, że robiłam coś do czego miałam przekonanie to wszystko stało się proste. Nie wchodzić w buty, które mi nie pasują. Może w związku z tym trzeba było czasami zwolnić, przeanalizować, ale za to pozostać sobą. Kolejne programy, nagrania, pokonane przeszkody dawały mi poczucie wartości. W mojej pracy spotykam bardzo ciekawych ludzi, ich losy i twórczość, jak radzą sobie w życiu też są dla mnie inspirujące. Ja naprawdę staram się życ bardzo świadomie, co czasami jest męczące, no ale taki mój wybór.

Reklama
Reklama
Reklama