„Albo miłość jest, albo jej nie ma”. Czy Grażyna Torbicka ma przepis na udane małżeństwo?
1 z 6
Grażyna Torbicka kończy dzisiaj 57 lat. Od lat jest ikoną, mimo że ostatnio w jej karierze pojawiają się zawirowania, nie wyobrażamy sobie telewizji bez niej. Jest ucieleśnieniem klasy, stylu i kobiecości. W 2003 roku zdobyła tytuł Viva! Najpiękniejsza. Jaka jest jej definicja piękna?
Grażyna Torbicka: Jest bardzo prosta – uważam, że każdy z nas nosi w sobie piękno. Ja zawsze rozpoznaję je po oczach. Człowiek wewnętrznie piękny – a więc szlachetny, uczciwy – ma w sobie jakiś blask, który każe mi zatrzymać się przy nim na dłużej. Tacy właśnie ludzie podobają mi się. Takimi się zachwycam. Z nimi lubię i chcę przebywać. Reklamy pełne są zmysłowych kobiet i mężczyzn. Nic więc dziwnego, że dziś przywiązuje się ogromną wagę do wyglądu zewnętrznego. Ale prędzej czy później i tak dochodzimy do wniosku, że prawdziwie piękni jesteśmy dopiero w oczach tych, którzy nas kochają.
Od 35 lat u jej boku zawsze jest mąż, Adam Torbicki. Są w sobie niezmiennie zakochani. Jaka tajemnica się za tym kryje? Grażyna Torbicka odpowiedziała na to pytanie Krystynie Pytlakowskiej w 2001 roku:
Grażyna Torbicka: Małżeństwa nie uratuje fakt, że bywa się razem. Równie dobrze ja mogłam pracować tu, a on tam. Związek nie polega tylko na tym, by sobie nieustannie towarzyszyć. To nie tak, jak z tym urlopem – wracasz i nie masz już swojego miejsca. I znowu nasuwa mi się porównanie z telewizją.
– Sposób na pielęgnowanie uczuć?
Grażyna Torbicka: Szczerze mówiąc, nie ma recepty. Nie wiem. Albo miłość jest, albo jej nie ma. A wy sami przyczyniacie się do traktowania małżeństwa jako stanu przejściowego, pisząc o rozpadach tylu związków, o romansach – nowych partnerach i tak dalej. Opowiadacie, jak to wielki świat płynnie sobie żyje. Po co? Można wspaniale żyć z tym samym człowiekiem przez wiele lat.
Dziennikarka nie lubi jednak mówić o swojej prywatności. Nie jest celebrytką, swoją popularność zawdzięcza ogromnej wiedzy i rzetelności:
Grażyna Torbicka: Jeśli chodzi o sprawy cielesności, to już wszystko o mnie wiecie. Dziwi mnie ta chęć dociekania, co tkwi w duszy osoby publicznej. Mroczności, które gdzieś tam się kryją? Jeśli będę miała jakiś problem, to do pani zadzwonię i opowiem. Prywatnie. Natomiast nie wiem, dlaczego miałabym to robić na szerszym forum. O mnie można się bardzo dużo dowiedzieć, rozmawiając o świecie, moich zainteresowaniach, wydarzeniach kulturalnych.
Polecamy: Zachwycająca Grażyna Torbicka na czerwonym dywanie w Cannes w sukni polskiego projektanta!
2 z 6
– A rzetelność w życiu?
Grażyna Torbicka: Prywatnym? Gdzieś musi istnieć jakaś równowaga. Zawalam prywatne kontakty, przyjaźnie. Czasem nie oddzwaniam. Poza tym nie radzę nikomu otwierać mojej szafy, bo wszystko z niej wypadnie. Nie znoszę pośpiechu. Nienawidzę dokładnych terminów – co do godziny i minuty. No i jestem niepoprawną romantyczką. Prywatnie jestem w stanie spędzać wiele godzin na nicnierobieniu. To stan nazwany tak przez Tadeusza Różewicza, który napisał: „Postanowiłem robić nic”. To cudowne – siedzisz sobie i myślisz o niebieskich migdałach lub słuchasz w kółko tej samej muzyki.
– Stevie Wondera?
Grażyna Torbicka: Trafiła pani, ale Stevie Wonder to lata mojej wczesnej młodości. Teraz słucham albumu z pozbieranymi wszystkimi nagraniami Marilyn Monroe. Śpiewa tam z Ives’em Montandem „Jestem nieuleczalnie romantyczna”. Piękne. Mogę tego słuchać godzinami.
– I zamęcza Pani tą piosenką swojego męża – profesora kardiologii?
Grażyna Torbicka: Moje „nieuleczalnie romantyczne” w porównaniu z jego „nieuleczalnie romantycznym” to bardzo niewiele. Na jego romantyzm prawdopodobnie nie ma rzeczywiście żadnego lekarstwa. Proszę spojrzeć – nie noszę obrączki. Mój mąż zgubił swoją pierwszego roku po ślubie – w jeziorze Garda. Podobno to zły znak, ale dobrze, że tego kiedyś nie wiedziałam. Pomyślałam wtedy, że skoro on nie nosi, to czemu ja miałabym. I, wbrew przepowiedniom, dobrze nam to zrobiło. Obrączka to próba uczynienia z małżeństwa instytucji. To trzeba, to przystoi, a tamto nie. Małżeństwo – obowiązek. Pan Mąż i Pani Żona. Żonę należy oszukiwać. Przed mężem należy zatajać. A tak czujemy się, jakbyśmy stale byli kochankami.
Polecamy: Grażyna Torbicka odeszła z TVP2. „Telewizja to medium, od którego nie można się uzależniać"
3 z 6
Czego się najbardziej boi? Odpowiedziała w 2001 roku:
Grażyna Torbicka: Boję się wojny. Zaczęłam nawet zastanawiać się nad prawdziwością różnych przepowiedni, czego dotychczas nigdy nie robiłam. Podobno w 1939 roku był niesamowity urodzaj na grzyby. W tym roku jest podobnie. Byliśmy z mężem na naszej leśnej działce i dosłownie deptaliśmy po grzybach, które jak dywan pokrywały polanę. A moja dusza? Ona dla mnie samej pozostaje tajemnicą. I to jest fantastyczne.
– Nie chciałaby Pani dowiedzieć się, jakie ma tajemnice?
Grażyna Torbicka: Gdybym miała taką potrzebę, zamówiłabym wizytę u najlepszego psychoanalityka. Ale jej nie mam – śpię spokojnie. Mogę więc wysnuć wniosek, że z moją duszą jest zupełnie dobrze.
4 z 6
– Płacze Pani czasem?
Grażyna Torbicka: A pani nie? Płakałam setki razy. Lecą mi łzy jak groch, a z nimi wylatują wszystkie smutki. Następnego ranka budzę się szczęśliwa.
– Uwolniona?
Grażyna Torbicka: Tak. Płacz oczyszcza. Nie powinniśmy się wstydzić swoich wzruszeń, emocji, lecz robienie tego na pokaz nie jest oczyszczającą psychodramą. Oczyszcza rozmowa z samym sobą.
Polecamy: Grażyna Torbicka odeszła z TVP2. „Telewizja to medium, od którego nie można się uzależniać"
5 z 6
– … mówimy o sukcesie.
Grażyna Torbicka: Staram się go nie bagatelizować, tylko czerpać z niego radość. Z tym że ten sukces niekoniecznie musi być zawodowy. Może być to odkrycie jakiegoś...
– Lądu?
Grażyna Torbicka: Może cudownego lądu.
– Odkryła Pani Amerykę?
Grażyna Torbicka: Myślę, że tak, odkryłam Amerykę w swoim życiu.
– A można wiedzieć, co nią było?
Grażyna Torbicka: Zaraz, jakby to dobrze sformułować... No więc – myślę, że to odkrywanie Ameryki jest czymś takim, jak umiejętność rozgraniczenia tego, co jest warte, od tego, co jest mało warte. Otóż dla mnie sukcesem jest pewna satysfakcja z życia, którą jestem w stanie osiągnąć. Myślę o tym, że mając na swoim koncie kilka dosyć spektakularnych sukcesów, jak Wiktory, nagrody w Telekamerach, zaproszenia i udział w bardzo prestiżowych festiwalach zagranicznych, udział w gremiach jurorskich, nauczyłam się oddzielać je od istoty życia. Dla mnie najważniejsze jest poznawanie ludzi, którzy na zawsze zostaną w moim sercu. A z drugiej strony – świadomość, że ja też zostanę w ich sercach. Nie jako dziennikarka Torbicka lecz jako Grażyna Torbicka – człowiek. Ponad tymi wszystkimi zawodowymi konstrukcjami.
– Przykład proszę.
Grażyna Torbicka: Pierwszy, jaki mi się nasuwa – przyjeżdżam po raz kolejny do Cannes i na ulicy spotykam włoską ekipę telewizyjną, z którą kiedyś pracowałam. Zatrzymują się, podchodzą do mnie, spontanicznie witają, widzę ich radość ze spotkania. Żałują, że nie pracujemy teraz razem. Rozstajemy się znowu, ale wiem, że jestem w ich sercach. Chodzi mi o to, że często znajduję się w miejscach, gdzie jestem nieznana. Na przykład za granicą. Jeśli czuję, że nawiązuję z kimś kontakt, niepostrzegana poprzez to, co robię zawodowo, jeśli dla tych ludzi zaczynam znaczyć coś więcej, jeśli mnie zapamiętają – to dla mnie bardzo się liczy. A z drugiej strony – sadzę, że jestem Grażyną Torbicką właśnie dlatego, że łatwo przychodzi mi nawiązanie kontaktu.
6 z 6
– Ma Pani swój sposób, receptę na pokonywanie życiowych kłopotów?
Grażyna Torbicka: Nie mam. Sama często błądzę, szukam, mam wątpliwości. Życie sprawdza mnie, a ja życie. W czasie choroby rodziców uświadomiłam sobie bezlitosność koła tego życia.
– Po raz pierwszy znalazła się Pani wtedy na życiowym zakręcie?
Grażyna Torbicka: Tak, ale poczułam się wówczas bardzo silna. Gdy mama się rozchorowała, dostała zawału, musiałam jednego dnia odwołać wszystkie inne zobowiązania. Nie chciałam nawalić, ale nie stanęłam wobec żadnego wyboru. Oczywiście miałam moment zawahania – sytuacja jest opanowana, mama znajduje się pod dobrą opieką. Ale tylko moment. Nie było nic ważniejszego. Jeżeli nie zostałabym z mamą, świadczyłoby to o mojej niedorosłości, takim egoizmie dziecka sądzącego, że rodzice zawsze dadzą sobie radę.
Polecamy: Zachwycająca Grażyna Torbicka na czerwonym dywanie w Cannes w sukni polskiego projektanta!