Katarzyna Jungowska nie miała z ojcem żadnej więzi. "Mój tata był nieodpowiedzialnym człowiekiem"
Samodzielnie zadbała o odbudowanie ich relacji
- Beata Nowicka
Trzy pokolenia kobiet, które połączyły geny. „Krew, miłość i łzy”, mówi Grażyna Szapołowska. W pierwszym wywiadzie z córką Katarzyną Jungowską i wnuczką Karoliną Matej bez znieczulenia opowiadają Beacie Nowickiej o swojej niezwykłej więzi.
Każda z nich jest dzieckiem innej epoki. Wychowały się w innych czasach... Lecz jak wiele naprawdę je różni? "Trochę powtórzyłam los mojej mamy, nikt mnie nie nauczył, jak żyć. Nie miałam dobrego przykładu", mówi Katarzyna Jungowska. Jej rodzice rozwiedli się, gdy była małą dziewczynką. Córka Grażyny Szapołowskiej dopiero po latach zbudowała więź z własnym ojcem. W poruszająco szczerej rozmowie wyznaje, jak doświadczenia młodości wpłynęły na jej późniejsze życie.
Odcięłyście pępowiny?
Kasia: Mam 45 lat, dopiero niedawno odcięłyśmy moją. Mama nie chce mnie puścić, bo się boi, że nie wrócę. Karolina ma jeszcze przed sobą kilka lat.
Karolina: Liczę na to, że w przyszłym roku dostanę się do jednej z akademii teatralnych i wtedy będę mogła odciąć się na rzecz nauki. Łatwiej mi będzie przeprowadzić się bliżej którejś z uczelni.
Grażyna: Czasem pępowinę z rodziną utrzymuje się do końca życia. To jest piękne. Karolina ma na szczęście dużą rodzinę – tatę, babcię Anię, która mieszka w Ciechocinku – i kocha ją. Jeszcze dziadek Wojtek z Wiolettą. Ja miałam małą rodzinę. Jedna babcia z Rygi – Łotwy, druga z Wilna – Litwy, wszyscy porozrzucani. Czasy były takie, że nie można było wyjechać do Wilna, Rygi czy Ameryki, gdzie osiadła część krewnych. Mama czuła się bardzo samotna, nie miała przy sobie ani rodziny, ani przyjaciół. Odziedziczyłam po niej tę samotność.
Patrzę na Was, trzy pokolenia pięknych kobiet, i widzę, że Kasia też ma tę samotność w oczach. Karolina ma pogodę ducha i spokój.
Grażyna: Karolina czuje się zaopiekowana przez wiele osób, dużo bardziej bezpieczna. A we mnie pozostały niepewność, lęk i smutek. Prawdopodobnie zawód komedianta, który uprawiam, powoduje, że nie wpadam w ciągłą depresję, tylko staram się rozumieć, że nie mogę swoim smutkiem zarażać innych.
Kasia: Stanęłam na granicy smutku i samotności. Ja ją mam, ale nie podałam jej dalej. Odcięłyśmy to. Muszę tylko nauczyć się nie myśleć o tym, co było kiedyś, i cieszyć tym czasem, który mamy teraz.
Każda z Was jest dzieckiem swojej epoki.
Kasia: Trzy pokolenia kobiet. Mamę naznaczyła komuna: szarość, bieda, stan wojenny. Miała o wiele trudniejsze życie pod względem materialnym. Ja dzieciństwo i młodość przeżyłam bez internetu i komórki, były telefony stacjonarne. Szło się pod blok i krzyczało: „Baśkaaaa!”. Otwierały się trzy okna i można było grać w berka. Nas dzieciństwo nauczyło samodzielności. Biegaliśmy z kluczem na szyi, sami wracaliśmy do domu i odgrzewaliśmy sobie obiad. A potem zajmowaliśmy się sobą. Uważam, że dorastaliśmy w najlepszych czasach. Karolina jest ostatnim pokoleniem, które tego choć trochę doświadczyło. Urodziła się w 2000 roku, udało mi się uchronić ją przed dzieciństwem z telefonem przyklejonym do ręki. Wychodziła na podwórko bawić się z kolegami i jeździć na rowerze. Zastanawiam się, czy bezstresowe wychowanie jest dobre? Moja Karolina świetnie sobie radzi, ale ja wprowadziłam w domu zasady. Dyscyplina była.
Też w nią wierzę.
Kasia: Ja wierzę, że „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Mój tata był nieodpowiedzialnym człowiekiem, nie miałam z nim żadnej relacji. Nigdy nie pamiętał, kiedy mam urodziny. Teraz do mnie dzwoni kilka razy dziennie, ale to ja zadbałam, żeby odbudować naszą relację. Rozwiedli się z mamą, gdy miałam dwa lata, był dla niej bardzo niedobry. Byłam samotnym dzieckiem. Nie miałam taty, mama była na planie filmowym i robiła karierę. Wychowała mnie babcia, potem spędziłam osiem lat w Stanach, też właściwie sama. Rozstałam się z ojcem Karoliny, kiedy miała mniej więcej dwa lata. Trochę powtórzyłam los mojej mamy, nikt mnie nie nauczył, jak żyć. Nie miałam dobrego przykładu. Na szczęście między moją córką a mną jest ogromna różnica. Mieszkałyśmy razem, spałyśmy w jednym łóżku. Jest między nami silna więź i miłość. Jej ojciec, który co prawda mieszka w Stanach, codziennie do niej dzwoni i mówi, że ją kocha. Pomimo że się rozstaliśmy, udało nam się dać dziecku miłość i poczucie bezpieczeństwa. Wyrosła wśród kochającej rodziny, dlatego jest poukładana i spokojna. Spojrzałaś nam w oczy i od razu to zobaczyłaś, bo jesteś dobrym psychologiem.
Ja tego nie miałam. Mama również, bo dziadek zostawił babcię, kiedy mama była dzieckiem. Przez pokolenia wlokło się za nami fatum, które przerwał ojciec Karoliny. Zrobił niesamowitą robotę, bo… był. Zabierał córkę na wakacje, kupował zabawki, troszczył się. To jest podstawa. Dlatego wszystkich tatusiów proszę, żebyście o swoich dzieciach pamiętali, zwłaszcza kiedy nie żyjecie z ich mamą. Wszystkich rodziców proszę, mówcie dzieciom, że je kochacie. To nie jest trudne, a daje wiele.
Cały wywiad z Grażyną Szapołowską, Katarzyną Jungowską i Karoliną Matej w nowej VIVIE!. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży od czwartku, 9 listopada.