Gosia Baczyńska: „Zaraz na początku dopadła mnie depresja”
„Siedziałam w papierach, żeby pozyskać jakieś pieniądze z tarczy, przesunąć raty gigantycznego kredytu”
- Beata Nowicka
Ikona mody. Najlepsza polska projektantka. Jej kreacje noszą największe gwiazdy. To w jej sukni Olga Tokarczuk odbierała Nagrodę Nobla. Całe życie inspirują ją strzępki zapamiętanych dźwięków, zapachów, zdań, obrazów, filmów. Gosia Baczyńska opowiada Beacie Nowickiej o tym, jak pandemia zmieniła świat mody. „Od jakiegoś czasu mody było… za dużo. Za dużo trendów, pokazów, fashion weeków, kolekcji, prekolekcji, preprekolekcji…”, mówi.
Ostatni rok spustoszył świat mody. Wiele firm nie przetrwało tego tsunami. Ciekawa jestem, co zapisałaś w swoim słynnym notesie?
Nic, niestety. Przyjaciel podarował mi drugi notes i przez chwilę pisałam w obu. Skończyło się tak, że od roku de facto żyję bez notesu i czuję się jak bez ręki. Tam było wszystko: myśli złapane w biegu, stare i nowe projekty, sprawy bieżące, gryzmoły, wizje, szkice, życzenia, pomysły na biznes, refleksje. W czasach, kiedy nie istniały telefony komórkowe, notowałam w kalendarzach. Mam ich cały stos, czasami je przeglądam.
Kiedyś astrolog powiedział o Tobie: „Pani jest taką królową na wojnie, pani musi zbudować swoje królestwo”. Omal tego królestwa nie straciłaś. Co robiłaś przez te 12 miesięcy?
Głównie się martwiłam. Dla mnie to był niekończący się lockdown, nic się nie sprzedawało. Siedziałam w papierach, żeby pozyskać jakieś pieniądze z tarczy, przesunąć raty gigantycznego kredytu. Nie ukrywam, że zaraz na początku dopadła mnie depresja. Chwilę wcześniej byłam w Mediolanie, gdzie rozpoczęłam współpracę z Włochami, z którą wiązałam duże nadzieje, ale tam już wszystko zaczęło się walić. Zrozumiałam, że u nas będzie tak samo. Świat mody – i cały biznes – przewróci się jak domek z kart: jedno poleci za drugim. No i poleciało. Ja dostałam kosmicznie po dupie, bo jestem na pograniczu biznesu ślubnego i eventowego. Nie było ślubów, przyjęć, wielkich wyjść, imprez prywatnych, firmowych, premier, balów, festiwali, hucznych urodzin. Najgorsza była…
…niewiedza i strach?
Tak. Kiedy to się skończy, co będzie potem, jak będzie wyglądał ten świat? Czułam się strasznie. Na szczęście wiedziałam, że mam kontrakt. Pytałaś, co robiłam? Projektowałam płytki ceramiczne dla marki Paradyż. Dzięki temu zleceniu moja firma przetrwała. Chciałam te pieniądze zainwestować w on-line, a poszły na przeżycie, na utrzymanie ludzi, pracowni. Za dwa tygodnie mamy premierę. Zrobię performance. Pokażę na nim kilka nowych rzeczy, które połączę z rzeczami z poprzednich kolekcji, co jest zresztą zgodne z duchem czasu. Czyli modą odpowiedzialną. Modą, która polega na tym, że kupuje się kilka rzeczy, ale dobrej jakości. Ubrania sprzed kilku sezonów można zestawiać z nowościami. Ostatni rok to nie był czas na nowe kolekcje. W głowie mam totalny mętlik. Różne pomysły, które w związku z pandemią nie mogły zostać zrealizowane, boksują się między sobą.
Zobacz też; Gwiazdy na pokazie kolekcji Paradyż - Gosia Baczyńska!
Zaprojektowałaś oryginalny dres, masz go zresztą na sobie. Nie myślałaś, żeby wypuścić w świat większą partię?
Ubiegłej wiosny, kiedy zaczął się ten dresowy trend, powiedziałam sobie: „To ja też uszyję!”. I… nie uszyłam. Dres jest towarem, którego musisz dużo wyprodukować i dużo sprzedać, żeby to miało sens ekonomiczny. A żeby sprzedać, trzeba mieć dobrze funkcjonującą, profesjonalną platformę on-line, a ja ciągle mam z tym problem. Od 20 lat powtarzam, że potrzebuję partnera finansowego, który puści tę machinę w ruch… W każdym razie ten skrzący dres z lampasem uszyłam dla siebie. Zobaczyła mnie w nim klientka i poprosiła: „Gosia, ja też taki chcę”, no to jej uszyłam.
Szczęściara…
Zrobiłam jeszcze jeden – złoty, cały w cekinach, na scenę dla naszej wspaniałej gwiazdy – artystki.
(...)
Dwa światy: mody i designu często przenikają się ze sobą. Co sprawiło, że tym razem postanowiłaś „ubrać” w swoje wyrafinowane kreacje nie ludzi, lecz wnętrza domów?
Z zespołem projektowym Ceramiki Paradyż spotkaliśmy się na moim pokazie „Per aspera ad astra” w Łazienkach Królewskich. Ich zachwyciły moje kolekcje, mnie ich kreatywne możliwości. Razem postanowiliśmy stworzyć coś wyjątkowego: kolekcję płytek, które „ubiorą wnętrze” w najlepsze kreacje. Architektura wnętrz interesowała mnie od zawsze. Mama szła piętro wyżej do koleżanki na kawę, wracała po godzinie i zastawała inne mieszkanie: nadstawka zdjęta z kredensu, sofy ułożone w innych konfiguracjach. Gdy był remont kuchni czy łazienki, to właśnie Gosia musiała wybierać materiały i nadzorować prace: wozić na dachu malucha stół albo muszlę klozetową z Wrocławia do Kępna. Tapety, które kleiłam 15 lat temu, po wielokrotnym malowaniu do dziś ani drgną. Na studiach wynajmowałyśmy z siostrą mieszkanie we Wrocławiu, które totalnie zmieniłam. Z brzydkiej, zaniedbanej przestrzeni stworzyłam nowoczesne wnętrze, którego właściciel nie poznał. Później kupiłyśmy je z siostrą. Kiedy na ASP robiłam ceramikę, to nie filiżanki czy dzbanki, tylko wielkie formy przestrzenne.
Sprawdź też: Kobiety, które nas inspirują! To one rządzą polskim światem mody! Baczyńska, Chylak... Kogo jeszcze musisz znać?
Próbuję to sobie wyobrazić: zmysłowe fasony, tekstury i kolory Twoich tkanin i… „zimna” płytka. Jak udało Ci się przenieść elementy, które królują w Twoich modowych projektach, na wzornictwo ceramiczne?
Zabawnie to zabrzmi, ale chodziło nam o „rozwibrowanie” powierzchni płytki ceramicznej. Clou tkwi w tym, że dzisiejsze technologie nijak się mają do tego, czego uczyłam się na ASP. Często miałam precyzyjną wizję wzoru w głowie, jechałam do fabryki Paradyża w Tomaszowie Mazowieckim i mówiłam: „Dajcie mi glinę, ja wam to wyrzeźbię i pokażę, o co mi chodzi”. Ale tak tworzy się w manufakturach, a tu masz nowoczesną technologię przemysłową, wszystko przygotowuje się na ekranie komputera w kontraście czerni i bieli, później graweruje i dopiero po wypale jesteś w stanie ocenić, czy idziesz w dobrym kierunku. A po próbach szkliwienia możesz się przekonać, czy relief nie jest za głęboki, żeby spełnić najwyższe standardy technologiczne. Nie byłoby to możliwe, gdybym nie współpracowała z najlepszymi profesjonalistami z branży. Udało nam się stworzyć formy na tyle eleganckie, a jednocześnie nonszalanckie, że sprawiają wrażenie niewymuszonego luksusu.
Co jest trudniejsze: zaprojektowanie sukienki czy… płytki ceramicznej?
Nie da się tego porównać. To jest zupełnie inna praca. Wiesz, że zawsze pracuję na manekinie. Nie ma szans, żeby narysować „efekt” materii. Nie narysujesz sobie, jak tkanina odbija światło czy zmienia kolor. Musisz tego dotknąć, poczuć, zobaczyć. Na manekinie od razu widzę efekt tego, co mi wychodzi spod ręki. W Paradyżu ta praca jest niemal wirtualna. Nie wiesz, jaki będzie efekt z użyciem takiego czy innego szkliwa. Przekonać się możesz dopiero na końcu. Stworzyliśmy siedem luksusowych kolekcji płytek ceramicznych. Ich wzornictwo nawiązuje do najbardziej charakterystycznych wyróżników wielkiej mody: plis, koronki, złota, srebra czy cekinów. Płytki ze wszystkich kolekcji możesz dowolnie łączyć, zestawiać, układać, tworząc własne, niepowtarzalne aranżacje. Wariantów jest niezliczona ilość. Martwiłam się o jeden wzór, nad którym długo pracowaliśmy i był naszym czarnym koniem, że nie uda nam się uzyskać efektu, o jaki mi chodziło. Z bólem serca już się nawet z tym pogodziłam, ale… wyszedł wspaniale. Kiedy zobaczyłam go w większej kubaturze, w dużej przestrzennej ekspozycji – oniemiałam.